Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wjeżdżając tedy Czarniecki do Lachowic w dzień Najświętszej Panny, wyszli przeciwko niemu processionaliter zakonnicy, szlachta, szlachcianki i kto tylko był w owym ciężkim oblężeniu, „witaj!" wołając, „zawitaj niezwyciężony wodzu, niezwy- 1 Prokrastynować - odkładać do jutra. 2 Eksperyment - doświadczenie, tu - uderzenie. 3 Dołgoruhi Jerzy - kniaź moskiewski. 4 Eliberować - uwolnić. ciężony wojenniku, zawitaj od Boga nam zesłany obrońco!" Byli i tacy, osobliwie z białychgłów, co wołali: „Zbawicielu nasz!" Zatulał uszy czapką, nie chcąc owego słuchać podchleb-stwa. Kiedy zaś po nim wjeżdżał Sapieha, połowy tego aplauzu1 nie było, tylko proste przywitanie, choć to jego własne domicilium. Zsiadła tedy do kościoła rycerstwa siła i z naszego, i z litewskiego wojska. Dopieroż Te Deum laudamus, dopiero tryumf. Z armat bito, aże ziemia drżała; a potem nabożeństwo śliczne, kazania, gratulacye, dzięki Bogu za dobrodziejstwa i wszędy pełno radości pomieszanej z płaczem, bo tam wszyscy magnatowie z księstwa litewskiego do tej fortece pospro-wadzali się byli. Wesoła ta wiktorya bardzo wszystkim z tej racyej, że to po owych nieszcząśliwościach pierwsze ojczyźnie przyniosła szczęście, gdyż już Moskwa tak byli wzięli górę, że gdziekolwiek się o wojsku naszym dowiedzieli, już tak na nich szli, jako po pewne zwycięstwo, gotowe już mając dybki2 i kajdany na więźniów, co się znajdowało i w obozie pod La-chowicami; aleć się na nich samych przygodziły, bo ich w nie kazano kować. Nasprowadzał tedy Sapieha armaty zdobycznej siła do Lachowic, onej ślicznej, spiżowej wszystko; i jednego działa nie obaczył żelaznego. Czarniecki posłał ich do Tykoci-na3 20 i kilka, przyłączywszy do swojej dawnej dwie zdobyczne, srodze długie i nośne. Kiedy otrąbiono, żeby więźniów oddawać, okrutnie się Czarnieckiego bali i płakali. Ja swego oddałem zaraz idąc do Mińska po komisarzów, ale insi, których nie zaraz oddano, płakali, prosili, żeby ich nie oddawać. Ten to pisarz, co o nim wspomniałem wyżej, który przede mną uciekał, rzecze mi: „Kiedy to u was zwyczaj taki, że więźnia trzeba oddać regimentarzowi, i nie może to być, żebyś mię przy sobie zostawił, uczyńże tak: odstąp ty i zasług, i substancyej, jedź ze 1 Aplauz - poklask. 2 Dybki - dyby - kłoda z otworami wywierconymi, w których umieszczano ręce lub nogi. 3Tykocin - miasto nad Narwią. Czarniecki otrzymał starostwo tykocińskie za zasługi wojenne. miną do stolice, dam ci 50.000, dam ci i córkę, i wszystko, co mam". Począł był i medytować ubogi żołnierz, et intefim kazano oddawać więźniów i musiałem oddać. Doszło do wojewody, że od siebie obiecywał 50.000. Chwycono się tego zaraz, tyło go szacunku upominano i musiało tak być. Kiedy negabat tylo dać, broniąc się: „żem ja to obiecował dlatego, żeby się był ułakomił i wypuścił mię; ale tak wiela sumy nie miałem i mieć nie mogę", nie słuchano tego. Kazano pana pisarza w kajdankach do wału, do taków1 równo z drugimi akkomodować2 w Tykocinie; musiał obiecać, a potem dać. Wziął przecie wojewoda za swoich więźniów ze dwa miliony, bo na zamian nie było co brać, gdyż z naszej dywizyej nie było w Moskwie więźniów prawie nic. Sapieha zaś wszystkich swoich wydał na zamian, gdyż było w niewoli wiele szlachty, szlachcianek, żołnierzów. Przy okupie samego Gosiewskiego, hetmana polnego, wyszło niewolnika moskiewskiego