They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Nikt w całej Shilmi-ście nie wątpi w szczerość twoich intencji ani w to, że całym sercem jesteś po stronie puszczy. - Pochlebstwo? - warknął, a w jego głosie brzmiał gniew, jakiego Danica nigdy dotąd nie doświadczyła. Zakłopotana, cofnęła się o krok. - Oo - jęknął Pikel. - Ni masz prawa mówić w tyn sposób do damy - warknął Ivan, klepiąc głośno ostrzem topora o otwartą dłoń. Cadderly pokiwał potakująco głową, ale nie pozwolił, by zamieszanie przemogło jego narastającą determinację. - Przywołanie musi poskutkować - oznajmił. - Nie mamy niczego innego. To ostatnia nadzieja Shilmisty. - No to ni mamy nic - burknął tym samym tonem Ivan. - Sam żeś słyszał, co ci powiedziała ta wróżka. Jezdeś w złem miejscu, chłopcze. Shilmista nie przyjdzi na twoje wezwanie. Cadderly rozejrzał się wokoło, lustrując drzewa, które go oszukały, w poszukiwaniu ucieczki przed ewidentną ostatecznością słów driady. I nagle coś mu przyszło do głowy - coś tak prostego, że nikt z nich dotąd o tym nie pomyślał. - Hammadeen wcale tego nie powiedziała - rzekł do Ivana. Odwrócił się, by poinformować pozostałych o swoim odkryciu. Danica przekrzywiła głowę z zaciekawieniem. - Słowa driady były raczej oczywiste - zaoponowała. - Hammadeen stwierdziła, że jesteśmy w złym miej scu - odparł Cadderly. - Zrozumieliśmy, że pod mianem złego miejsca ukrywa się cała Shilmista. Hammadeen powiedziała, że drzewa z tego rejonu usłyszały zew. Jak szeroki był rejon, o którym wspomniała? - Co ty tam gadasz? - rzucił ostro Ivan. - A jaki może być to inny miejsce? - Zastanów się, gdzie byliśmy, kiedy Elbereth odczytywał inkantację - powiedział Cadderly. - Na polanie - odparł natychmiast Ivan. - Ale te drzewa w zagajniku! - rzekł Cadderly. - Pomyśl o drzewach. - Ja tam ni odróżniam jednego drzewo od drugiego - zaprotestował Ivan. - Spytaj mego brata, jeźli chcesz wiedzieć... - Nie chodzi mi o gatunki drzew - wyjaśnił Cadderly - lecz o ich wiek. - Obóz był otoczony przez młode drzewa - uświadomiła sobie Danica. - Nawet sosny wokół polany nie były takie wysokie. - Tak, zbyt młode - wyjaśnił Cadderly. - Te drzewa nie żyły, kiedy Dellanil zaintonował prastare słowa, nie żyły nawet, gdy Galladel usiłował obudzić las. Nie istniały, kiedy powietrze w Shilmiście przesycone było atmosferą magii... - Co to za różnica? - spytała Danica. - Czary... - To nie jest magiczne zaklęcie - przerwał jej Cadderly. - To zew do niegdyś żyjących i czujących strażników lasu. Nowe drzewa mogą nadal mówić tak, że słyszą je driady, ale utraciły już zdolność chodzenia u boku elfów. Jednak te najstarsze, które pamiętają czasy Dełlanila, może wciąż jeszcze to potrafią. - Jeżeli jakieś zostały - mruknęła Danica. - To wątpliwe - wtrącił Kierkan Rufo, przerażony, że ogarnięty nowym zapałem Cadderly mógłby zmusić ich, by pozostali w puszczy dłużej, niż on sam miał ochotę. - Och, zostały, zostały - dobiegło nagle z boku. Elf, którego żadne z nich nie znało, wychynął z zarośli o kilka stóp od nich i uśmiechnął się, widząc gniew na obliczu Ivana i zakłopotanie malujące się na twarzach pozostałych. - Przepraszam, że podsłuchałem waszą rozmowę - rzekł - ale była zbyt interesująca, abym mógł się wtrącić, a teraz chciałbym wam tylko powiedzieć, że w Shilmiście nadal jest pewien zakątek, gdzie rosną drzewa pamiętające czasy króla Dellanila. Jest to zagajnik ogromnych dębów znajdujący się na zachód stąd. Miejsce to nosi nazwę Syldritch Trea, Najbardziej Stare Drzewa. - Czy król Galladel udał się do Syldritch Trea, kiedy jego przywołanie zawiodło? - spytał Cadderly, niejako dla pewności, w głębi duszy znał już bowiem odpowiedź. Elf zamyślił się przez chwilę, po czym odparł. - Nie. Chyba nie. Ale króla Dellanila również nie było w Syldritch Trea, kiedy przywoływał drzewa - odparł. - Błagam, sprowadź tu Elberetha, tylko szybko - ponaglił go Cadderly, ignorując ostatnie słowa. - Być może los Shilmisty nie jest jeszcze przesądzony. - Elf skłonił się lekko i zniknął, rozpływając się w mgnieniu oka wśród zarośli