Upokorzenie smakuje tak samo w ustach kaĹźdego czĹowieka.
Tym razem nie dajšc się zwieć na manowce złocistymi wstęgami szukała bladoszarych spirali. Na pierwszy rzut oka wcale ich nie było. Srebrzystych włókienek nie poprowadzono pędzlem, tylko gęsim piórem, przy użyciu atramentu, nie za, gęstej farby, toteż linie niemal natychmiast wsiškały w papier. Wpalały się jak powiedziałby Emith. Kiedy zauważyła pierwszš szarš nitkę, owiniętš wokół bordiury jak łańcuch wokół słupka bramy, zaczęła dostrzegać je w każdym innym miejscu. Cały zbiór rękopisów oplatała pajęczyna poskręcanych nitek. Głęboko oddychajšc, wmawiała sobie, że wzory nie przedstawiajš tego, co podpowiadała jej wyobrania. Nie mogš. Odwróciwszy się, zapytała: Znasz może daty powstania kolejnych iluminacji? Emith, który od dłuższego czasu milczał i stał czujny tuż za jej ramieniem, nie wahał się odpowiedzieć: Zanim mój mistrz umoczył pióro w kałamarzu, zwykłem pisać datę na odwrocie karty. Obróć jš i spójrz na lewy dolny róg. Nie zdšżył jeszcze wypowiedzieć ostatniego słowa, a już odczytywała datę widniejšcš na najmłodszej karcie. wieży, czarny napis informował: Dnia dzisiejszego, to znaczy pierwszego w pištym miesišcu roku pańskiego tysišc trzysta pięćdziesištego drugiego po tym, jak Pan nasz raczył ukazać Swój Majestat, Deveric z Fale rozpoczšł niniejszš pracę, pragnšc wychwalać, a nie naladować dzieła Pana. Tessa odjęła od tysišca trzystu pięćdziesięciu dwóch liczbę siedmiu lat i odwróciła przedostatniš kartę. Napis nie był już taki czarny. Odczytała datę: dwunasty dzień jedenastego miesišca tysišc trzysta czterdziestego siódmego roku. Odchyliła się raptownie na krzele, jakby jej koci nie wytrzymały ciężaru ciała. Data widniejšca na rękopisie miesišc i rok pokrywała się dokładnie z datš ostatniego poważnego ataku tinnitusa, nie liczšc zdarzenia na autostradzie. College w Nowym Meksyku, sala wykładowa, profesor Yarback. Przerocze przedstawiajšce Ewangeliarz z Lindisfarne. Musiała wówczas opucić uczelnię i przeprowadzić się do San Diego w Kalifornii. Mieszkała tam siedem lat, dopóki nie znalazła piercienia. Zakryła dłońmi twarz: oczy, nos i usta. Nie mogła wprost uwierzyć, na jak wielkš skalę działał Deveric. Jak dalece potrafił wtargnšć w cudze życie. Jej tinnitus stanowił dla niego zwykłe narzędzie; w podobny sposób Emith traktował swoje barwniki. Posługiwał się nim jak pręcikiem ołowiu, woskowš tabliczkš czy też nożykiem. Owe bladoszare wstšżeczki, cielšce się na każdej karcie niczym uwięzione w szkle smużki dymu, wykrelały przebieg jej perypetii z tinnitusem. Pięć najdotkliwszych ataków, jakie przeżyła, zostało udokumentowanych pięcioma wspaniałymi ilustracjami Deverica. Dotykajšc najtwardszej i najbardziej pożółkłej karty, usiłowała przypomnieć sobie miesišc, kiedy po raz pierwszy dowiadczyła tinnitusa. Pamiętała, że wybiegła wówczas przed dom i miała na sobie koszulkę z krótkimi rękawami. Prażyło słońce była chyba pełnia lata, lipiec albo sierpień. Nie musiała patrzeć na datę, by się przekonać, który rok wskazuje. Atak zdarzył się dwadziecia jeden lat temu, miała wtedy pięć lat. Tym razem napis Emitha, wyblakły i bršzowawy, obwieszczał trzeci dzień ósmego miesišca tysišc trzysta trzydziestego pierwszego roku. Sierpień. Dwadziecia jeden lat temu. Jakże długo Deveric niš manipulował! Tessie zakręciło się w głowie. Jej myli nie wirowały w sposób gwałtowny i chaotyczny, ale zataczały powoli jedno niewiarygodne koło. Wolała nie zastanawiać się nad implikacjami, wolała nie wiedzieć, co to wszystko znaczy. Dwa miesišce po pierwszym ataku przeprowadziła się wraz z rodzinš z Anglii do Nowego Jorku. Ojcu zaproponowano posadę w amerykańskiej filii przedsiębiorstwa, w którym był zatrudniony. Wcišż pamiętała słowa matki, jakimi namawiała go do przyjęcia oferty: Ta zmiana może wyjć na dobre naszej córce. Nie chcesz chyba, żeby znów miała taki atak, jak wtedy na trawniku przed domem? Nie mogła opanować przyspieszonego oddechu, gdy sięgała po drugš iluminację ze zbioru. Osiemnasty dzień jedenastego miesišca tysišc trzysta trzydziestego ósmego roku. Nie była zaskoczona. Miała wtedy dwanacie lat, mieszkała wraz z rodzicami przy Riverside Drive. Wracała włanie ze szkoły, gdy tinnitus dał o sobie znać. Na Broadwayu samochody wlokły się w potwornym korku. Pamiętała, jak wysiadła wczeniej z autobusu szkolnego, gdyż sšdziła, że resztę drogi szybciej przebędzie pieszo. Kiedy jednak dotknęła stopami jezdni, sytuacja zaczęła przybierać niekorzystny obrót. Jaki samochód z piskiem opon przyhamował opodal, a kierowca wykrzyknšł co obraliwego pod jej adresem, ponieważ to przez niš musiał się zatrzymać autobus. Gdy dotarła do chodnika, drugie auto przejechało przez kałużę, ochlapujšc jej płaszcz zimnš, błotnistš wodš. W pobliskiej bramie sprzeczali się dwaj mężczyni, a ich rozsierdzone głosy szargały jej nerwy. Cała ulica zaczęła się nagle wydawać ródłem nieopisanej kakofonii dwięków: tršbišcych klaksonów, dudnišcej muzyki, piszczšcych dzieciaków i zgrzytajšcych metalowych żaluzji (zamykano włanie sklepy na noc). Kobieta w płowym płaszczyku, zbyt krótkim, by zakryć sięgajšcš łydek suknię, cišgnęła na smyczy chudego, ujadajšcego pieska. Gdzie w oddali zawyła policyjna syrena. Tessa biegła co tchu, zaciskajšc dłonie na uszach, by odgrodzić się od całej tej wrzawy. Po dotarciu do domu zorientowała się, że zamiast pilnować, by hałas nie dostał się do rodka, ona tylko czuwała, żebytinnitus nie wydostał się na zewnštrz. Powracajšc wspomnieniami do minionych dni, spoglšdajšc na wiat poprzez pryzmat szarych spiralek na papierze welinowym, zrozumiała, że atak ten zbiegł się z kolejnš przeprowadzkš. Znów ojciec w roli głównej: jakie przetasowania w pracy odbiły się niekorzystnie na jego stanowisku, wobec czego zaczšł rozważać objęcie posady szefa sprzedaży w przedsiębiorstwie dystrybucyjnym w St. Louis