Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
* Czasami się o to martwię. Jest przystojny i nawet ja go lubię. Ale ufam Merrie. Nie zrobiłaby mi tego. Anna stłumiła impuls, który kazał jej powiedzieć, że ludzie są tylko ludźmi, a jeśli czują się samotni, potrafią dopuszczać się największych szaleństw. * Jesteśmy sobie wierni - dodał Steve. * I za to was podziwiam - mruknęła. Zdawała sobie sprawę, jaki jest samotny i nieszczęśliwy. A jednak nigdy nie pozwolił sobie na jakiekolwiek zaczepki pod jej adresem. Meredith miała szczęście. Może zresztą oboje je mieli. Anna miała nadzieję, że tak jest - ze względu na Steve a. * Nie wierzę w romanse. Poza tym Meredith od razu by się zorientowała. Uważam, że trzeba być wobec siebie uczciwym, to jedyne wyjście. - Od czasu wyjazdu Meredith minęły prawie cztery miesiące. Mieszkanie z dala od siebie było chyba najtrudniejszą próbą, jaką przeszło ich małżeństwo. Steve spędzał weekendy samotnie, nie miał z kim porozmawiać wieczorami, gdy wracał ze szpitala, nie miał z kim narzekać na pracę, śmiać się czy kochać się nad ranem. Ta sytuacja dotkliwie dawała mu się we znaki... ale przecież nie mogła trwać wiecznie. Steve nie chciał sobie pozwolić na jednorazowy wyskok, który by nieodwracalnie zniszczył ich małżeństwo. Powiedział to Annie wprost. * Więc lepiej stąd uciekaj, zanim któreś z was się załamie. Za dużo samotności, za dużo drinków i nieszczęście gotowe. Steve pokiwał głową i westchnął. * Wiem. - Zaczął się już poważnie zastanawiać nad przyjęciem pracy w pogotowiu SF General. Sam czuł, że rozłąka może zaszkodzić ich związkowi. - Meredith zaproponowała, że rzuci pracę i wróci, ale nie chcę, żeby się tak poświęcała. To by nie było w porządku. * Jesteś bardzo miłym facetem. Mam nadzieję, że Meredith cię docenia. * Na pewno - powiedział zdecydowanie, ale kiedy wrócił do domu, przyłapał się na rozmyślaniach o Annie i paskudnej klitce pełnej karaluchów, w której mieszkała z córeczką. Zasługiwała na coś lepszego. Życie bywa czasem wyjątkowo niesprawiedliwe. On i Meredith żyli dostatnio 143 f tacy ludzie jak Callan Dow i były mąż Anny byli jeszcze bogatsi, a ta biedna kobieta nie miała prawie nic. A jednak najwyraźniej jej to nie przeszkadzało. Najważniejszy był dla niej sens pracy, którą wykonywała. Położył się do łóżka samotnie - prawie się już do tego przyzwyczaił - i zaczął myśleć o tym, co powiedziała Anna. Rzeczywiście wkrótce jedno z nich musi się poczuć zbyt samotne albo poznać kogoś interesującego.. . Sama myśl o tym była przerażająca. Nie, to się nie mogło im przydarzyć. Tej nocy leżał bezsennie, myśląc najpierw o Meredith, potem o Annie i Felicji. Cieszył się, że znalazł przyjaciółkę. Znał ją tak krótko, a już stała się mu bliska. Rozdział trzynasty Wyjazd, który Callan zaplanował dla kadry kierowniczej, miał trwać cztery dni. Zarezerwowano miejsca w hotelu na Mau-oa Lani, jednej z hawajskich wysp. Zaproszono ponad trzydzieści osób osiemnaście z nich zabierało swoich małżonków, więc grupa okazała się całkiem liczna. Organizacja wycieczki wyglądała jak planowanie wojny. Trzeba było pomyśleć o posiłkach, codziennych rozrywkach, przyjęciach, pokazach tańca hula i oczywiście zebraniach. Na dzień przed wyjazdem Meredith była bliska załamania. Miała ochotę zebrać wszystkich uczestników wycieczki w jednym pomieszczeniu i podłożyć ogień. Pożaliła się Calowi, ale tylko się roześmiał. * Podczas takiego wyjazdu dorośli ludzie zamieniają się w dzieci -jęknęła, gdy układali grafik zebrań. Musiały odbywać się rano, żeby później uczestnicy wycieczki mogli pograć w tenisa lub golfa, pójść na plażę, zakupy czy zrobić sobie wycieczkę po wyspach. Nie mogły być także za długie, zbyt nudne czy męczące. Prawdę mówiąc, odgrywały rolę raczej spotkań integracyjnych. Tyle, że pracownicy nagle zaczęli życzyć sobie pokojów z widokiem, specjalnych posiłków, a dwie osoby zażądały nawet masaży. * Dajcie z siebie wszystko - powiedział Cal do Meredith i dwóch kobiet odpowiedzialnych za organizację. Meredith brała w tym udział ze względu na kontrolę wydatków. Cal ufał jej bezgranicznie. * Powinieneś im dać po czeku i wysłać do Las Vegas - mruknęła niechętnie. 144 * Wypróbujemy to w przyszłym roku - oznajmił z niezmąconym dobrym humorem. Cieszył się na ten wyjazd i żałował tylko, że nie mógł zabrać dzieci. Znał dobrze ten hotel, bo już się w nim zatrzymywał, i wiedział, że dzieciom też by się spodobał. Ale wycieczka była przeznaczona tylko dla dorosłych, choć wszyscy zachowywali się jak banda smarkaczy. Jeszcze przed wyjazdem rozgorzały kłótnie o zakwaterowanie. Kilka osób znało hotel i miało swoje wymagania co do stron budynku, widoków i klimatyzacji. Meredith poinformowała Steve a o wycieczce i zaprosiła go, ale miał dyżur i nie mógł się wyrwać ze szpitala. * Będę za tobą tęsknić - powiedziała w przeddzień wyjazdu. * Nawet się nie zorientujesz, że mnie nie ma. Coś mi się wydaje, że wychodzisz ze skóry, żeby wszyscy byli zadowoleni. - Cieszył się, że Meredith będzie miała chwilę oddechu. Mimo oczywistych kłopotów na pewno zdoła odpocząć. Ona sama nie była tego taka pewna. Na razie organizacja wszystkiego kosztowała ją wiele sił i nerwów. W dniu wyjazdu wszyscy byli w dobrym humorze. Pracownicy Callana zjawili się na lotnisku ubrani w najróżniejsze stroje, od białych lnianych garniturów po hawajskie koszule. Wyglądali jak grupa turystów. Kiedy wreszcie Meredith mogła zająć miejsce obok Cala, była zupełnie wykończona. Zaledwie parę osób leciało pierwszą klasą. Pozostali siedzieli w klasie turystycznej Meredith zarezerwowała miejsca z dużą zniżką