Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Były próbą robienia dobrej miny do złej gry. Niewielu ludzi umie oprzeć się pokusie usprawiedliwiania swojego postępowania troską o dobro publiczne. Labienus zrozumiał, że dokonał błędnego wyboru. Zwiodła go własna ambicja. Z tego powodu udawał teraz przede mną, a nawet zapewne przed sobą, iż przyłączył się do Pompejusza nie dlatego, że przewidywał jego zwycięstwo, lecz raczej dlatego, że uznawał jego sprawę za moralnie i politycznie bardziej godną poparcia. Naturalnie był to zupełny nonsens. Sam siebie zapewniałem wiele razy, że był to nonsens. Wracałem jednak do tego listu, wydobywając go ze skrytki i zastanawiając się nad jego przesłaniem. Odczuwałem nawet pokusę pokazania go młodemu Oktawiuszowi. Oczywiście w okresie mojego zauroczenia chłopcem. Roztropność mnie powstrzymała. Mogłem kochać młodzieńca do szaleństwa, ale nie byłem tak zaślepiony, aby zakładać, że można mu było zaufać, iż nie doniesie Cezarowi o istnieniu tego kompromitującego listu. Przychodzą mi teraz do głowy słowa, jakie miał wypowiedzieć Cyceron na wieść o dezercji Labienusa. „Labienus jest bohaterem. Nie dokonano nigdy wspanialszego czynu. Jeśli nic innego z tego nie wyniknie, dopiekł przynajmniej Cezarowi. Wojna domowa spadła na nas nie z powodu wzajemnych kłótni, lecz z powodu jednego zepsutego i ambitnego obywatela”. Bunt, jak myślałem w owym czasie. Po Mundzie odszukałem ciało Labienusa. Na jego twarzy gościł spokój. Czy uroniłem łzę? ROZDZIAŁ 11 Ogólna radość i uczucie powszechnej szczęśliwości towarzyszyło zakończeniu wojen. Nawet ci, którzy popierali pokonane stronnictwo, nie mogli ukryć ulgi z powodu położenia kresu straszliwym wojnom domowym. Wszyscy czuli, jakby odjęto im wielkie brzemię. Kobiety - uszczęśliwione tym, że ich synowie, mężowie i kochankowie nie będą już składani w ofierze Marsowi - łączyły się w pochwałach dla Cezara. Tej jesieni w rodzinach arystokratycznych została poczęta niezwyczajnie wielka liczba dzieci. Gdy Longina doniosła mi o swoim stanie, nic bardzo wierzyłem, że to ja jestem ojcem. Senatorowie prześcigali się nawzajem, składając propozycje zaszczytów dla Cezara. Cyceron, co warto podkreślić, chociaż zachęcał do ich uchwalenia, zalecał zarazem, aby „nie przekraczały granic ludzkiej godności”. Ale władza przyciąga kreatury i wkrótce przekroczono owe granice. Było rozsądne zarządzić budowę świątyni ku czci Łagodności, albowiem nikt nie mógł zaprzeczyć, że, z wyjątkiem Hiszpanii, łagodność Cezara wobec pokonanych przeciwników zasługiwała na uznanie, zaszczyt dla samego Cezara i dla ludu rzymskiego generalnie. Gdy myślało się o tym, jak barbarzyńscy książęta i ludzie Wschodu zwykli urządzać hekatombę z pokonanych rywali, okazana przez Cezara łagodność odnawiała dumę z Romanitas (używam słowa, które stawało się wówczas modne). Można uznać za właściwe, że mój kuzyn Marek Brutus, który był tak wymownym przykładem wielkoduszności dyktatora, wniósł w Senacie wniosek w tej sprawie. Tym bardziej że niewielu ludzi podzielało mój krytycyzm wobec jego ciężkiej dykcji i pompatycznych frazesów. Wedle powszechnej opinii Brutus przemawiał w sposób godny swoich arystokratycznych przodków. Nigdy nie zrozumiałem, jak to się dzieje, że Marek tak łatwo zyskuje największe pochwały. Przypuszczam, że było coś w jego zachowaniu - w jego braku humoru, niezdolności do ironii - co odpowiadało tępakom stanowiącym większość na każdym zgromadzeniu. Cezar w szlachetnym, ale i pełnym zakłopotania geście nakazał przywrócić posągi Pompejusza w miejscach, z których je usunięto. Cyceron oświadczył wówczas, że „stawiając na nowo posągi Pompejusza, ustanowił Cezar swój własny po wsze czasy”. Ten retoryczny kwiatek został powitany z głośnym aplauzem. My, wierni przyjaciele i współpracownicy Cezara od pierwszych groźnych dni wojny domowej, byliśmy oburzeni służalczością przejawianą teraz przez ludzi, którzy poprzednio nazywali go dziką bestią. Ale właściwie trudno to było uznać za niespodziankę