They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Wydawało mu się, że dywan zrobiony jest z gąbczastej substancji, która przy każdym kroku unosiła go w powietrze. Żeglował ostrożnie wśród zgromadzonych tu ludzi z Laboratorium, jednym rzucając od czasu do czasu zdawkowy uśmiech, a od innych stroniąc. Przy barze wziął trochę prażonych, solonych ziarenek dyni. Czerwonego chilean już nie było, musiał więc zadowolić się anonimowym bordeaux. Obok niego stanął pan Ichino. - Rozumiem, panie Walmsley, że pozostaje pan wciąż aktywnym astronautą? - spytał. - Jak dotąd. - Wychylił bordeaux i podstawił barmanowi szklankę do ponownego napełnienia. - Powinien pan pilnować swojej wagi, prawda? - Ma pan całkiem niezłe oko. Całkiem niezłe - zgodził się Nigel, szturchnąwszy się palcem w brzuch. - Ostatnio przybrałem za dużo na wodzie. - Alkohol ma dość dużo... - Jasne. Z wyjątkiem substancji w rodzaju cementu, którego, jak sądzę, raczej nie jada się pełnymi garściami. Mocny drink, uwielbiam to wyrażenie, jest najszybszym z możliwych sposobów nabrania zbytecznych kilogramów. Ale wino, im bardziej wytrawne, tym lepiej, nie jest tak groźne. W jednej szklance nie ma więcej kalorii niż w kilku gramach orzeszków. Jeśli oczywiście można w ogóle zdobyć gdzieś orzeszki, dla dokonania porównania. Przerwał, uświadomiwszy sobie, że mówi zbyt wiele. Pan Ichino uważnie wysłuchał rady Nigela, poważnie skinął głową i zamówił u barmana piwo. Nigel obserwował, jak rośnie na nim warstwa piany. - Wracamy do tego socjometryka? - spytał. Obaj ruszyli z powrotem do pokoju rekreacyjnego. Wokół Fresnela zgromadziła się właśnie niewielka grupka ludzi. Większość miała czarne fryzury, eleganckie i modne, przystrzyżone równo do ramion. Dyskusja toczyła się w stylu humanistyczno-świeckim. Głównym problemem było w tej chwili pytanie, czy użycie przez Papieża wspomaganych elektronicznie rękawiczek oznacza, że prędzej czy później katolicyzm połączy się z religią Synów Nawróconych. Zgodnie z tym, co twierdziły media, przedstawiciele obu wyznań na razie wykorzystywali tę prognozę dla własnych celów. Połączenie komputera z człowiekiem zapowiadało, według możliwych do określenia parametrów socjometrycznych, wchłonięcie katolicyzmu przez nową religię w ciągu trzech lat. Nigel skinął na Aleksandrię i razem opuścili towarzystwo Fresnela. Przyszła spóźniona Shirley. Ucałowała Aleksandrię i poprosiła Nigela o drinka. Gdy wrócił Aleks rozmawiała z jakimiś Sowietami i Shirley odciągnęła go na bok. - Wybierzesz się z nami? - Dokąd? - Zobaczyć się z Jego Immanencją. Nigel, naprawdę chciałybyśmy, żebyś pojechał z nami na tę rozmowę. Obserwował jej oczy, głęboko osadzone nad wydatnymi kośćmi policzkowymi, starając się wyczytać z nich, jak poważna jest ta prośba. - Aleksandria wspominała mi coś o tym - powiedział. - Wiem. Twierdzi, że nie robi żadnych postępów w tej sprawie. Stałeś się po prostu całkiem niewrażliwy. - Nie widzę większego sensu w dyskutowaniu o bzdurach. - Najwyraźniej w ogóle nie widzisz sensu w dyskutowaniu z nami! - powiedziała z nagłą irytacją. - Co masz na myśli? - spytał, teraz już także wewnętrznie spięty. - Och...! -Z dramatyczną emfazą uderzyła pięścią w ścianę. Jakby nie mogła wytrzymać jego niewrażliwości, przewróciła oczami, a Nigel musiał uśmiechnąć się na widok tego małego przedstawienia. - Powinna zostać aktorką - pomyślał. - Do diabła, Nigel, ty nie potrafisz dopasować się do tego! - Przykro mi, ale nie rozumiem twojego slangu. - Och... - Znów przewróciła oczami. - Ty i ten twój fetysz logicznego języka! Dobra, ujmę to w jednym zdaniu. Aleksandria i ja nie wiemy już, gdzie ty naprawdę jesteś. - Do diabła, przecież przez większą część dnia jestem w domu, z nią! - Tak, ale... o Boże!... chodzi mi przecież o kwestię emocjonalną. Wciąż pracujesz w Laboratorium nad tą rzeczą, czymkolwiek ona jest. Ciągle czytasz te swoje cholerne astronomiczne książki. Aleksandria potrzebuje teraz kontaktu z tobą bardziej niż przedtem. - Wydaje mi się, że ma go dość dużo - powiedział Nigel ozięble. - Odseparowałeś się zupełnie, rozwiązując ten problem, Nigel, Rozumiem, że cokolwiek do ciebie dociera, ale... - Shirley ściągnęła brwi w wyrazie koncentracji. - Nigdy wcześniej o tym nie myślałam, ale może właśnie dlatego pasujesz do naszego trójkąta. Większość mężczyzn tego nie potrafi, a ty... - Wyobrażam sobie, że trójkąt wymaga większej, a nie mniejszej komunikatywności - zauważył Nigel. - W pewnym sensie tak. Jednak w naszym przypadku to Aleksandria jest centrum, a my wokół niej orbitujemy. Nie ma między nami prawdziwej komunikacji trójstronnej. Z opuszczonymi ramionami oparła się o wyściełaną miękką wykładziną ścianę korytarza. W delikatnym cieniu jej lewa pierś była wyraźnie widoczna przez niemal przejrzystą tkaninę sukni. Kształtem przypominała łzę, a sutek odcinał się od tła wyraźną, brązową plamką. Shirley wydała się Nigelowi nagle bardziej otwarta, podatna na zranienie, niż sądził przez kilka ostatnich miesięcy. Pastelowa sukienka, opinająca piersi i biodra, czyniła w jakiś sposób Shirley nagą, jakby materiał chronił ją od zimna, lecz nie skrywał jej ciała. Owalny kształt lewej piersi dziewczyny kojarzył się z okiem, przez które można było zajrzeć do wnętrza jej duszy. Nigel westchnął. Każdy oddech zawierał gęste opary alkoholu. Jeśli wypuściłby powietrze z płuc, mógłby zobaczyć wiszącą w powietrzu korytarza chmurę, która nie byłaby w stanie rozproszyć w atmosferze tego pomieszczenia. - Przypuszczam, że masz rację - powiedział w końcu. - Zobaczę się z tym facetem, jeśli tego sobie życzysz. To musi jednak nastąpić zanim stąd wyjedziemy, czyli w ciągu najbliższego tygodnia. Shirley w milczeniu skinęła głową. Nigel pocałował ją z nie zrozumiałą dla siebie powagą. Troje paplających o czymś ludzi wyszło z sąsiedniego pomieszczenia, niszcząc nastrój, jaki wytworzył się między nimi. Pan Ichino wyszedł wcześnie. Cholernie wcześnie, pomyślał Nigel z żalem, ponieważ ten człowiek spodobał mu się już na pierwszy rzut oka. Całkiem niezłe wydało mu się też przyjęcie u Lubkina