Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Ricky zgłosił się na ochotnika. Kramer uśmiechnął się ponuro. — Po części czuję się za to odpowiedzialny. Gdybym nie opowiedział Ricky'emu w Amsterdamie o mojej przygodzie na południu Francji, pewnie by się nie zgłosił. Ale jeśli może to stanowić jakąkolwiek pociechę, sam Doenitz zapewnił mnie, że nie zmniejsza to w żadnym stopniu jego szans na otrzymanie dowództwa. — Sądziłam, że Ricky jest teraz w morzu. Został mianowany pierwszym oficerem, wie pan? — Tak — przytaknął Kramer. — Słyszałem o tym. Pozostanie jeszcze jakiś czas na swojej łodzi. Zadanie z kontrwywiadu przyjdzie dopiero później, jak rozumiem. Ale to nie rozwiązuje naszego problemu, Greto. Co zrobimy z panią? Greta nie odzywała się, próbując zebrać myśli. Wiedziała na pewno, że najbardziej na świecie pragnie zostać żoną Ricky'ego. Chętnie oddałaby życie za niego. Ale za jego kraj? Targały nią sprzeczne uczucia. Zdawała sobie sprawę, że istnieje pewna logika, która spowodowała, że wybrano właśnie ją. Nie mogła tak naprawdę poświęcić się Ricky'enru, nie dzieląc jego poświęcenia na rzecz Niemiec. A Niemcy miały przecież prawo do niej się zwrócić. Jej matka i dziadkowie byli Niemcami. Jej ojciec ryzykował swe życie dla Niemiec. Czy mogła uczciwie uzasadnić odmowę służby dla Niemiec? A co ważniejsze — czy mogłaby stanąć przed Rickym i taką odmowę uzasadnić? Im bardziej zastanawiała się nad tą kwestią, tym wyraźniejsza była odpowiedź. Nie istniał żaden sposób, żaden w ogóle sposób pozwalający na uzasadnienie takiej odmowy. Kiedy podjęła już decyzję, doznała dziwacznego dreszczyku podniecenia. Zdawał się zaczynać od stóp i stopniowo przenikać całe ciało. Powodowała go myśl, że ona, Greta Mortensen, była oto gotowa prowadzić podwójne życie i wkroczyć na teren nieznany i jak dotąd dla niej niedostępny. Była gotowa stać się szpiegiem. Spojrzała Kramerowi prosto w oczy. — Podjęłam decyzję — powiedziała cichym głosem. — Ricky to dla mnie wszystko. Moje życie należy do niego. Nie chcę, żeby 165 moje poświęcenie dla niego było mniejsze od poświęcenia dla jego kraju. Wiem, że chciałby, żeby tak było. Kramer, mimo satysfakcji jaką miał manipulując innymi, wzruszył się jej spokojnym oświadczeniem. Ostry ból spowodowany uczuciem winy zdecydowanie pomniejszył radość tryumfu. Pamiętał wszak jeszcze znakomicie kobietę-dziecko z samolotu linii Londyn—Kolonia, świeżą absolwentkę szkoły średniej. Cechy dziecka dawno już zatarły się w osobie stojącej teraz przed nim. Pozostała w niej niewinność. Ale była to niewinność ducha, której — jak wiedział Kramer — nie naruszą upływające lata i nie zmieni korupcja. To była jej własność. Jaśniała z jej wnętrza. Nie usuną jej ani winy, ani wyrzuty sumienia. Niewinność ta wypływała z serca i natury istoty, która w instynktownych działaniach, niezależnie od sita umysłu, które oddzielało dobro od zła, zawsze szła za porywem serca. A serce to nie znało zła ani skazy, które są źródłem nie-godziwości. Kramer ujął rękę Grety. — Niemcy będą cię tak cenić, jak ty będziesz cenić Niemcy — powiedział. — Jesteś teraz jedną z nas, Greto. Nie zostaniesz sama. Ja służę ojczyźnie całym swoim życiem, w czas pokoju i w czas wojny. Witam cię jako jedną z naszego kręgu, który pracuje bez chwały, ale nie bez poczucia dobrze spełnionego obowiązku. Ricky byłby z ciebie dumny. — A na czym polega pańska rola w tym wszystkim, herr Kramer? — spytała Greta. — Nie bardzo to wszystko rozumiem. Kramer uśmiechnął się. — Chyba powiedziałem ci to kiedyś w zakamuflowany sposób, Greto. Kiedy byłem znacznie młodszy, kazano mi zdjąć mundur, odwiedzić obce kraje i pozbierać informacje, których potrzebowała marynarka. Więc tak dokładnie zrobiłem. Byłem oficerem wykonującym zadanie. Nadal nim jestem. Rok temu, a może dwa, zdjąłem mundur po raz ostatni, ale nadal jestem oficerem wykonującym rozkazy. Szczególnie interesują mnie sekrety Brytyjczyków. Takie mam zadanie, ale nie mogę o nim opowiadać. Wcale tego nie robię dlatego, że nienawidzę Brytyjczyków. Przeciwnie, bardzo Brytyjczyków lubię, ale to akurat nie ma najmniejszego znaczenia... — Zaśmiał się. — Uwielbiamy wydzierać sobie nawzajem sekrety — 166 , ]to taki rodzaj gry, w której uczestniczymy. Oni szpiegują nas, a my ich. — A co, jeśli będzie wojna? — spytała Greta. Kramer zasępił się. — Wcale nie chcemy wojny — stwierdził. — I jestem pewny, że ludzie w tym kraju też nie chcą wojny. Ale, w pewnym sensie, na tym polega szpiegowanie. Wojny mogą się zdarzyć. A poznanie tajemnic wroga może zdecydować o klęsce lub zwycięstwie. W ten sposób przyglądamy się jednak ponurej stronie zagadnienia. Miejmy nadzieję, że jeśli wybuchnie wojna, Niemcy i ten kraj znajdą się po jednej stronie. — Nie powiedział mi pan, czego oczekuje się od mojego ojca. Czy musi być w to wszystko raz jeszcze wmieszany? — To zależy od ciebie, Greto. Nasi ludzie uważali, że możecie we dwoje tworzyć zespół. Ja natomiast sądzę, że ojca należy od wszystkiego odsunąć na tyle, na ile będzie to możliwe. Brytyjczycy rzeczywiście mogli go podejrzewać poprzednim razem. Lepiej byłoby, gdyby go w to tym razem nie mieszać