They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Na okładce tego dzieła widnieją nazwiska wielce czcigodnych i zasłużonych kynologów, którzy poniewczasie odżegnują się od jego treści. Książka jest atrakcyjnie wydana, a jej cena nader umiarkowana. Moją negatywną recenzję pominięto milczeniem, a książka jest dostępna tak w sklepach, jak w bibliotekach. Jakże wiele szkody ta ogólnie dostępna publikacja wyrządzi dbałym o psy właścicielom i ich podopiecznym, którzy zechcą oprzeć się na "fachowej" literaturze! Jako psi behawiorysta upatruję źródła większości problemów, jakie mają właściciele ze swoimi psami, w fałszywym rozumieniu normalnego psiego zachowania. Zdarzają się, bez wątpienia, psy o chwiejnej psychice i złym temperamencie, u których cechy te są uwarunkowane genetycznie, ale ich liczba jest znacznie mniejsza niż wskazywałaby liczba eutanazji, dokonywanych z wymienionych powodów. Nie zawsze też wina złych psich zachowań spoczywa jedynie na właścicielu. Twierdzenie, że "nie ma głupich psów, są tylko źli właściciele" niekoniecznie musi być prawdziwe. Dlaczego psy objawiają czasem zaburzenia zachowania, które z pozoru wydają się być nie do rozwiązania? Czytając tę książkę przekonacie się, jak wiele okoliczności trzeba wziąć pod uwagę przed postawieniem diagnozy, czy to pies jest przebiegłym szelmą, czy też właściciel głupcem. Książka podzielona jest na trzy części. Część pierwsza wyjaśnia zachowania psów i ich przyczyny. Druga traktuje o najczęściej występujących zaburzeniach zachowania psów i sposobach ich rozwiązywania. Część trzecia to łatwy w użyciu przewodnik dla tych, którzy mają kłopoty z zachowaniem się ich podopiecznych. Jako właściciel, trener, wystawca i sędzia znam doskonale blaski i cienie, jakie przynosi zajmowanie się trudnymi zwierzętami. Wiem też doskonale, że wiele z tych problemów można rozwiązać, o ile uda się ustalić jakie są ich przyczyny. Tylko wtedy, gdy rozumiemy w jaki sposób pies się uczy, będziemy w stanie nauczyć go prawidłowego reagowania na nasze komendy, co zdecydowanie różni się od wpajania mu naszego systemu wartości. Aby postępować właściwie, musimy spojrzeć na życie psa w ludzkim stadzie z jego punktu widzenia. Innymi słowy musimy zacząć myśleć jak pies! CZĘŚĆ l CZYM JEST PIES? 1 POCHODZENIE PSA W książce zapisów miałem zanotowane: poniedziałek, 9 rano - pani Gort z dwuletnim samcem rottweilerem - agresywny w stosunku do ludzi. "Cóż za radosny początek nowego tygodnia" - zdążyłem pomyśleć, a już usłyszałem zajeżdżający samochód. Zupełnie wtedy nie przypuszczałem, jak ważny będzie ten przypadek dla dalszej mojej działalności. To on uświadomił mi, że w leczeniu zaburzeń beha-wioralnych znacznie ważniejsze jest ustalenie przyczyn złego zachowania, niż koncentrowanie się li tylko na objawach. Kiedy wyszedłem, aby powitać moich pacjentów, uderzył mnie widok kruchej starszej pani, dobrze po sześćdziesiątce, trzymającej się zderzaka i desperacko usiłującej utrzymać się na nogach. Od razu zobaczyłem przyczynę tych rozpaczliwych wysiłków - w drugiej ręce trzymała smycz, na której wisiał wielki, rozwścieczony rottweiler. Sytuację pogarszało to, że jego złość była skierowana wyraźnie przeciwko mnie. Jednocześnie nawiedziły mnie dwie myśli "Czy ona będzie w stanie go utrzymać" i "Czemu kobieta w jej wieku wybrała sobie tak dużego psa". Żeby nie przedłużać tej historii nadmiernie - jakoś udało się psa opanować. Okazało się, że obecna właścicielka nie tyle wybrała sobie takiego potwora, ile go odziedziczyła. Pani Gort była gospodynią domową emerytowanego oficera. Rudi, bo tak nazywał się pies, był jego własnością. Kiedy pan zmarł, zapisał swojej gospodyni w testamencie zarówno dom, jak i rottweilera. Zapisowi testamentowemu towarzyszyła instrukcja, że Rudiemu nie może zbywać na niczym. Nie minęło wiele czasu, a Rudi okazał się nieznośny. Pani Gort przypuszczała, że przydałoby mu się trochę ćwiczeń. Ale kiedy tylko wstałem, by przygotować dla nas herbatę, Rudi szarpnął się tak, że pani Gort znalazła się na podłodze razem z krzesłem. Stało się oczywiste, że jakikolwiek trening jest ostatnią rzeczą, na którą miałby ochotę. Na szczęście pani Gort udało się utrzymać smycz, nie jestem bowiem wcale pewien, czy Rudi wstał z miejsca tak gwałtownie, aby pomóc przynieść mi filiżanki. Mieliśmy tu do czynienia z sytuacją, kiedy po śmierci swego pana Rudi był jedynym dorosłym samcem w domu. Z racji wieku i kondycji pani Gort nie była w stanie zapewnić mu niezbędnej porcji codziennych ćwiczeń