Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Które są ładniejsze? - poczułem kopnięcie w podeszwę buta. Odwróciłem się do Moniki i z wrażenia uderzyłem głową o niską półkę. Dziewczyna stała przede mną w samej bieliźnie, ale takiej, która więcej uwypuklała niż okrywała. W ręku trzymała coś, co wyglądało jak dwa centymetry koronki i trzy wstążki. - To co masz na sobie jest super - powiedziałem szybko odwracając wzrok. - Tu w cyrku musisz nauczyć się schować skromność do kieszeni - tłumaczyła mi Monika ubierając się. - Nagość jest rzeczą naturalną. - Gotowe - mruknąłem wstając od zawiasu. - Wybacz, nie jestem przyzwyczajony. - Za długo byłeś na pustyni - Monika roześmiała się. Otworzyła mi drzwi, a przez rozpiętą bluzkę jeszcze raz mogłem obejrzeć jej ponętne kształty. Pobiegłem do swojego samochodu. Podejrzewałem, że jeden z klownów pojechał przodem, włamie się do kapliczki i zaczeka na karawanę, do której dołączy bez większego problemu. Wiedząc, że jedziemy do Bierzgłowa, znałem trasę, wzdłuż której klown będzie na nas czekał. - Pana też złapała - usłyszałem za sobą głos Beaty, jednej z dziewczyn z baletu Moniki. Miała smutną minę. - Kto mnie złapał? - zdziwiłem się. - Monika. Faceci lecą do tego jej białego łba jak ćmy do świecy. - Przyjaźniła się z klownami? - Tak, z obydwoma po kolei. Tylko Kosa kochał ją naprawdę i tylko jego brzydziła się dogłębnie. Oczy Beaty lśniły w mroku. Czułem, że dziewczyna mówi prawdę i chce mnie ostrzec przed Moniką. Z doświadczenia wiedziałem, że takich kobiet trzeba się wystrzegać. Takich jak Monika i takich jak Beata. - Dzięki za radę, muszę lecieć - powiedziałem otwierając szoferkę. - Dokąd? Dyrektor przysłał mnie do ciebie. Zwijamy się od razu. Nie mogłem nawalić w nowej pracy, więc wróciłem do namiotu, by pomóc Brazylijczykom zwinąć ich trapez. Potem dołączyli do nas Iwan i Bartek. Wspólnie złożyliśmy wielki namiot. Około pierwszej w nocy na przyczepach i wozach mieliśmy spakowane wszystkie nasze rzeczy. Koło toruńskich bloków został po nas placek wygniecionej trawy. Beata wprosiła się do mnie do szoferki pod pretekstem, że jestem nowy i podpowie mi jak jechać w kolumnie. - Jak to się stało, że znalazłaś się w cyrku? - zagadałem dziewczynę. - Normalnie, skończyłam liceum, rozpoczęłam studia na budownictwie. Już wcześniej tańczyłam w grupie tańca nowoczesnego. Dałam się namówić koleżance na wakacyjne dorobienie pieniędzy w cyrku. Wakacje trwały osiem miesięcy. Byłam w niemieckim cyrku. To były czasy! Miałyśmy własnego choreografa, a podczas spektaklu wychodziłyśmy pięć razy na scenę z układami trwającymi średnio do półtorej minuty. Naszym koronnym numerem był „Taniec klownów”. Właśnie jako klowni odwiedzałyśmy oddziały dziecięce w szpitalach, domy dziecka. Najtrudniejsze były wizyty na onkologii. W ten sposób właścicielka cyrku dbała, by jej grupa dobrze zapisała się w pamięci ludzi. Robiłyśmy to po godzinach pracy. Trzeba było zachować łzy w środku, a dla dzieci mieć tylko uśmiech, zrobić wszystko, by choć na moment zapomniały o chorobie. Potem był kolejny sezon w innym cyrku, występ na festiwalu w Paryżu-Masi. Wreszcie trafiłam do takiego, który wędrował po Polsce... - I trafiłaś do rodzinnego miasta, gdzie wszyscy myśleli, że ten twój balecik to taki przy rurce? - dopowiedziałem. - Chyba i tak ludzie myśleli - Beata pokiwała głową. - Z dziewczynami zaprosiłyśmy znajomych i rodziny, by zobaczyli, co naprawdę robimy w cyrku. Dyrekcja i koledzy przygotowali specjalny spektakl, z szampanem wnoszonym na widownię. - A jak trafiłaś do „Titanica”? - Monika zbierała dziewczyny, które odpadły z zespołów z powodu kontuzji. Jesteśmy taką „kompanią ozdrowieńców”, jak nas nazywa Bartek. - A sam „Titanic” ma dobrą markę? - To ostatni Mohikanin. Takich cyrków nikt już nie prowadzi. Bujamy się po wsiach i miasteczkach. Pan Ludwik ma ambitne plany, ale to już chyba jego ostatni sezon. - Czemu? - Z biletów starcza tylko na gaże dla artystów, nikt nowy już do nas nie dołączy, a to znaczy, że cyrk umiera. - Co tu w takim razie robią Brazylijczycy? - Niewiele o nich wiem, ale słyszałam, że są bardzo dobrzy, co zresztą widać podczas występu. Nie wiem, dlaczego wycofali się z Europy i występują u nas. - Może ich sztuczki już się znudziły? - Nie, bo są teraz tylko cztery grupy, które robią salto mortale. Pozostałe występują w Niemczech, Austrii i Portugalii. - Portugalii? - zdziwiłem się takim rozrzutem. - Tak. Tam cyrk to główna atrakcja. W małych miasteczkach wciąż kobiety muszą chodzić w długich spódnicach