They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Pod stępką mieli pięć tysięcy dwieście metrów oceanu. Santa Cecilia wyłoniła się z ciemności dokładnie o umówionej godzinie. Była trzecia nad ranem dwudziestego drugiego kwietnia. Od poprzedniego spotkania Unseen przepłynął trzy tysiące sześćset mil morskich w osiemnaście dni i jego zapas paliwa był na wyczerpaniu. Tu, na tych cichych wodach pomiędzy płynącym na północny zachód Prądem Benguelskim a tulącym się do brzegów Afryki przeciwnym Prądem Gwinejskim, zwykle nie było najdrobniejszego podmuchu wiatru. Także tej parnej, wilgotnej nocy tylko długa, dość wysoka martwa fala nadbiegała w równym ryt-mie,wywołując wrażenie, że lustrzana, połyskująca szaro w świetle księżyca powierzchnia oceanu unosi się i opada w niespiesznym, głębokim oddechu. Przepompowywanie pa- 107 s/& nie było łatwą operacją z uwagi na kołysanie się obu jed-stek i zajęło cztery godziny. Po krótkich pożegnaniach )dłączeniu węża okręt i jego pływająca baza ruszyły na łudnie, umówiwszy się na następne spotkanie za trzy-ieści dwa dni, na wschód od Madagaskaru. 10 maja Admirał Arnold Morgan odstąpił od swego długoletniego ryczaju: nazajutrz wyjeżdżał na urlop. W dodatku, co było >zcze większym odstępstwem od tradycji, zabierał ze sobą roją sekretarkę. To akurat nie wywołało w Białym Domu jmniejszej konsternacji, choć zwykle sekretarki pozosta-iły w biurach, kiedy szefowie wypoczywali na wakacjach, iżdy wiedział, co łączy admirała Morgana i Kathy 0'Brien. e było to tajemnicą od pół roku — od chwili, kiedy doradca spraw bezpieczeństwa narodowego uznał, że nie muszą jej chowywać. Sam nawet zameldował o tym prezydentowi, zekonany, że głowa państwa ma prawo pierwsza się do-edzieć, kto może zostać panią Arnoldową Morgan numer :y. Prezydent szczerze się ucieszył, ale też zgodził się, że zez wzgląd na poprawność polityczną i czysty profesjona-m będzie lepiej, gdy pani Morgan odejdzie z pracy w Bia-n Domu, jak tylko się pobiorą. Postawił też żelazny wa-nek: zostanie zaproszony na wesele. Od tamtej pory żaden :ody byczek z prezydenckiego personelu nie próbował za-aszać pani 0'Brien na kolacyjki, co się świetnie składało, i tak zawsze odmawiała. Jednak temat jej dyskretnego tnansu stał się, nie wiedzieć czemu, ścisłym tabu. Nikt nim nigdy nie wspominał, a już na pewno nikt nie ryzy-wał nawet żarciku; być może dlatego, że w powietrzu siała niewidzialna groźba, że ktokolwiek naprawdę wku-y ostrego i autokratycznego byłego dowódcę atomowego rętu podwodnego, może doświadczyć słownego odpowiedni- niegdysiej szych stu batogów. Admirał Morgan potrafił lanować władzą. Dwa tygodnie temu rozmawiał z prezydentem na temat rego urlopu, mówiąc mu, że chciałby zabrać Kathy na zachodnie wyspy Szkocji. Dodał, że jest paru ludzi w Zjednoczonym Królestwie, z którymi ma ochotę pogadać o interesach z przyczyn, które z przyjemnością prezydentowi ujawni. Wolałby jednak to zrobić po swoim powrocie. - Arnoldzie — odrzekł prezydent - jakkolwiek chcesz to rozegrać, z pewnością jest to najwłaściwszy sposób. Ale ze względów bezpieczeństwa chciałbym, abyś poleciał naszym samolotem wojskowym. Mam nadzieję, że zdążysz wrócić na moje urodziny dwudziestego czwartego maja. - Bez problemu, sir. Nie będzie mnie najwyżej dziesięć dni. Jedenastego dnia będę w drodze powrotnej. Być może przywiozę z sobą coś ciekawego. - W porządku, admirale. Trzymaj się. Pogadamy wkrótce. Wreszcie byli gotowi do podróży. Do pilnowania urzędowego gospodarstwa Kathy pod jej nieobecność oddelegowano dwie sekretarki. Admirał ze swą przyszłą żoną mieli lecieć noszącym barwy Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych zmodyfikowanym odrzutowym KC-135, odpowiednikiem cywilnego DC-10, wyprodukowanym przez McDon-nell Douglas i wyposażonym w bezpieczne, ultranowoczesne środki łączności na wypadek, gdyby prezydent zechciał rozmawiać z admirałem w czasie lotu. Wystartowali z bazy Andrews punktualnie o siódmej rano i dotarli do bazy RAF-u w Lyneham w hrabstwie Wiltshire o osiemnastej czasu miejscowego. Wyjechał po nich samochód sztabowy marynarki amerykańskiej, by zawieźć ich do odległego o osiemdziesiąt kilometrów pięknego hotelu i restauracji „Pod Żukiem i Klinem", położonej na brzegu Tamizy w Moulsford. W drugim samochodzie jak zwykle jechali dwaj agenci Secret Ser-vice oraz superbezpieczny terminal łączności do bezpośrednich połączeń z Gabinetem Owalnym. Właścicielka hotelu poprzednio pracowała przy Downing Street 10 i dobrze rozumiała niuanse tego typu spraw, choć jej dawny szef, pedantycznie uprzejmy i ostrożny premier Edward Heath niewiele zapewne znalazłby wspólnego z wybuchowym prawicowym amerykańskim doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego. Arnold Morgan i Kathy 0'Brien zamieszkali w oddzielnych, choć sąsiadujących pokojach, na wypadek gdyby, jak to 109 jkreślił admirał, „jakiś dupek z londyńskiego szmatławca wsadził w komin paskudnego małego sukinsyna z aparatem btograficznym". Później zjedli kolację na tarasie z widokiem la jeden z najpiękniejszych odcinków Tamizy. Właścicielka osobiście przygotowała im świeże ryby z rusztu, które popi-ali złocistym Montrachet Chevalier 1995. Sekretarka admirała rzadko, jeśli w ogóle, czuła się tak szczęśliwa