Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
A swoją drogą, jak to się stało, że pracujesz dla Jabby? Fett odetchnął i rozluźnił zaciśnięte na karabinie palce. Zmusił się, żeby usiąść z powrotem. W kolanach strzyknęło mu przy tym boleśnie. - Płaci mi. Dużo mi płaci. Gdy przybędzie Skywalker, zabiorę go do Vadera i nie będę już musiał tu więcej zaglądać. - Nie o tym myślę. Jabba sprzedał w życiu całe góry przyprawy i wiele innych, jeszcze gorszych rzeczy... - Czasem konieczność zmusza nas do dziwnego wyboru sojuszników. Gdy Rebelia się zakończy, Imperium pewnie poradzi sobie z Jabbą. Na razie jest mniejszym zagrożeniem niż rebelianci. Fett odwrócił karabin i dotknął kolbą kontrolek oświetlenia. Sensory hełmu błyskawicznie przystosowały się do ciemności. Ujrzał wyraźną sylwetkę Lei w podczerwieni. - Teraz zamierzam spać - powiedział. - Gardło mnie już boli. Na chwilę zapadła cisza. - Niebawem zjawi się tutaj Luke Skywalker - dobiegło go z ciemności. - Zabije cię. - Wszyscy muszą umrzeć - zgodził się Fett. - Ale nikt nie zapłacił mi, żebym cię zabił... więc śpij spokojnie. Zasnął nie zdejmując hełmu, z otwartymi oczami. Jedi, o którym była mowa, przybył następnego dnia. Trudno wprawdzie orzec, czy naprawdę był rycerzem Jedi, ale nazywał się Luke Skywalker i zabił rancora Jabby. Potem trafił do lochu, do celi obok Solo i Chewbacki. Kolejny ranek wstał jasny i pogodny, jak zwykle na Tatooine. Tutaj wszystkie ranki były jasne, pogodne i upalne. Boba Fett obudził się jednak w podłym nastroju. Hutt zamierzał zabić Skywalkera. I Solo, i Chewbackę. Całkiem bez sensu. Fett najbardziej gryzł się losem Skywalkera. Próbował wyperswadować Jabbie ten pomysł. Nie, żeby pragnął ocalić ofiarę; uważał wręcz, że galaktyka skorzysta na śmierci tego gołowąsa, który próbował grozić Jabbie w sali tronowej jego własnego pałacu. Fett widział już wiele idiotyzmów, ale wyczyn Skywalkera awansował prawie na szczyt listy. Chodziło o to, że Jabba przestał się zachowywać jak ten Jabba, którego Fett znał od wielu lat. Przecież Darth Vader gotów był zapłacić za tego głupca. Sam Imperator też chętnie by zapłacił... Największa ustanowiona dotąd nagroda wynosiła pięć milionów kredytów, ale Fett był pewien, że Luke Skywalker przyniósłby więcej. Jabba nie chciał o tym słyszeć. Nie interesował go udział w nagrodzie. Nie zareagował nawet na propozycję, by wziął ją sobie prawie całą, a Fettowi zapłacił tyle, ile daje się pośrednikowi. Skywalker zabił jego ukochanego rancora i miał zapłacić za to głową. Zdarzały się już Fettowi takie dni, kiedy gotów był przysiąc, że jest jedynym zdrowym na umyśle człowiekiem interesu w całej galaktyce. Sprawa nie dawała mu spokoju. Snuł scenariusz za scenariuszem, ale żaden nie wyglądał dość obiecująco. Myślał, jak wyrwać Skywalkera z rąk Jabby, ale brakowało mu czasu, a straż w pałacu zawsze była dość czujna. Nawet kilka milionów kredytów nie było sumą dość wielką, by ryzykować. Krążył więc po górnym pokładzie barki Jabby i zupełnie nie mógł znaleźć sobie miejsca. Chwila egzekucji Skywalkera, Solo i Chewbacki zbliżała się wielkimi krokami, a