Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jego śnieżnobiałe włosy kontrastowały z ponurą ciemnością. Gdy stanął na przedostatnim pokładzie, poczuł na ramieniu delikatne muśnięcie. Obejrzał się i ze śmiertelnym przerażeniem zrozumiał, że odkryła go jedna z czerwonych macek Pyaraya. Skoczył do tyłu i uniósł Tarczę. Macka dotknęła powierzchni Tarczy, odbiła się gwałtownie i zadrżała. Z góry, gdzie znajdował się tułów, do którego należała macka, doleciał potworny ryk. - Co to jest? Co to jest? Co to jest? Gdy Elryk zobaczył efekt jaki wywołało dotkniecie jego Tarczy, zawołał zuchwale: - Elryk z Melniboné przychodzi, żeby cię zgładzić! Następne trzy macki spuściły się z górnego pokładu, próbując go pojmać. Pierwszą Elryk odciął, przed drugą osłonił się Tarczą z takim samym skutkiem jak za pierwszym razem i uniknąwszy spotkania z trzecią, popędził do przeciwnej burty. Najszybciej jak umiał, wspiął się na ostatni pokład. Jagreen Leni wytrzeszczył oczy poznając Elryka. Teokrata był ubrany w tę samą szkarłatną zbroję, przy pasie zwisał ogromny topór, a w prawym ręku trzymał pałasz. Spojrzał na swoją broń i pojął, że daleko jej do broni Elryka. - Tobą zajmę się później, Jagreenie Lernie - obiecał albinos. - Jesteś głupcem, Elryku! Jesteś skończony, cokolwiek zrobisz! To pewnie była prawda, ale w tej chwili niewiele go to interesowało. - Z drogi, błaźnie - rzucił Elryk i podniósłszy Tarczę, zaczął ostrożnie zbliżać się do ośmiornicy. - Jesteś zabójcą wielu moich kuzynów, Elryku - odezwał się potwór tubalnym głosem. - Wygnałeś z Ziemi kilku Książąt Chaosu, tak że nie mogą tu powrócić. Musisz za to zapłacić. Ja przynajmniej doceniam twoje możliwości i nie popełnię błędu, którego się dopuściła cała reszta. - Jedna macka wystrzeliła w kierunku albinosa, próbując ominąć Tarczę od góry i złapać go za gardło. Elryk zrobił krok do tyłu i osłonił się. Wtedy runęła na niego cała chmara macek. Nadlatywały z każdej strony unikając Tarczy. Wiedziały bowiem, że dotknięcie oznaczało dla nich śmierć. Elryk robił uniki i ciał na wszystkie strony, jednak macek było zbyt dużo. W pewnej chwili przypomniał sobie słowa Straashy: "Jego życie i dusza zawarte są w błękitnym krysztale, umieszczonym na czubku głowy". Albinos spojrzał na Pyaraya i zobaczył promieniujący błękitny kryształ, który początkowo pomylił z jednym z wielu oczu potwora. Zaczął poruszać się w kierunku źródła macek. Tył zostawił bez żadnej ochrony, ale nie miał innego wyjścia. Gdy się zbliżył, w głowie potwora otworzyła się ogromna paszcza i macki zaczęły pchać go w jej stronę. Albinos wysunął Tarczę do przodu i z satysfakcją stwierdził, że przy zetknięciu z nią z ciała ośmiornicy pociekła żółta galaretowata maź, a z gardła dobył się okrzyk bólu. Stanął na jedną z macek i zaczaj wspinać się po oślizgłej skórze. Za każdym razem, gdy Tarcza stykała się z ciałem Pyaraya, zostawiała w tym miejscu okropną ranę. Władca Chaosu wił się z bólu. Melnibonéanin dostał się w końcu na sam czubek i zatrzymawszy się na sekundę, z całej siły wbił Zwiastuna Burzy w błękitny kryształ! Od wewnątrz wstrząsnęły ciałem spazmatyczne drgawki. Z paszczy wydobył się przedśmiertny ryk, któremu triumfalnie