gwałt, jak to zwyczajnie bywa, hetmańska głowa droga jest. A tę głowę, drogo od Moskwy okupiwszy, sami zdrajcy Boćwinkowie3, popiwszy się, marnie zagubili, tyrańsko a niewinnie zabili wojennika szczęśliwego, wodza dobrego i senatora wielce poćciwego, o czym napiszę niżej. Postojawszy tedy trzy dni pod Lachowicami w obozie moskiewskim, przy owych dostatkach, obfitościach wszelkiego prowiantu, ruszyliśmy się pod Borysów, fortecę także niepoślednią nad rzeką Berezyną. Tam stanęliśmy, spodziewając się jej dostać non vi, sed formidine. Staliśmy tam przez dwa mieniące, ale widząc, że dobrowolnie poddać się nie chcą, wiedząc przy tym, jak wiele nas gotuje się potęgi, umyślił wojewoda odstąpić tej fortece, jakoż i odstąpił. Żeby przecie nie próżnować, poszliśmy pod Mohilew białoruski, która forteca jest i wielka, i potężna nad samym Dnieprem. Starosta bratyański, 1 Taki - taczki. 2 Akomodować - wprawiać. 3 Boćwinkowie - pogardliwe przezwisko Litwinów od ich ulubionej po;-trawy - boćwiny. Działyński, ujęty pollicltationibus Lubomirskiego Jerzego, marszałka i hetmana, przysłał ordynans swojej chorągwi, żeby wyszła z dywizyej sub praetextu husarszczyzny, że ją quidem miał zhusarczyć. Skonfundowało to wojewodę bardzo, bo mu żal było nie tak chorągwie, lubo była bardzo dobra, ale Polanowskiego, na którego on też radzie siła polegał. Perswadował omnibus modis, prosił, żeby tego nie czynił; nie mogło to być. Że tedy nie mógł uprosić, musiał ich dimittere, jednak z przekleństwem, które z wielkiego żalu pochodziło, kiedy te wymówił przy pożegnaniu słowa: „Bodejże was tam i z rotmistrzem w pierwszej okazyej pozabijano!" Tedy tak się stało. Przyszli pod Czudnów; nazajutrz zabito rotmistrza, zabito dwadzieścia towarzystwa i czeladzi ze czterydzieści. Za odmianą miejsca zwykła się też mienić i fortuna. Sam Polanowski o włos że nie zginął. Nie chcąc tedy czekać wojewoda nieprzyjaciela przy owej tak wielkiej i ludnej fortecy, widząc, że melius est praeve-nire, quam praeveniri, poszliśmy tedy obviam panu temu Doł-gorukiemu tym traktem ku Krzyczowu1, żeby widział, że się przed nim kurczyć nie myślimy, i to samo wlazło mu w konsy-deracyą2 i zaraz trochę tępiej postępował ku nam; co przedtem szedł magnis itineribus, już potem nie tak, bo co uszedł trzy mile, to odpoczywał trzy dni. Właśnie to tak, jak mnie jeden wielki pan odpowiedział i rozkazał do mnie przez osoby poważne, że mię miał zapewne zabić. Ja też nie czekając owej niepewnej godziny, wolałem sobie upatrzyć i zbyć już tego myślenia prędzej, niżeli się go dłużej obawiać. Przyjechałem do niego na podwórze i posłałem chłopca, dając znać: że „pan mój, którego Wmść Pan deklarowałeś zabić, nie życząc WM. Pana turbacyej, szukając go po świecie na zabicie, póko bardziej nie schudnie, przyjechał tu i daje znać o sobie". Ów pan rekolligował się3, nie zabijał mię i przeprosił się ze mną. Tak 1 Krzyczów - miasteczko niedaleko rzeki Soży, dopływu Dniepru, 2 Konsyderacja - rozważanie, wzięcie pod uwagę. 3 Rekolligować się - opamiętać się. właśnie i pan Dołgoruki kwapił bardzo do nas, głosy puściwszy po fortecach, Moskwą osadzonych, żeby nam wszędzie zastępowali, kiedy będziemy uciekali; a jak my do niego poszli, zaraz mu fantazya przygasła. Stanęło tedy wojsko nasze nad rzeką Basią1, jak o pół ćwierci mile w szczerym polu. Jeszcześmy przecie nie dowierzali o tak wielkiej potędze nieprzyjacielskiej