Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Potem już ku Widniowi, jak minęliśmy Berno 87 miasteczko, nie mogli Niemcy wystarczyć dawać nam pro- wiantów, a to dla opustoszenia kraju przez inkursyją 88 tatarską. I tak ciągnęliśmy do Dunaju, ku Tulnu 89 miasteczku, natenczas wcale zburzonemu, gdzie tylko zamek jakikol- wiek był i w nim praesidium 90. Tam mosty, na czajkach 91 robione, gotowe zastaliśmy, przez które dwa dni przeby- liśmy Dunaj, bo tak porządne mosty były, że dwiema li- niami wozy przez nich szły. Zastaliśmy też tam wojska cesarskie i z elektoralnymi posiłkami 92. Tego wojska wię- cej się nie rachowało jak siedmdziesiąt tysięcy, które o pół mili od Tulna, nad Dunajem leżącego, stało na kępie tak dobrze opatrzonej, że się wszystkie siedmdziesiąt tysięcy z armatami zmieściły. Od tej kępy szedł most rzucony na czajkach, a przed mostem dana była bateryja, to jest sza- niec, w którym dwa tysiące zostawało piechoty z kilku sztuk armat dla wszelkiej ostrożności od nieprzyjaciela, który, gdyby był napadł, to by się rejterowała na kępę, zrzuciwszy most i nieprzyjaciela by nie apprehendowała 93, bo tak daleko była od brzegu kępa, że i z armaty do niej był by nie doniósł, a do tego uprowiantowana była we wszelką żywność, tak dla koni, jako i ludzi, i jeszcze Du- najem większe przychodziły prowianty. Jak się tedy wojska nasze i król przeprawił, dopiero przyjechał wojska cesarskiego generalissimus94, ni fallor Książę Bawarskie 95 z innymi elektorami i przedniejszymi generałami do powitania Króla. Po powitaniu nastąpiła konferencyja i consilium belli96, na którym prezentuje Król JM. ordynans97 cesarski, iż w komendzie królew- skiej zostawać mają, co przez politykę przyjęli elektoro- wie usty, ale sercem ni, bo najbardziej obstawał i kon- trowal Książę Saskie, nieboszczyka Augusta Drugiego oj- ciec98, dając tę polityczną racyję, że co potym azardować się99 osobie królewskiej i w takie się niebezpieczeństwo wdawać, a uchowaj Boże przegranej, to by nieprzyjaciel większą górę wziął, że w okazyji był sam król in perso- na 100, kommenderował wojsko, a przecie przegrał; a tak choć byśmy przegrali, to nieprzyjaciel rzecze: jest jeszcze cesarz i król polski, i będzie przynajmniej osoby, jeżeli nie wojsko, apprehendował. A że się te consilium długo w noc przewlokło, dlatego zalimitowana 101 była sesyja na zajutrz i elektorowie z generałami do swego obozu odje- chali. Nasi zaś hetmani, pułkownicy i towarzystwa gmin jeszcze się byli pozostali, przy których Król palam102 mówi te słowa: "Panowie Niemcy rozumieli, że na mnie, jak na dudka trafili, iż się nie znam na sobie. Jeżeli oni jutro do mnie przyjadą z czym się dziś rozjachali, a przy uporze stać będą, to ja im zagram z innego konia i z woj- skiem się nazad urwę, i już nie będę ich o prowianty prosił, ale sam sobie wezmę, choćby też sobie i hostiliter 103 postąpić, kiedy mnie tu sprowadzili". Słyszało z ust kró- lewskich wiele przytomnych, którzy byli różni, bo tak Niemcy z polskiego wojska, jako i nasi Polacy, ale z Niem- cami korespondencyje mający, supponowaliśmy 104 tedy, że ktoś Niemcom przyjazny z przytomnych słysząc to, do- niósł elektorom, ponieważ na zajutrz przyjechawszy w in- szej się figurze pokazali, bo kommendę królewską przyjęli, do woli się jego stosowali mandatu cesarskiego trzymając się. Zaraz tedy Król wydał ordynans, aby się cesarskie wojska z kępy ruszyli a z; naszym polskim łączyli, co tegoż dnia stało się i zatoczyli obóz blisko naszego obozu. A tymczasem poczęli stoły nakrywać u Króla, do któ- rych Król prosił elektorów ł generałów przedniej szych, gdzie dano dostatek wina, Niemców ochoczo traktowano, na koniec elektorom wszystkim po koniu bardzo pięknym i bogato przybranym kazał Król dać, które konie oddawał Jordan105 na tenczas nadworny, a potym koniuszy ko- ronny. Po uraczeniu Niemców i rozdaniu koni ruszył Król od stołu i wszyscy goście, gdzie zaraz pyta się Król gene- ralissimum i elektorów: "Musicie WPanowie mieć języka nieprzyjacielskiego". Generalissimus i elektorowie odpo- wiadają: "Jakże my mamy posyłać podjazdy, chyba na to ażebyśmy, jeżeli nie wszystkie, to przynajmniej połowę wojska stracili". Król się na to odzywa: "Jakim to spo- sobem być może, żeby się wojsko wygubiło?" Odpowiada - generalissimus: "Posłaliśmy jednego generała z trzema ty- siącymi dragonii kommenderowanej106 na podjazd, wrócił się tylko kapral z kilku żołnierzami, salwując się, a dru- dzy wszyscy zginęli, spotkawszy się z pięciuset tylko Tur- ków, do których naszym i wystrzelić nie przyszło" 107. W tym punkcie obróciwszy się Król spojrzał po Pola- kach, uważając kto mu tu jest przytomny i spostrzegłszy niejakich dwóch, Romana Ruszczyca i Demiana Szumlań- skiego 108, lekkiej chorągwie rotmistrzów, zawołał ich do siebie, mówiąc te słowa: "Weźcie, Waszecie, sobie każdy z osobna po sto koni dobrych z przedniej straży, bo pój- dziecie na podjazd", a potym, obróciwszy się Król do hetmana wielkiego, mówi: "Każ im WMć Pan dać ordy- nans i surowo przykazać, ażeby się języka starali, albo, jeżeli nie dostaną języka, niechże raz w ciele swoim przy- wożą, a niech się wracają we dwudziestu czterech godzi- nach. Wszak tu tylko dziesięć mil do Widnia, to na dobrych koniach mogą się obrócić, bo ta rzecz odwłoki nie cierpi". Znowu Król do tychże rotmistrzów rzecze: "Przyjeżdżajcie tu wprzód z temi ludźmi przed namiot, żebym ich widział". Jak tedy zebrali ludzi, przyjachali z ludźmi temiż pod namiot królewski, w którym jeszcze generalissimus i elektorowie byli, a zobaczywszy rotmi- strzów z temi ludźmi, poczęli sobie szeptać i mówić: "Na zgubne imię ten król tę garstkę ludzi posyła pod tak wielkie wojska". Inni mówią: "Nasz podjazd we trzy tysiące poszedł, a nie wrócił się". Trzecie mówią: "Żal się Boże tych ludzi, a najbardziej tych kommendantów" (że byli urodziwi, dlatego ich żałowali)