They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Prawdziwa księżniczka. A ja podejrzewałam, że fantazjujesz... -Panie pozwolą - wmieszałem się. - Jej wysokość księżniczka Tatiana Orłow, fru Ingrid Roslin. -Miło mi poznać - powiedziała księżniczka. - Tomasz sporo o tobie wspominał i zawsze w samych superlatywach. -I wzajemnie - Ingrid dygnęła. -Rozgaszczajcie się proszę - powiedziałem gestem wskazując fotele. - Ja na chwilkę. Pobiegłem do kuchni. Wyciągnąłem Maćkowe ciasto. Było całkiem całkiem, nawet łobuz nie przypalił ale w środku było trochę zakalca. Pociachałem je ładne, położyłem na talerzu. Z szafki zabrałem mniejsze talerzyki i łyżeczki oraz dwa lichtarze ze świecami. Wróciłem do biblioteki, rozstawiłem to na stole. zapaliłem świece i osadziłem je w lichtarzach. -Częstujcie się proszę - zachęciłem. Pobiegłem na piętro. Z szafki wydobyłem butelkę wina Chatenau, potem znowu pobiegłem do kuchni skąd przyniosłem kieliszki. Połowa była nie od kompletu, ale to chyba nie szkodziło. Zresztą nie miałem innych. -Poczekajmy na Maćka - powiedziała księżniczka. - Aż tak nam się nie spieszy. Stały sobie z Ingrid koło kominka i o czymś rozmawiały. Podszedłem do Mikołaja, który wędrował powoli wzdłuż półek i odczytywał tytuły książek. -I jak wam się podoba moja biblioteka? -Cóż, gdybym nie widział biblioteki w Nowoorłowie, zrobiła by na mnie większe wrażenie, ale i tak jest na co popatrzeć. -Gdyby wam coś wpadło w oko to mogę pożyczyć. -Chwilowo nie skorzystam z oferty. Czytam Bułhakowa. Chcę poznać wszystkie jego utwory. Dużo mi jeszcze zostało... Przyszedł Maciek. Musiał gnać całą drogę jak wariat. Przywiózł pudełko czekoladek. Postawiłem na stole i zasiedliśmy. Ciasto było dziwnie gumowate i trafiały się w nim gruzełka czegoś w rodzaju plastiku, ale goście byli na tyle dobrze wychowani, że nie zwracali na to uwagi. -Jak ci się u mnie podoba? - zagadnąłem księżniczkę. -Bardzo tu miło - powiedziała. - Tylko trochę trzeba by jeszcze poprawić to i owo. Machnęła ręką w stronę podłogi. Faktycznie, podłogę trzeba było wymienić, bo tylko pod regałami dałem nowe deski. -Na dniach odbiorę trochę pieniędzy, i zabieram się za remont - wyjaśniłem. - Trzeba będzie włożyć dużo pracy, ale chyba warto. Ponad sto sześćdziesiąt metrów powierzchni użytkowej. -A co na górze? -Osiem pokoi. -Nie lepiej cztery większe? -Zawsze chciałem mieć dużo. Ponadto myślałem, żeby podrzucić parter jeszcze o pół metra do góry. Biblioteka jest za niska do swojej powierzchni. Kiwnęła głową z roztargnieniem. Derek tłumaczył Ingrid nasz dialog na norweski. Mówił po norwesku chyba odrobinę gorzej niż ja. Brakujące słowa uzupełniał szwedzkimi. Zaraz po poczęstunku zaczęli się zbierać. Hrabia wyciągnął telefon komórkowy i zamówił taksówkę. Księżniczka poszła się przebrać. Gdy po chwili wróciła Ingrid wyrwał się jęk zawodu. Księżniczka przestała być księżniczką. Założyła z powrotem jeansy i kurtkę od dresu, a na nogach miała adidasy. -Rozczarowałam cię moja droga? - zdziwiła się Tatiana. -Myślałam... -Weź to na pamiątkę naszego spotkania - podała jej nieduży pakuneczek. - I niech ci służy. -Dziękuje, ale... Nadszedł taksówkarz. Powiedział, że już podjechał. Derek obrzucił go uważnym spojrzeniem i kiwnął głową. Poszli. Odprowadziliśmy ich aż do drogi. Hrabia oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie pobruździł. Zajrzał pod samochód, a potem pod maskę i do bagażnika. Oględziny widać zadowoliły go bo znowu kiwnął głową i załadowali się do środka. Księżniczka ucałowała nas we trójkę na pożegnanie. A potem odjechali. Machaliśmy jeszcze chwilę. A potem wróciliśmy do domu. Maciek był w stanie euforii. -Pocałowała mnie - powiedział z zachwytem. - Nie będę mył tego miejsca do końca życia! Ingrid parsknęła śmiechem. -Umyjesz, umyjesz a potem pogadamy o okupie - powiedziałem. -Jakim okupie? - zaciekawił się. -Wspominałeś o jakiejś Sylwii, ja oczywiście nic nie pisnę, ale nie myśl, że będę milczał za darmo! Błysnął zębami w amerykańskim uśmiechu. -I tak nie masz jej adresu. Ingrid odpakowała swój prezent. Pakunek zawierał w środku nieduże pudełeczko oklejone jasną skórą. Wewnątrz znajdował się komplecik biżuterii: Wisiorek, broszka, dwa kolczyki i pierścionek. -Ładne - powiedziała. - Ojej to złoto. Są próby. Wziąłem kolczyk do ręki i przyjrzałem mu się uważnie. Zielony kamień jak kropla rosy lub łza, do tego zawieszka. Faktycznie kolczyk miał wybite próby. Ona tymczasem oglądała pierścionek. -Tomaszu - powiedziała - Może to głupio zabrzmi, to moje pytanie, ale czy umiesz odróżniać brylanty od cyrkonii? Wziąłem od niej pierścionek. Pośrodku tkwił nieduży kamyczek rozsiewający wokoło kolorowe rozbłyski. Otaczał go wianuszek mniejszych czerwonych. Wyglądało to jak główka kwiatka, obok był listek ułożony z zielonych kamieni. Podszedłem do szyby i delikatnie pociągnąłem. Powstała matowa rysa. -Głowy dać nie mogę, ale to chyba brylant. Ktoś zapukał. Sven. -No hej - zagadnął. - Zaszedłem zapytać kogo mam wpisać do raportu jako waszego gościa