zawtórował Elryk, gdy miecz runiczny przekazał mu energię Pyaraya. Energii było tak dużo, że albinos razem z mieczem został odrzucony do tyłu. Poślizgnął się na pokładzie i zleciał z wysokości prawie stu stóp. Wylądował z hukiem i łoskotem, lecz dzięki energii, skumulowanej w ciele, nic mu się nie stało. Natychmiast się podniósł i już chciał wrócić na górę, gdy doleciał go głos Jagreena Lerna, który patrzył na niego z zainteresowaniem. - W kabinie obok znajdziesz dla siebie prezent, Elryku! Rozdarty pomiędzy żądzą zemsty na Teokracie a chęcią zbadania kajuty, odwrócił się i otworzył drzwi. Ze środka wydobył się okropny szloch. - Zarozinia! - wykrzyknął. Rzucił się do ciemnego pomieszczenia i ujrzał swoją żonę, lub raczej to, co z niej zostało. Jej kochane ciało zostało przemienione w tułów białego robaka. Nie zmieniona została tylko głowa z tą samą piękną twarzą. - Czy Jagreen Lern tego dokonał? - zapytał i prawie upuścił Tarczę. Widok żony przyprawiał go o mdłości. - On i jego sprzymierzeniec - przytaknęła głowa. - Jeszcze jeden rachunek do wyrównania - wymamrotał, nie patrząc na nią. Nagle robak o głowie kobiety poruszył się i rzucił na obnażony miecz, który albinos trzymał w ręku. - Tak! - krzyknęła Zarozinia. - Zabierz moją duszę do siebie, Elryku, skoro ciało na nic ci się już nie przyda! Posiądź moją duszę i na zawsze będziemy razem. Zrozpaczony mąż próbował wyciągnąć chciwe ostrze, ale bez skutku. Energii, którą przekazał mu jego miecz, towarzyszyło zupełnie nowe uczucie. Jak gdyby zalała go fala delikatnego i miłego ciepła. Dusza żony wpłynęła w jego ciało, a on zaszlochał jak dziecko. - Och, Zarozinio, moja nieustająca miłości! W ten sposób zginęła Zarozinia. Jej dusza połączyła się z jego duszą, podobnie jak wiele lat temu stało się z Cymoril, jego pierwszą kochanką. Nie spojrzawszy na ciało ani na twarz żony, Elryk powoli opuścił pomieszczenie. Gdy znalazł się na pokładzie, zauważył, ze statek powoli się rozpadał. Jagreen Lern z pewnością umknął już daleko stąd, a Melnibonéanin nie był teraz w stanie myśleć o szukaniu go. Zeskoczył na ziemię i pobiegł do konia. Wciąż ze łzami w oczach odjechał w kierunku, z którego tu przybył. Za nim Okręty Umarłych rozpływały się w falującym powietrzu. Przynajmniej ta groźba była zażegnana i został wymierzony potężny cios w potęgę Chaosu. Flota Umarłych przestała istnieć. Teraz pozostawało rozprawić się z zastępami wojowników, a to nie stanowiło łatwego zadania. Dołączył do przyjaciół, którzy nie zadawali zbędnych pytań i powiódł ich poprzez falującą ziemię w kierunku Melniboné - wyspy należącej do jego przodków, na której stanie ostatni bastion przeciw Złu, zanim rozegra się decydująca bitwa i dopełnią się ich przeznaczenia. W drodze na wyspę wydawało mu się, że słyszy głos Zarozinii, szepczący słowa pocieszenia. KSIĘGA CZWARTA SPEŁNIENIE SIĘ LOSU ELRYKA Umysł Człowieka jest bowiem w stanie odkrywać wielką przestrzeń kosmicznej nieskończoności, przewyższać przeciętną świadomość, przemierzać tajemne zakamarki umysłu, gdzie przeszłość i teraźniejszość stają się jednym... A wszechświat zespala się z jednostką, i jeden jest odbiciem drugiego, i jeden zawiera się w drugim