They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Nie zważając na wagę chwili, psy rzuciły się w pogoń za kotem. Fotografia wyszła więc nieco chaotyczna! Ted próbował nauczyć psy aportowania. Rzucał patyk najdalej jak tylko mógł, a szczeniaki ruszały w pogoń. 74 Zwykle jeden z nich wracał z kijem, niekoniecznie tym samym, pozostałe natomiast przynosiły to, co udało im się znaleźć! Czasem była to jakaś część bielizny wiszącej w którymś z ogródków, kiedy indziej świeży stek, przygotowany przez sąsiadów. Ted nigdy nie mógł przewidzieć, co mu tym razem przyniosą. Szczeniaki były ogromnie ciekawe świata i niczego się nie bały. Wchodziły również do domu, wtykając wszędzie swoje wilgotne nosy. Szczególnie interesowała je łazienka. Pewnego dnia Dolly i ??? zawędrowały do łazienki na piętrze. ??? obserwował swoją psią siostrę, która wspięła się na deskę sedesową i próbowała dosięgnąć wody. Lecz jej małe pazurki ześlizgnęły się z gładkiej powierzchni i Dolly z głośnym pluskiem wpadła do środka! ??? nigdy nie widział nikogo wpadającego do wody i przestraszył się. Zaczął szczekać tak głośno, jak potrafił, w nadziei, że ktoś szybko przybędzie na pomoc. W chwilę później do łazienki wpadł pan Newton. Nie zastanawiając się ani przez chwilę, sięgnął ręką w głąb muszli klozetowej. Wyciągnął szamoczącego się, wystraszonego szczeniaka. Oba psiaki były zachwycone, natomiast pan Newton nieco mniej, gdyż zamoczył rękaw koszuli aż po łokieć! Istniały, oczywiście, również dobre strony posiadania szczeniaków. Nawet pan Newton musiał to przyznać. Na przykład pewnego wieczoru Alice i jej mąż znaleźli swoje dzieci śpiące na podłodze salonu wraz z pieskami. Nad całą czeredą czuwał Beethoven. Był to jeden z najbardziej wzruszających widoków w ich życiu. W takich chwilach George nie żałował, że pozwolił dzieciom zatrzymać małe Beethovenki. Zastanawiał się tylko, co będzie, kiedy nadejdzie czas by je oddać. Obawiał się, że sprawi to dzieciom dużą przykrość. Jedno było pewne, szczeniaki nie mogły zostać u nich na zawsze... Rozdział 16 Nadszedł w końcu wielki dzień. Koniec roku szkolnego, a tym samym pora wyjazdu całej rodziny w góry. Wszyscy wstali wcześnie i zabrali się do pakowania bagaży do furgonetki. Po kilku minutach samochód był załadowany walizkami i śpiworami. Znalazły się tam również: przenośny magnetofon, lalki, kosze z jedzeniem, kanapki na drogę, wędki, sprzęt do pływania, różne gry, książki, czasopisma i kasety. Patrząc na liczbę pakunków, można by pomyśleć, że Newtonowie wyjeżdżają na miesiąc, a nie na przedłużony weekend! Do ulokowania pozostały jeszcze tylko szczeniaki. Alice przyglądała się jak jej córki ładują je na tylne siedzenie. - Czy wasi podopieczni załatwili wszystkie swoje potrzeby? - zapytała. - Jasne - potwierdziła Emily. - Jestem świadkiem. George podszedł do żony i objął ją. Z dumą spojrzał na załadowany po dach samochód i swoją szczęśliwą rodzinę. - Uwielbiam to - powiedział. - Cała nasza gromada wyrusza w świat. Wiesz, czuję się jak odmieniony. - A w kogóż to się zmieniłeś? - zapytała ze śmiechem Alice. - Czy ja go znam? George zastanowił się przez chwilę. - Nazywam się pan Hahaha! - oznajmił. - Dzieci, wsiadać do samochodu! 76 -W porządku, panie Hahaha! - odkrzyknęły chórem dzieci, gramoląc się do środka. - Ciebie to także dotyczy, wielka, owłosiona bestio! -zawołał pan Newton do Beethovena. Pies jednym susem znalazł się w furgonetce i natychmiast wzniósł tumany kurzu, waląc radośnie ogonem w podłogę. George zatrzasnął drzwi auta. - Uwaga, wszyscy Newtonowie! - ogłosił. - Pan Hahaha ogłasza "czas na zabawę"! Radio nadawało stare, dobre przeboje. George i Alice nucili sobie cicho. Dzieci ze zdumieniem odkryły, że rodzice znają słowa wszystkich starych hitów, nawet piosenki o tak tajemniczym tytule jak: "Duu-Uaa Diddy Diddy Dam-Diddy-Duu". Emily prawie natychmiast zasnęła. Chubby poszedł za jej przykładem. Ted słuchał swojego walkmana (głównie po to, żeby zagłuszyć ojca) i czytał komiks o człowieku-pająku. Czajkowski i Dolly przytulali się do niego z obu stron. ??? leżał na kolanach Ryce, która rozmarzona wyglądała przez okno, machinalnie głaszcząc łeb psa. Dzień minął szybko. Newtonowie zjechali z autostrady i wspinali się teraz krętą górską drogą przez stary sosnowy las. Wysoko w górach powietrze było świeże i czyste, słońce świeciło jasno. George wziął głęboki oddech, już żałując, że przyjechali na tak krótko. Na jednym z zakrętów minęli drogowskaz: JEZIORO MACDONALD - 1 KM. Obok stała mniejsza tabliczka: Góra Copper - Zakład hodowli i tresury psów "AAA" -pierwsza w prawo. - Jezioro MacDonald - przeczytał pan Newton. - Jesteśmy już prawie na miejscu! Dzieci przywarły do szyb, próbując dojrzeć między drzewami pierwszy przebłysk wody. Mijali właśnie ostry 77 zakręt, za którym zaraz ujrzeli jezioro. Z wyżyn górskiej drogi widać było piękny akwen, duży obszar lśniącej, błękitnej wody, usadowiony u podnóża wysokiej góry o urwistych zboczach. Wokół jeziora przycupnęło około dwudziestu domków i właśnie jeden z nich należał do Freda Serbiaka. Większość posiadłości była raczej skromna. Tych niewielkich domków używano zazwyczaj tylko przez kilka tygodni w roku. Ale stało też kilka pokaźnych letnich rezydencji w otoczeniu "wymodelowanych" trawników, z basenami i kortami tenisowymi. Po drugiej stronie jeziora leżało miasteczko. - Ależ tu pięknie! - wykrzyknęła Ryce. - Wszystko wydaje się jeszcze ładniejsze niż w zeszłym roku! Kilka minut później samochód Newtonów zatrzymał się przed jednym z domków. Dzieci i psy przepychały się, by znaleźć się na swobodzie. Ted pobiegł w stronę jeziora. - Patrzcie, jest pomost! I łódka! Szczeniaki nie były specjalnie zainteresowane wodą. Znacznie bardziej poruszył je zapach wiewiórki