Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Koń minął ją w galopie. Znów usłyszała krzyk, młoda służąca biegła przed trawę, odrzuciwszy wielki koszyk. Dwaj mężczyźni, jeden ubrany jak robotnik, drugi wyglądający bardziej jak zamożny kupiec, również pojawili się jakby spod ziemi. Lily leżała oszołomiona na mokrej trawie, patrząc na nich. - Och, panienko. - Dziewczyna uklękła obok niej. - Och, panienko, żyje pani? - Jest zszokowana, ale żyje, ty głupia - powiedział robotnik. - Czy pani jest ranna, panienko? - Nie - odparła Lily. - Myślę, że nie. Nie wiem. - Lepiej niech się panienka nie rusza - powiedział żywo kupiec. - Trzeba się upewnić. Najpierw niech pani się uspokoi, a potem zobaczymy, czy nic się nie stało z nogami. - Brutal! - krzyknęła pokojówka za szybko znikającym jeźdźcem. - Nie patrzy taki, gdzie jedzie. Pewnie nawet nie zauważył, że omal kogoś nie zabił. - Nic takiemu nie zależy - dodał cynicznie robotnik. - Bogacze nie przejmują się, że mogliby poturbować jakiegoś człeka, bardziej ich obchodzi, czy koń se kopyt nie zniszczył. Proszem, panienko, chce panienka; wstać? - Dajcie jej na razie spokój - powiedział kupiec. - Nie ma z panią służącej, proszę pani? Lily zaczynała wreszcie rozumieć, że o mały włos uniknęła śmierci - i to już po raz drugi. Na razie nie zwracała uwagi na liczne sińce, które spowodował upadek. - Już mi lepiej - powiedziała. - Dziękuję. - To jakiś diabeł z piekła rodem - powiedziała pokojówka. - Czarny płaszcz za nim powiewał. Nie widziałam jego twarzy. Może jej nie miał. Och, ani chybi diabeł. - Nie bądź głupia, dziewczyno - odezwał się robotnik. - Chociaż po co mu był ten kaptur na głowie? Żeby go kto nie rozpoznał, czy co? Bogacze to mają przewrócone w głowach, mówię wam. Kupiec pragnął okazać bardziej praktyczną pomoc i pomógł Lily wstać. Oparła się na jego ramieniu, zanim upewniła się, że może utrzymać się na nogach. - Czy pozwoli pani, bym odprowadził panią do domu? - spytał. - Och, dziękuję - odparła. - Dziękuję, ale nie trzeba. Już mi jest lepiej, tylko się trochę zmoczyłam. Dziękuję państwu. Jestem wam bardzo wdzięczna. - No cóż, jeśli jest pani pewna... - Kupiec, psując rycerski gest, wyjął z kieszeni zegarek i zmarszczył brwi, dając do zrozumienia, że już jest spóźniony na spotkanie. Lily wróciła sama, udało jej się nawet wejść do domu tak, że nie zauważyła jej ani Elizabeth, ani nikt ze służby. Zrzuciła z siebie wilgotne ubranie, a następnie zadzwoniła po Dolly i uśmiechając się do dziewczyny powiedziała, że poszła do parku i pośliznęła się na trawie - chciałaby jednak, by nikt nie dowiedział się o tej wyprawie. Pokojówka przyłączyła się wesoło do spisku i obiecała, że będzie milczała jak grób, a następnie, pomagając Lily doprowadzić się do porządku, zaczęła opowiadać entuzjastycznie o coraz bliższej znajomości z przystojnym stangretem Elizabeth. To był wypadek, wmawiała sobie Lily, zaczynając odczuwać bolesne skutki upadku. Jakiś nierozważny jeździec zjechał ze ścieżki i nawet jej nie zauważył. Miał na sobie ciemny płaszcz - ciemny płaszcz z kapturem. Zapewne każdy dżentelmen w tym kraju miał przynajmniej jeden ciemny płaszcz. A przecież był chłodny, chociaż nie bardzo zimny poranek. Może była to kobieta, a nie mężczyzna? To był tylko wypadek. Bała się jednak, że to nieprawda. Tym razem incydent był poważniejszy niż zrzucenie kamienia ze szczytu urwiska w Newbury Abbey. * Sprawy posuwały się naprzód bardzo powoli, jeśli w ogóle. Od czasu przyjazdu do miasta Neville nawet nie widywał Lily codziennie. A jeśli miał taką możliwość, to zazwyczaj na jakimś przyjęciu, kiedy dziewczyna znajdowała się blisko Elizabeth. Nadal obserwowano ich z zaciekawieniem, kiedy tylko pokazywali się gdzieś razem. Joseph powiedział mu, że stali się głównym tematem salonowych rozmów. Mówiono nawet, że w związku z nimi poczyniono kilka zakładów w klubie White. Niektórzy z panów obstawiali możliwość, że Neville ożeni się z Lily znów w tym roku. Inni - a może nawet ci sami - twierdzili, że poślubi Lauren, podając zresztą ten sam termin. Joseph był w tajemnicy zachwycony tym wszystkim. Publicznie zaś dawał do zrozumienia, że go to nudzi - a nikt nie potrafił lepiej okazać znudzenia niż markiz Attingsborough. Neville miał zamiar machnąć ręką na to wszystko podczas wieczoru w Vauxhall. Chciał w pełni wykorzystać nadarzającą się okazję. Chociaż zarezerwował prywatną lożę i zaprosił kilka osób, pragnął spędzić kilka chwil sam na sam z Lily. Od niemal dwóch tygodni zabiegał o jej względy dyskretnie i ostrożnie. Postanowił zalecać się do niej bardziej energicznie w ogrodach Vauxhall. Miał nadzieję osiągnąć sukces