Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Co z tym piwem? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Chętnie... szklaneczkę. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - A pan inspektor to pija tylko Vichy, ale nie mam. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Skąd pani wie? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Bywa od czasu do czasu w "Canari"... Robi obchód wszystkich knajp... Siada w kącie baru i słu˝ cha... Wie dużo więcej, niż na to wygląda... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Wiedziała pani o telefonach Pchły? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Niezupełnie. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 Niosła swoją kawę do salonu, a Maigret szedł za nią ze szklanką piwa. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - To dziwny chłopak, inspektor Louis może panu powiedzieć... Prawda, inspektorze? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Zawsze się zastanawiałem, dlaczego pani z nim zamieszkała... 0 0 l128 3 - Przede wszystkim dlatego, że nie mogę znieść większości stręczycieli. W gruncie rzeczy jestem stworzona do innego życia i nigdy nie czuję się tak szczęśliwa, jak wtedy kiedy prowadzę gospodarstwo... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 Wszyscy troje zasiedli w fotelach. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - W moim zawodzie potrzebuję przecież mężczyzny... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Nawet takiego karła jak Justin Crotton? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Pozory mylą... Pod niektórymi względami pozostał dość dziecinny, ale ma o wiele więcej zdrowego rozsądku, niż na to wygląda... 0 0 l128 3 Nie zwracała uwagi na peniuar, który szeroko się rozchylał; skórę miała bardzo jasną, zapewne bar˝ dzo delikatną. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Jego marzeniem było zawsze zostać prawdziwym bandziorem; na początek, jak większość z nich, chciał być sutenerem... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - I jest nim teraz? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Pozwalam mu w to wierzyć... Dzięki temu może siebie traktować poważnie... W dalszym ciągu od˝ daje ludziom różne usługi, jak wtedy, kiedy był gońcem. Od czasu do czasu przybiera, nawet wobec mnie, tajemnicze miny i mówi mi tylko: "Nie zdziw się, jeżeli nie wrócę na noc lub dwie... Szykujemy wystrzałowy skok..." 0 0 l128 3 - I to prawda? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Prawdą było to, że szykował się skok zorganizowany przez taką czy inną bandę, ale on w niej nie był... Nie wiedziałam natomiast, że telefonował do inspektora z informacjami, które zbierał... To też mu do˝ dawało ważności we własnych oczach. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Co się stało w ciągu ostatnich dwóch dni? Mówił pani o tym? 0 0 l128 3 - Niezbyt dokładnie. Któregoś ranka wrócił ogromnie podekscytowany. "Ale bomba była w nocy, będzie o tym na pierwszych stronach wszystkich gazet, zrobi się szum... - Włamanie? - Coś poważniejsze˝ go... Zabójstwo. A ofiara jest jedną z osób najbardziej znanych w dzielnicy... - Nie możesz mi powiedzieć nazwiska? - Zaraz będzie w gazetach. Chodzi o pana Maurice'a... - Szefa Sardine? - Tak... I tylko ja wiem, poza mordercą i jego kochanką, kto to zrobił..." Wolałam nie wiedzieć, kto... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 Wzięła następnego papierosa, jednego już wypaliła po wyjściu z łazienki. 0 0 l128 3 - Zapytałam go, co ma zamiar zrobić. Odpowiedział: 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 "Nie martw się o mnie... - Ale chyba nie będziesz szantażował faceta? - Przecież to nie w moim stylu. - On nie wie, że ty wiesz? - Gdyby wiedział, długo bym nie pociągnął..." 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 Zamilkła na chwilę, wypuszczając dym przed siebie. To był jakby wielki dzień w jego życiu. "Gdybyś wiedziała, kto to zrobił... Jeden z największych her˝ sztów Montmartre'u. A jego kochanka... - Nic mi nie mów... - Dobra... Dowiesz się prawdy z gazet... Jeśli gazety odważą się ją wydrukować..." Wyszedł z rana i od tej pory go nie widziałam. Wieczorem w "Canari" jakoś dziwnie patrzono na mnie, a dwóch mężczyzn, których nie znam, nie spuszczało ze mnie wzroku. Sie˝ działem w barze, jak zwykle. Podszedł do mnie klient z prowincji, który zawsze mnie odwiedza, jak jest w Paryżu... Wzięłam go do hotelu, a kiedy wychodziliśmy, jeden z tych dwóch mężczyzn przechadzał się po ulicy... Zaczęłam się bać o Pchłę... Wszyscy go tak nazywają i w końcu ja też... Zresztą on jest z tego dum˝ ny... W pewnym sensie jest sławny... Uwielbia też stroić miny, żeby rozśmieszać ludzi... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Telefonował do mnie - oznajmił bezbarwnym głosem inspektor Louis. 0 0 l128 3 - Tak myślałam... To tłumaczy jego tajemnicze miny i to, co mi powiedział wychodząc... Czy napraw˝ dę jest w niebezpieczeństwie? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 Odpowiedział Maigret. 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Z całą pewnością. Zabójca pana Maurice'a wie, że to Pchła go wydał... 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - A co ze mną? Myśli pan, że do mnie się nie dobiorą? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Czy w dalszym ciągu panią śledzą? 0 0 1 1 0 1 6e 1 l128 3 - Ostatniej nocy jeden z tych mężczyzn znowu był w "Canari". Zawołano go do telefonu i potem wy˝ szedł, ale jeszcze popatrzył na mnie znacząco..