on ciągle nie wiedział, co zrobić. Nic nie przychodziło mu do głowy. Tymczasem załoga podniosła żagiel i skierowała barkę ku jamie Carcoona, gdzie zamierzano wtrącić skazanych. Z pewnym zdumieniem uświadomił sobie, że życzy Hanowi Solo lekkiej śmierci. Kilka lat wcześniej widział, jak Jabba wrzucił do jamy kilku własnych strażników, których przyłapał na spiskowaniu. Dał im szansę wybłagania życia. Dwóch spróbowało, ale Jabba i tak posłał ich potem sarlaccowi na pożarcie. Fett wiedział, że Chewbacca nie zniży się do próśb. Miał nadzieję, że Han Solo pójdzie w jego ślady. Może Skywalker zacznie skamleć. To by było nawet interesujące. Stał na dziobie i patrzył na piasek znikający pod kilem. Tutaj nie było już absolutnie nic, poza pustynią, bezkresnym morzem diun. Zastanawiał się od niechcenia, który z nich zabił więcej ludzi. On czy Jabba? Jabba handlował przyprawą, więc pewnie on. Chociaż gdy policzyć śmierci zadane własnoręcznie, to raczej ja, pomyślał. W końcu ujrzał wielką jamę Carcoona. Humor nie poprawił mu się ani na jotę, ale zszedł z górnego pokładu na pokład widokowy, by wraz z innymi obejrzeć wymierzanie sprawiedliwości... ... i wielomilionowy akt marnotrawstwa zarazem. Dzień zaczął się źle, ale potem było jeszcze gorzej. Zanim zapadł zmierzch, barka padła ofiarą płomieni, Jabba zginął, a Boba Fett wpadł do wielkiej jamy Carcoona na żer sarlaccowi. Owszem, wyszedł. Z tego, co było mu wiadomo, nikt przed nim nie dokonał tej sztuki, by uciec sarlaccowi. Zanim jednak doszedł do zdrowia (na ile to było możliwe, oczywiście), w galaktyce zaszło sporo brzemiennych w skutki wydarzeń. Fett wrócił do świata, który zgodnie z jego wcześniejszymi przekonaniami nie miał prawa zaistnieć. Minęło piętnaście lat. Albo inaczej: Darth Vader zginął. Rozstał się z życiem także Imperator. Imperium upadło, a w jego miejsce nastała Nowa Republika. W ludzkiej skali czasu piętnaście lat wystarczy, żeby nowe dzieci wyrosły na nastolatków, nastolatki stały się dorosłymi ludźmi i same dorobiły się własnych dzieci. Niektórym długowiecznym rasom wydało się, że minęła tylko krótka, mało znacząca chwila; u innych, krótko żyjących istot dojrzały przez ten czas, zestarzały się i umarły całe pokolenia. W sektorze galaktyki, o którym Boba Fett nigdy nie słyszał, eksplodowała nova. Zagładzie uległ cały świat pełen inteligentnych stworzeń. Szum powstał z tego mniejszy niż po zagładzie Alderaanu dziesięć lat wcześniej. Większość mieszkańców galaktyki ledwie coś usłyszała o tragedii; Fett nigdy się o niej nie dowiedział. W galaktyce, która liczyła ponad czterysta miliardów gwiazd i w której żyło ponad dwadzieścia milionów inteligentnych gatunków, takie rzeczy po prostu musiały mieć miejsce. Niedobitki Imperium powstały przeciwko Nowej Republice i zostały pokonane. Luke Skywalker przeszedł na ciemną stronę i powrócił, jak zdarzyło się to już paru Jedi w wielotysiącletniej historii zakonu. Leia Organa wyszła za Hana Solo i urodziła mu troje dzieci. Na Tatooine pijany Devaronijczyk imieniem Labria zabił czterech najemników i zniknął. Łowcy znanemu jako Boba Fett przybyło lat