Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
I.” Jego zastępca przeszedł na rufę, nawijając kabel wokół łokcia i ramienia. Zdjął przepoconą koszulę. Mięśnie gigantycznego torsu lśniły jak naoliwione, poruszając się pod cynobrową skórą. Miał dwa metry wzrostu, ważył około stu kilo, a jeśli miał gdzieś tłuszcz, jak mawiała jego matka, wciskając w niego jedzenie, to chyba między uszami. — O rany! — zawołał chłopiec. — Połączenie Rambo z Terminatorem. Codziennie ćwiczysz? — Ćwiczy? — odezwał się ze śmiechem Chase. — Jedyne jego ćwiczenia to jedzenie i picie, a jego dieta składa się w stu procentach ze smażonego tłuszczu. Jest chodzącą niesprawiedliwością. — Jestem zemstą Wielkiego Ducha — wyjaśnił Tall. — Musiał coś zrobić, żeby wyrównać pięćset lat ucisku przez białego człowieka. — Nie wierz mu — powiedział Simon. — Równie dobrze możesz wierzyć w dobre wróżki. Jego Wielkim Duchem jest Ronald McDonald. — No to co? — parsknął śmiechem Tall. — Trzeba się do kogoś modlić. Chłopiec uśmiechnął się, podobało mu się to. To była męska rozmowa, rozmowa dorosłych, do której go dopuszczano, pozwalano mu w niej uczestniczyć, pozwalano mu być dorosłym. Przez całe życie słuchał opowieści o Tall Manie, najlepszym przyjacielu ojca od dziecka, a ogromny Indianin stał się dla chłopca postacią mityczną. Prawie bał się spotkania z nim, obawiał się, że rzeczywistość zniszczy twór wyobraźni. Ale okazało się, że ten człowiek dorasta do swojego mitu. Przyjaciele rozstawali się kilka razy. Gdy Chase poszedł do szkoły średniej, Tall Man służył w marynarce, kiedy Simon był na studiach, Tall próbował swych sił jako robotnik w hucie w Albany. Ale ich ścieżki znów się zbiegły, gdy Chase założył Instytut. Wiedział, że potrzebny mu będzie asystent biegły manualnie i uzdolniony technicznie, bo takich umiejętności jemu samemu brakowało. Odnalazł przyjaciela, który naprawiał silniki diesla w punkcie obsługi ciężarówek. Taka praca mu nie zawadzała, jak powiedział Simonowi, a dwadzieścia dolarów za godzinę nie było złą płacą, choć nie znosił, gdy ktoś mówił mu, kiedy ma przyjść do pracy, a kiedy z niej wyjść, tak samo nie lubił przebywać w zatłoczonych pomieszczeniach. Chociaż Chase nie mógł mu zaproponować stałej pensji ani dać żadnych gwarancji na przyszłość, natychmiast rzucił swoją pracę i dołączył do personelu Instytutu. Jego stanowisko nie obejmowało żadnych konkretnych obowiązków, robił więc wszystko, czego potrzebował Simon i cokolwiek jeszcze sam znalazł do zrobienia, od konserwacji łodzi do testowania aparatów do nurkowania. Lubił pracować ze zwierzętami i wydawało się, że ma niemal magiczny dar porozumiewania się z nimi, uspokajania ich, zdobywania ich zaufania. Ptaki wodne z haczykami wędkarskimi tkwiącymi w dziobach pozwalały mu zająć się sobą. Delfin, którego ogon zaplątał się w sieć z włókna sztucznego i został przez nią poharatany, zbliżył się do Tall Mana na płytkiej wodzie i leżał spokojnie, gdy ten usuwał pasemka plastiku i wstrzykiwał zwierzęciu antybiotyk. Miał w sobie wolność i odpowiedzialność i na obie był jednakowo wrażliwy. Przychodził do pracy wcześnie, wychodził późno, pracował we własnym tempie i odczuwał wielką, choć nigdy nie wypowiedzianą dumę z bycia równorzędnym partnerem w prowadzeniu prac Instytutu. Gdy zwój kabla był już przymocowany do boi, wyrzucili go za burtę i przez chwilę obserwowali, by się upewnić, że kabel nie splącze się i że boja utrzyma jego ciężar. Przewód był ciężki, ale w wodzie miał prawie neutralną pływalność — każde dziesięć metrów ważyło półtora kilograma, boja zaś mogła utrzymać ładunek ponad stu kilogramów. — No i po kłopocie — powiedział Tall Man. — Jeśli nikt jej nie ukradnie... — Pewnie że nie. Po co komu sto metrów kabla? — Wiesz równie dobrze, jak ja. Ludzie zrywają lampy z budynków, żeby zdobyć mosiądz, przetapiają słupy od latarni na aluminium, kradną z łazienek armaturę dla miedzi. W naszej cywilizacji, zwłaszcza dzięki tłumom, jakie twoi bracia krwi sprowadzili do swojego kasyna w Ledyard, każdy mądry człowiek chodzi po ulicy z zamkniętymi ustami, żeby mu nie ukradli plomb. — Znów to samo — Tall Man zwrócił się z uśmiechem do Maxa. — Rasista, obwinia o wszystko biednych Indian. Chase zachichotał i poszedł na dziób, żeby uruchomić łódź. 10 — Ptaki! — zawołał z pomostu nawigacyjnego Tall, wskazując ręką na południe