They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Sixten był silniejszy, ale Anders szybszy i zwinny jak wiewiórka. Udało mu się od razu na początku wymierzyć przeciwnikowi kilka solidnych ciosów, co miało tylko ten skutek, że roznieciło w Sixtenie niesłychaną żądzę walki. Widoki Andersa były nędzne. Eva zagryzła wargi. Kalle zerknął na nią pospiesznie. Jakże chętnie rzuciłby się do walki z jej powodu. Cóż, niestety, to Anders miał tę wyższość nad nim, że nazwano go bawidamkiem. - Trzymaj się, Anders! - zawołała Eva z najwyższym przejęciem. Ale teraz już i Anders zdążył na dobre się rozgniewać i atakował wściekle, co zmuszało Sixtena do wycofywania się. Zgodnie z przepisami pojedynek tego rodzaju powinien trwać nie dłużej niż dziesięć minut. Benka stał z zegarkiem w garści, a pojedynkujący się, wiedząc, jak cenny jest czas, robili, co mogli, by rozstrzygnąć walkę na swą korzyść. Gdy Benka krzyknął „koniec!”, Sixten i Anders z najwyższym trudem zdołali się opanować i posłuchać jego rozkazu. - Nie rozstrzygnięta - oznajmił Benka. Sixten i Anders podali sobie ręce. - Zniewaga została wymazana - powiedział Anders. - Ale jutro ja zamierzam ciebie znieważyć i będzie dalszy ciąg. Sixten skinął głową na znak zgody. - Oznacza to wojnę Dwóch Róż.* [Wojna Białej i Czerwonej Róży (1455-85) - walki o tron Anglii między dwoma młodszymi liniami dynastii Plantagenetów: Lancasterami (w herbie czerwona róża) i Yorkami (biała róża).] Sixten i Anders ochrzcili swe bandy wedle znakomitych wzorów z historii Anglii. - Tak - powiedział Anders uroczyście - wojna Białej Róży z Czerwoną i tysiące tysięcy dusz śmierć poniesie i zejdzie w otchłanie wiecznej ciemności. Wyrażenie to było również zaczerpnięte z historii i uważał, że brzmi niebywale pięknie, gdy je wygłaszać po zakończeniu walki, przy zapadającym nad Prerią mroku. Białe Róże - Anders, Kalle i Eva-Lotta - poważnie uścisnęli dłonie Czerwonym Różom - Sixtenowi, Benkowi i Jontemu. I rozstali się. Najważniejsze było, że Sixten, choć uważał, że ma powody, by wołać „bawidamek” za Andersem idącym przez ulicę z Evą, całkowicie i bez zastrzeżeń uznawał ją za godnego przeciwnika i przedstawiciela Białych Róż. Trzy Białe Róże szły do domu. Zwłaszcza Białej Róży imieniem Kalle bardzo się spieszyło. Bo Kalle nie mógł być naprawdę spokojny, jeśli na chwilę choćby przestawał czuwać nad wujkiem Einarem. „Zupełnie jak wielkanocne prosię” - pomyślał Kalle. Andersowi leciała krew z nosa. Wprawdzie Sixten powiedział, że „wytoczona zostanie krew z jego serca”, lecz groźba ta nie została całkowicie wypełniona. - Tym razem twoja walka była dobra - powiedziała Eva-Lotta z uznaniem. - Cóż znowu, nic nadzwyczajnego - skromnie odpowiedział Anders, zerkając jednocześnie na zawalaną krwią koszulę. Pewnie będzie o to awantura, jak wróci do domu. Lepiej możliwie najszybciej mieć tę przykrość za sobą. - Do jutra - powiedział i pobiegł w swoją stronę. Kalle i Eva-Lotta szli razem, ale Kalle przypomniał sobie, że mama poprosiła, żeby kupił wieczorną gazetę. Więc też powiedział Evie „do jutra” i sam już skierował się do kiosku. - Wszystkie gazety rozprzedane - powiedziała panienka z kiosku. - Spróbuj, może u portiera w hotelu jeszcze dostaniesz. No cóż, innego sposobu nie było. Przed hotelem Kalle natknął się na posterunkowego Bjorka i odczuł przypływ koleżeńskiej sympatii do niego. On sam wprawdzie był detektywem prywatnym, a detektywi prywatni zawsze są o parę szczebli wyżej niż zwykły policjant - gdyż policjanci wykazują najczęściej wyjątkową niezdarność w rozwiązywaniu zupełnie prostych zagadek kryminalnych - czuł jednak, że z posterunkowym Bjorkiem łączy go zawodowa nić. Obaj działali na rzecz zwalczania przestępczości w społeczeństwie. Kalle chętnie zasięgnąłby rady posterunkowego Bjorka w tym czy owym. Wprawdzie nie było wątpliwości co do tego, że Kalle był jak na swój wiek wybitnym kryminologiem, ale trudno też było zaprzeczyć, że ma dopiero trzynaście lat. Przeważnie udawało mu się zamykać oczy na ten fakt i podczas działalności detektywistycznej zawsze widział się w postaci dorosłego mężczyzny o ostrym, przenikliwym spojrzeniu, z fajką nonszalancko tkwiącą w kąciku ust, człowieka, który przez posłusznych prawu obywateli miasta tytułowany był „panem Blomkvistem” i traktowany z wielkim szacunkiem, natomiast w elementach przestępczych budził najgłębsze przerażenie. W tej chwili jednak czuł się trzynastolatkiem i skłonny był przyznać, że posterunkowy Bjork w pewnych sprawach posiadał doświadczenie, jakiego jemu samemu brakowało. - Moje uszanowanie - powiedział posterunkowy. - Sługa uniżony - odparł Kalle. Posterunkowy obrzucił badawczym spojrzeniem czarny wóz marki „Volvo”, zaparkowany przed hotelem. - Sztokholmski samochód - powiedział. Kalle stanął obok, z rękami założonymi za plecy. Długą chwilę stali milcząc i w zamyśleniu przyglądali się przechodniom z rzadka przemierzającym rynek. - Wujku Bjork - powiedział nagle Kalle - jak się myśli, że ktoś jest opryszkiem, to co się robi? - