They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Słuchaj, wiem, że nie- którzy z was, z Samotnej Gwiazdy, jeżdżą konno. Kate uśmiechnęła się szeroko. - Złotko, zaczęłam jeździć, za- nim nauczyłam się siedzieć, właściwie jeszcze nawet przed uro- dzeniem. Nie mów mi, że macie w tym mieście konie! - Mamy, ale myślałam raczej o naszym domu za miastem. Mamy tam tylko małą stajnię, ale w okolicy jest trochę uroczych miejsc. - To bardzo miłe z twojej strony. Nie wiem tylko, jak bardzo będę tu zajęta; powinnam spędzać jak najwięcej czasu na prze- konywaniu twojego rządu, że jesteśmy nieszkodliwi. - Przedstawię cię odpowiednim ludziom - zaproponowała Brun. -1 nie będą to takie nudne przyjęcia jak dzisiejsze. - To wcale nie było takie złe - zaprotestowała Kate. - Zwa- żywszy na okoliczności... -1 mrugnęła do Brun. 199 ROZDZIAŁ DWUNASTY Nie minął tydzień i Kate przeniosła się do Appledale. Brun zabrała ją na obiad z Viktorem Barraclough i urządziła przy- jęcie, na którym spotkała się z grupą młodszych krewnych kla- nu. Kobieta z Samotnej Gwiazdy okazała się życzliwa, rado- sna i przyjazna. Ubierała się w krzykliwie jaskrawe kolory i każdego ranka poświęcała dużo czasu na układanie włosów, ale poza tym mogłaby być starą przyjaciółką. Brun opowiada- ła jej przy śniadaniu i w przerwach między różnymi spotka- niami wszystko, co wiedziała o interesach rodziny i machina- cjach wuja. Podczas następnej wizyty Harlisa Brun po raz pierwszy wi- działa Rangera w akcji. Schodziła właśnie po schodach, kiedy rozległ się gong przy drzwiach. Kate gestem zwolniła pokojówkę i sama podeszła do drzwi. Brun zatrzymała się na schodach, by zobaczyć, co się będzie działo. - Cześć, jestem Kate Briarly - usłyszała, jak Kate przedsta- wia się Harlisowi. - Chcę zobaczyć się z Brun - burknął Harlis. - Być może, ale nie wiem, kim pan jest - skłamała Kate; Brun pokazała jej zdjęcia wuja. - Harlis Thornbuckle. A teraz zawołaj tu Brun. Rozległo się stęknięcie. - Panie Thornbuckle... - wycedziła lodowatym tonem Kate. - Lordzie Thornbuckle. - Tam, skąd pochodzę, dobrze wychowany gentleman nie prze- pycha się obok damy. - Nie jesteś damą! I uderzyłaś mnie! 200 ZMIANA DOWÓDZTWA - To całkiem możliwe, ale pan mnie popchnął, a na to nie mogę pozwolić. Teraz proszę być miłym i poczekać tu chwilę, a ja pój- dę sprawdzić, czy Brun ma czas, żeby się z panem zobaczyć. - Lepiej, żeby miała, bo... - Żadnych gróźb! Wie pan, że Brun wciąż jest chroniona ze względów bezpieczeństwa; nie chciałby pan chyba zostać wyko- pany i spędzić noc w więzieniu. - Drzwi zatrzasnęły się cicho, a kiedy Brun zeszła kilka stopni w dół, zobaczyła Kate opartą 0 drzwi i trzęsącą się ze śmiechu. - Zamknęłaś drzwi przed nosem wujowi Harlisowi - stwier- dziła z uśmiechem. - Mam nadzieję, że twój ojciec był lepszy od niego, Brun, bo ten człowiek głowę ma chyba tylko do noszenia kapelusza. - Był znacznie lepszy - zapewniła ją Brun. - Ale lepiej z nim porozmawiam. - Sięgnęła do drzwi, lecz Kate powstrzymała ją. - Nie, idź do salonu i usiądź wygodnie. - Kiedy tam dotarła, usłyszała, jak Kate ponownie otwiera drzwi i - tym razem nad wyraz uprzejmie - zaprasza Harlisa do środka. - Gdzie jest twoja matka? - zapytał ostro mężczyzna, gdy tyl- ko wpadł do salonu. - Nie jestem pewna - odpowiedziała Brun. Jej matka mogła być w łóżku, jeść, wyjść na przejażdżkę; wszystkie te odpowie- dzi były lepsze od stwierdzenia, że jest na Sirialis. - Do diabła, ona nie ma prawa zabierać rodzinnej własności, skoro testament podano w wątpliwość! - Jakiej własności, wujku Harlisie? - Sirialis! Założę się, że właśnie tam poleciała! - To duży wszechświat, panie Thornbuckle - odezwała się Kate, uprzedzając Brun. - Czemu sądzi pan, że jest właśnie tam? 1 jaką to panu robi różnicę, jeśli faktycznie tam poleciała? Nie może zabrać całej planety. Harlis wbił w nią wściekłe spojrzenie i zaczerwienił się. Brun ledwie powstrzymała się od śmiechu, tak niedorzecznie wyglądał. - Lepiej, żeby niczego nie zabierała z posiadłości - oświad- czył w końcu. - Mam zakaz sądowy. 201 Elizabeth Moon Brun poczuła zimno do szpiku kości, ale znów odezwała się Kate. - Zakaz sądowy dysponowania posiadłością? A więc nie za- kwestionowanie testamentu? - To nie pani sprawa, ale nie wolno jej dysponować żadną włas- nością do czasu rozstrzygnięcia sprawy przez sąd. - Pozwoli pan, że rzucę na to okiem, panie Thornbuckle. - Kate wyciągnęła dłoń i ku zaskoczeniu Brun wuj podał jej wy- druk. Kate przejrzała go, unosząc starannie przyczernioną brew. - Może tutaj to legalne, ale z pewnością nie u mnie w domu - oświadczyła w końcu. - Macie tu bardzo dziwny system prawny