Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Wróciwszy stamtąd wizytował dalej diecezję, pełniąc gorliwie obowiązki arcypasterza. Doprowadził do tego, że nawet niepewni plebanie, którzy zaprowadzali na żądanie urzędów tę i ową zmianę, posiadającą już znaczenie zasadnicze, cofali te zmiany i utwierdzali się w wierności katolicyzmowi. Wielkie poparcie znalazł biskup w piśmie papieskim (breve) z 23 lutego 1842 r., w którym papież Grzegorz XVI ganił poczynione samowolnie zmiany i wzywał do odwołania niewłaściwych zarządzeń. Toteż zaczął biskup odwoływać nawet te drobiazgi obrządkowe, na które godził się pod przymusem, ażeby uniknąć sroższego nacisku w rzeczach ważniejszych. Odwoływał wszystko, bo chociaż drobiazgi owe nie posiadały znaczenia zasadniczego, ustępstwa owe bałamuciły lud. Na próżno wzywał biskupa gubernator lubelski w grudniu 1842 r., żeby zaniechał wszelkiego odwoływania. Ksiądz biskup Szumborski rozważał sprawę dalej gruntownie, aż w końcu w marcu 1844 r. wydał sławny swój list pasterski, w którym sam się oskarża, że zbłądził i prosi swą owczarnię o przebaczenie. Nie można bez wzruszenia czytać tej spowiedzi publicznej, owego listu pasterskiego, unieważniającego poczynione przed paru laty ustępstwa. Zaznacza w nim ks. biskup, że natychmiast po wydaniu zarządzeń z r. 1841 wyrzekano, iż te zmiany stanowią pierwszy krok do zerwania z Rzymem i zniesienia unii. Wielu obywateli i katolików zaniechało uczęszczania do kościołów unickich, odmawiało wsparcia swym proboszczom. Lud również zaczął opuszczać nabożeństwo. Jedynie nadzieja, że wierni nie będą przywiązywali większej wagi do poczynionych zmian, powstrzymała pasterza diecezji od niezwłocznego cofnięcia wydanych przepisów. Biskup przyznaje, że nie miał prawa zmieniać obrzędów kościelnych. "Zbłądzili my przeto - pisze w liście pasterskim - i zgorszyli Was. Najmilsi Bracia w Chrystusie i owieczki nasze i lękamy się pogróżki Chrystusa Pana. Biada temu, przez którego zgorszenie przychodzi (Mat. 18). Błagam przeto Was, najmilsi bracia w Chrystusie, przebaczcie ułomności, przebaczcie błąd mój, który uznaję, i odwołuję rozporządzenie z dnia 14/26 sierpnia 1841 r. wydane. Wróćcie się do dawnych zwykłych, a przez nas długo uprawianych ceremonii. Przywołamy na powrót odstręczonych od kościołów naszych i nabożeństwa ludzi pobożnych obojga obrządków, a przed światem udowodnimy, że opinia o nas wzięta perekińczyków (odstępców) była bezzasadna i fałszywa. Bezpiecznym sumienie nasze, położymy tamę zgorszeniom dalszym i ujdziemy odpowiedzialności przed Bogiem". Można sobie wyobrazić, ile przykrości musiał odtąd znosić od władz rosyjskich, ale ocalił unię w Chełmszczyźnie i na Podlasiu jeszcze do następnego pokolenia. Męczeństwem dało świadectwo katolickiej prawdzie w łonie unii cerkiewnej w latach 1837-1850 około 700 księży, którzy woleli wygnanie i więzienie, niż dać podpis na "dobrowolne złączenie" z prawosławną schizmą. Ale kapłanów unickich było w prowincjach objętych tym prześladowaniem na Litwie, Białorusi, Wołyniu, Podolu i Ukrainie 3900; więc 3200 wyrzekło się unii na rozkaz rządu. Okazało się przy tym, że głównymi obrońcami unii byli Polacy. Trzeba tę okoliczność podkreślić, albowiem z zagranicy (źle poinformowanej) dochodzą czasem krzywdzące głosy, jakoby Polska nie popierała należycie unii! Co więcej, zarzucają nam, że przeszkadzaliśmy wskrzeszaniu Cerkwi unickiej. Jest to oszczerstwo; przeszkadzać nikt nie myśli i nie będzie; tylko wielu Polaków mniema, że to jest trud nieprzydatny. Lud ruski przepojony jest w sprawach cerkiewnych cywilizacją bizantyńską, a w tej cywilizacji forma ma pierwszeństwo przed treścią. Wielu jest więc tego zdania, że lud ruski nie przejmie się katolicyzmem, dopóki nie zmieni obrządku na łaciński; wtedy dopiero uzna zmianę wyznania. Jeżeli zaś to jest niemożliwe, w takim razie unię dałoby się znowu utrzymać tylko z pomocą Polaków, porzucających obrządek łaciński - i znów na nowo błędne koło, bo taka unia byłaby tworem sztucznym