They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Któż z nich myślał, że nóż był holenderski, muszkiet hiszpański, a ziemia pod nimi jak żar, jak brazas, czerwona jak ich skóra brazyliańska. Na grobli Portugalczycy, bez tchu i głosu w suchych jak wiór bambusowy gardłach, machali jeszcze beznadziejnie bronią, pękały wyschnięte wargi i omdlewały ręce. W przerażeniu gubił się właściwy sztych, noga osuwała się po sypkim piachu. A potknąć się - znaczyło dać plecy pod kopyta dragonów. Padali więc na kolana, koziołkowali po wydmie szarpani przez osty i kolczaste chaszcze. Kopyta koni szły naprzód, piechota na skrzydłach nacierała... Kurz, czerwony jak dym nad paleniskiem, gęstniał w pałającym słońcu, zakrywał miażdżoną armię Don Louisa. Hrabia Bagnuolo cofał resztki rozbitych wojsk na tyły grobli, w ciemny, odwieczny las... W pół godziny oddziały holenderskie, oczyściły pole, wpędziły w lasy resztki wojsk hiszpańskich i stanęły nad rzeką. Ucichła bitwa, żołnierz dopadł pluszczącej zimnej wody. Arciszewski przeczekał wiwaty szalejącego z radości żołnierza, uformował wszystkie oddziały nad rzeką. Przywołał kapelana obozowego Jana Osterdagh i polecił mu odmówić modlitwę. Gdy ucichł głos kapelana, Krzysztof powstał pierwszy z kolan. Nakazał ręką ciszę. - Dziękuję wam, żołnierze. Zwyciężyliśmy wroga Holandii i wroga tej nieszczęsnej ziemi. Niech żyją Ich Potęgi Stany Holenderskie i wolna od Hiszpanów Brazylia! Odpowiedziało mu tysiąc okrzyków. Powtórzyło je echo puszczy. Wtedy znów uciszył wrzawę i podniósł rapier: - Na chwałę Brazylii i Stanów Holenderskich, wszystkie kompanie ognia! Na trzeci dzień przed wieczorem wojsko Arciszewskiego podeszło wolnym marszem pod Peripuera, niosąc stu ciężko rannych i około pięćdziesięciu zabitych. Gdy żołnierze wylegli na brzeg morza, zobaczyli ze zdziwieniem kilkanaście żagli holenderskich. Niebawem dowiedziano się od żeglarzy, że admirałowie hiszpańscy, już posłyszawszy o klęsce swoich wojsk i śmierci wodza, zmienili pierwotny zamiar. Zamiast płynąć wzdłuż przewidywanego zwycięskiego szlaku Don Louisa w stronę Recifu, skierowali swe statki na Sao Salvador, by tam dać ochronę niedobitkom hiszpańsko_portugalskim. Toteż flota holenderska mogła wpłynąć bez bitwy na wody pod Peripuera. Admirał Lichthardt powitał salwą z dział zwycięskiego pułkownika, po czym zabrał na statek zwłoki padłych w boju Holendrów. Za kilka dni miał jeden z okrętów odpłynąć do brzegów Europy z radosną wieścią dla Westindyjskiej Kompanii, z żałobną dla rodzin zabitych żołnierzy. Jedno z ostatnich spoczęło na pokładzie ciało Berke Petersa. Wnieśli je dwaj nowo awansowani oficerowie - kapitan Foultons i lekko ranny porucznik Fernandez. Położyli je obok pokrytych gliną, sponiewieranych w bitwie zwłok Brandesa. Nie inaczej wyglądał Berke Peters w swych zakurzonych pludrach, w poszarpanych kaftanie upstrzonym pękami nawbijanych ostów. Leżał na wznak z otwartymi oczyma patrzącymi w gwiaździste niebo. Na jego martwą twarz nie padało dzisiaj światło gwiazd świecących nad kramem przy Antonienswaag i nad dachem domu Dory Tieman w rybackiej dzielnicy Amsterdamu. Oczy te były tak przerażone i smutne, prawie żywe, że Foultons klęknął przy trupie i położył mu na powiekach dwa duże pesety. Było to wszystko, co zdobył rysownik na wyprawie po brazylijskie złoto. Rozdział XVI Szybki jacht wysłany z Peripuera zawiózł do Recifu wiadomość o zwycięstwie. Rada Kompanii, nie chcąc zrazu wierzyć w prawdziwość meldunku, później nie posiadała się z radości. Nawet Stauhouver, który do niedawna forsował z uporem projekt cofania się wojsk aż pod Recif, odetchnął z ulgą, pomyślawszy o nagłym wzroście bezpieczeństwa swoich magazynów. Nie pamiętał w tej chwili, że nowe zwycięstwo pułkownika psuło mu inne w stosunku do niego plany, bo wskutek sławy rosnącej wokół niezwyciężonego wodza malała szansa ograniczenia jego samodzielności. Stauhouver był jednak zbyt sprytny, by ujawnić niechęć do pułkownika w chwili, gdy dzięki niemu mógł wstrzymać pośpieszne i tak kosztowne przerzucanie magazynów, nie troskać się o swój dobytek i własną skórę. Pierwszy więc wyraził w imieniu Rady zachwyt nad rozgromieniem wojsk Don Louisa de Roxas, pierwszy podał projekt urządzenia w Recifie tryumfu dla Arciszewskiego. Wyraził nawet chęć udania się w podróż do Amsterdamu, by złożyć raport Radzie Dziewiętnastu o klęsce Hiszpańsko_Portugalskiej. Tryumf zwycięskiego wodza odbył się z wielką paradą na rynku Recifu. Nie było zresztą na brzegu brazylijskim bardziej godnego i piękniejszego miejsca dla tak podniosłej uroczystości. Wyczyszczone, odświętnie odziane roty holenderskie, oddziały brazylijskie, murzyńskie i indiańskie, przeprawione spod Peripuera na statkach Lichthardta, zeszły na brzeg Pernambuco wśród wiwatującej ludności stolicy. Witały je okrzyki rozentuzjazmowanych mieszkańców miasta, bębniły bębny i biły moździerze. Ze starych, prawie stuletnich wież kościelnych górnego miasta Olindy odezwały się dzwony głoszące chwałę wojsk stojących na oślepiająco białym placu. Wojsko swobodnie uszeregowane zajęło wielką przestrzeń. Christians, zamykając lewe skrzydło, stał w cieniu podchodzącego tu lasu kokosowego, a Foultons i Fernandez docierali ze swymi piechurami prawie po brzeg wpadającej do morza rzeki Beberibe. Z tyłu, na wielkiej granatowej toni, pod smugą koralowej rafy, równej, jakby przez inżynierów wyciętej z granitowego bloku, ustawiły się żagle Lichthardta. Żołnierz stał w spiekocie słońca, słuchał mów pochwalnych, strzałów artylerii okrętowej i sam bił wiwaty z muszkietów, bo nikt tu dziś prochu nie oszczędzał