They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Wichura słabła, jedynie śnieg sypał wielkimi płatami. Piszczały płozy toboganów i sapała psia sfora. Zatrzymywali się na krótko, by dać odpoczynek psom i rozprostować kości. Czwartego dnia szalonej jazdy dotarli w pobliże Frenchtown. Mróz tężał. Dokuczał. Kłuł drobnymi igiełkami w twarze, ręce i zamieniał stopy w lodowate bryły. W zimowym poszumie boru Tecumseh wyłowił niepokojące odgłosy. Ponaglił towarzyszy. Pędzili, ile sił starczyło zgonio- 211 nyia psom. Od Frenchtown wyraźnie dobiegały huki strzelb i ludzka wrzawa. Do wyczulonych nozdrzy czerwonoskórych dotarł zapach spalenizny. Pośpieszyli jeszcze bardziej. Nie ulegało wątpliwości, że pod Frenchtown toczy się bój. Wyjechali z lasu na wolną przestrzeń i na skraju rzecznej cielicy zatrzymali tobogany. Patrzyli na płonącą osadę. Wśród zabudowań uwijali się wojownicy Pottawatomich. Wszędzie leżały zwłoki poległych. Na śnieżnej bieli wyraźnie odznaczały się szkarłatne plamy krwi. Brzegiem rzeki Raisin, ku lasowi, szła kolumna amerykańskich jeńców konwojowana przez czerwonoskórych. Samotne wierzchowce z niepokojem, kręciły się po bitewnym polu. Paru Indian dopadło końca jenieckiej kolumny i chwyciło dwóch żołnierzy. Stawiali opór, powaleni na śnieg bronili się zaciekle, aż ulegli napastnikom. Z dzikimi okrzykami zerwano skalpy z ich głów. Na uboczu stały kanadyjskie wojska. Proctor nie zwracał uwagi na krwawe wyczyny wojowników Winnemaka. Formował armię do opuszczenia zniszczonej osady. Tecumseh polecił wojownikom pozostać na skraju doliny, a sam, oburzony, pobiegł zapadając się w sypkim śniegu. Dosiadł wierzchowca stojącego nad poległym kawalerzystą i pogalopował w. kierunku amerykańskich jeńców. — Stać! Stać! Wzywa was Skacząca Puma!... — wolał starając się przekrzyczeć wrzawę szalejących z zemsty Indian. Osadził gwałtownie konia, aż śnieg trysnął spod kopyt. Podniósł w górę tomahawk. Cios spadł jak błyskawica na kark PottawatomTego, który klęcząc na piersi Amerykanina zdejmował z .niego skalp. Nim się zorientowano, trzech Indian leżało w kałużach krwi. Zaskoczeni wojownicy patrzyli na groźną postać sachema. Stanęły szeregi jeńców, — Jesteście kujotami, a nie wojownikami! O, podle psy!.!. — krzyczą! w gniewnym uniesienia. — Kto wara pozwoli! mordować bezbronnych?! 212 _ iHg^i ^ < u zaległa wokoło, jedynie trzeszczały bierwiona ploną-#,. li i łomów. 1 ' .malony prochem, z poplamionym krwią ubraniem zbliżył Tecumseha wódz Pottawatomich, Czarna Kuropatwa, i ic wściekłość powiedział; Winnemak szanuje sachema Związku Oporu, ale zerasl do moich wojowników. Miczi-malsa są jeńcami Pott| ich. Zemsta jest cechą ludzi słabych — krzyknął TecumseŁ. Zabraniam mordowania bezbronnych ludzi. Skacząca ma jest wojennym naczelnikiem zjednoczonych plemion, 1 . /by mój brat, Winnernak, zapomniał o tym? ('żarna Kuropatwa cofnął się o krok. Ręka trzymając oczony krwią tomahawk drgnęła jak do uderzenia. Otoczc swymi wojownikami, patrząc w surową twarz Szawane: parł: - Winnemak jest wodzeni swego plemienia i wie, co czynić mu wypada. — Jeńcy należą do Kanadyjczyków... — zaczął Tecumseh. ¦— Generał Proctor oddał Miczi-malsa Pottawatomim. Z jego rozkazu skalpy jeńców miały zawisnąć u pasów moich, wojowników. — Biały kujot — zawołał sachem. —- W ten sposób chc gniew Unii ściągnąć na plemiona puszczy. Rozumiesz? Uspokajając się doda!: ¦— Zabierz wojowników i wracaj d(j obozu w Malden. — Winnemak odejdzie, ale do swoich wiosek. Hugh! — Nie czyń tego. Miczi-malsa zniszczą Pottawatomich. — Winnemak nie cofnie postanowienia — wódz dumnie podniósł głowę i zwrócił się do podwładnych: — Zwołajcie wojowników. Czarna Kuropatwa zakończył wojnę. Wracamy do ziemi ojców. Tecumseh patrzył za nim pełen goryczy. Wódz porzuca! konfederację nie rozumiejąc istoty intrygi politycznej białych. Skacząca Puma skierował rumaka w stronę Anglików, 213 którzy obserwowali rozgrywającą się scenę, P^octor siedział w siodle sztywny, z zarozumiałym uśmiechem. Szawanez zatrzyma! si§ naprzeciw. Stali tak obaj w generalskich mundurach mierząc się zimnymi spojrzeniami. — Tecumseh wita białego brata — odezwał się sackem. Dopiero po dłuższym milczeniu, jakie zapadło po słowach Szawaaeza, Proctor sucho odparł: — Skacząca Puma niepotrzebnie przybył pod French- tOWSK . .' —- Mój brat pozwala mordować jeńców? Czy to jest godne Wojownika? —- Dla dzikich Indian to właściwe zajęcie. Widziałeś przecież. — Drwina i nienawiść brzmiały w głosie Proctora