They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Grosze i miedziaki to wióry i śmieci, na które najgorszy obdartus patrzy z niewypowiedzianą pogardą. Dla tych zmyślnych narodów podróżny jest po prostu workiem złota, który trzeba jak najrychlej opróżnić. Każdy przykłada do tego rękę. Nawet rząd miesza się w to czasem. Odbiera ci twój kuferek i tłumok podróżny, ładuje je sobie na plecy, a do ciebie wyciąga rękę. W wielkich miastach tragarze muszą płacić do skarbca królewskiego dwanaście su i dwa grosze od podróżnego. Nie zabawiłem jeszcze kwadransa w Aix-la-Chapelle, a już dałem królowi Prus na piwo. * W Aix-la-Chapelle za obejrzenie relikwii ustalono napiwek dla rady kościelnej na sumę jednego talara (trzy franki siedemdziesiąt pięć centymów). [Przyp. aut.] LIST XIII ANDERNACH PODRÓŻNY STAJE W OKNIE. – PODRÓŻNY TRAFNIE OKREŚLA WSPANIAŁĄ ARCHITEKTURĘ ROGATKI TRONE W PARYŻU. – NA CO SIĘ ZDAŁO BYĆ CESARZEM WALENTYNIANEM. – CZY NA WIDOK UŚMIECHNIĘTEGO GARBUSA NALEŻAŁOBY POWIEDZIEĆ, ŻE UŚMIECHA SIĘ CHOCIAŻ CZY TEŻ DLATEGO, ŻE JEST GARBATY. – SEN UJRZANY NOCĄ W CZASIE WĘDRÓWKI PO POLACH. – KRAJOBRAZY ZMIENIAJĄCE SIĘ O ZMIERZCHU. – PEŁNIA KSIĘŻYCA. – I CÓŻ TAM WIDAĆ. – TAJEMNICZA BRYŁA NA SZCZYCIE WZGÓRZA. – PODRÓŻNY TAM IDZIE. – CO TO JEST. – PODRÓŻNY STUKA DO DRZWI. – JEŚLI NAWET KTOŚ TAM JEST, TO NIE ODPOWIADA. – „ARMIA SAMBRY I MOZY SWOJEMU DOWÓDCY." – HOCHE, MARCEAU, BONAPARTE. – DO JAKIEJ TO IZBY WCHODZI PODRÓŻNY. – TO, CO UKAZUJE MU SIĘ W ŚWIETLE KSIĘŻYCA. – PODRÓŻNY ZAGLĄDA DO DZIURY, GDZIE ZWISA KAWAŁEK SZNURA. – CO MU POWIEDZIAŁ GŁOS. – PODRÓŻNY WRACA DO ANDERNACH. – PODRÓŻNY OŚWIADCZA, ŻE TURYŚCI SĄ NIEMĄDRZY. – UROKI ANDERNACH. – KOŚClÓŁ BIZANTYJSKI. – UWAGA, JAKĄ CZWORO DZIECI I KRÓLIK UDZIELAŁY JEDNEMU Z WERSETÓW HIOBA. – KOŚCIÓŁ GOTYCKI. – O CO KONIE PRUSKIE PROSZĄ NAJŚWIĘTSZĄ PANNĘ. – STRAŻNICA. – AUTOR ZWRACA SIĘ Z KILKOMA SŁOWAMI DO WRÓŻKI. Andernach. Piszę do ciebie wciąż jeszcze z położonego nad brzegiem Renu Andernach, dokąd przybyłem przed trzema dniami. Andernach to stare, rzymskie municipium, a potem gmina gocka, istniejąca do dziś jeszcze. Widok z mojego okna jest zachwycający. Mam przed sobą, u stóp wysokiego wzgórza, odsłaniającego zaledwie wąski skrawek nieba, piękną wieżę z trzynastego stulecia, a z jej szczytu, tworząc uroczą zawiłość, jakiej nigdzie indziej nie widziałem, wystrzela druga wieża, mniejsza, ośmiokątna, o ośmiu frontonach, zwieńczona stożkowatym dachem; na prawo ode mnie Ren i śliczna, biała wieś Leutesdorf, ledwie widoczna między drzewami; na lewo cztery bizantyjskie dzwonnice wspaniałego, jedenastowiecznego kościoła, dwie przy portalu, dwie przy absydzie. Zarysy dwóch dużych wież przy portalu są nieharmonijne, osobliwe, ale wielkie; są to czworokątne wieże, zwieńczone czterema trójkątnymi, wąskimi ścianami, między które wsunięto cztery romby kryte łupkiem, co, łącząc się wierzchołkami, tworzą iglicę. Pod moim oknem jazgoczą w doskonałej zgodzie kury, dzieci i kaczki. W głębi, daleko, chłopi wspinają się po stokach winnic. Ale ów obraz nie wystarczył chyba owemu wybrednemu człowiekowi, który urządzał pokój, gdzie mieszkam; obok okna zawiesił inny obraz, zapewne jako odpowiednik pierwszego; rycina ta przedstawia dwa wielkie kandelabry stojące na ziemi, a napis na niej brzmi: „Widok Paryża." Długo łamałem sobie nad tym głowę, aż wreszcie odkryłem, że rzeczywiście jest to widok rogatki Tróne. Owszem, podobne. W dniu przyjazdu zwiedziłem kościół, piękny wewnątrz, lecz ohydnie pobielony. Cesarz Walentynian i jedno z dzieci Fryderyka Barbarossy byli tu pochowani. Ale nie pozostał po tym żaden ślad. Piękny Chrystus w grobie, w wypukłej płaskorzeźbie, postacie wielkości naturalnej, z piętnastego stulecia; rycerz z szesnastego wieku w reliefie płaskim, oparty o ścianę; na strychu mnóstwo polichromowanych posążków z szarego alabastru, bardzo piękne szczątki jakiegoś grobowca renesansowego; oto wszystko, co uśmiechnięty, garbaty dzwonnik mógł mi pokazać za mały, posrebrzany miedziany krążek, którego wartość odpowiada tu trzydziestu su. A teraz muszę ci opowiedzieć o pewnym zdarzeniu, o pewnym spotkaniu raczej niż przygodzie, które pozostawiło w moim umyśle jak gdyby niejasne, mgliste wrażenie jakiegoś snu. Po wyjściu z kościoła, który stoi prawie w polu, obszedłem miasto wokół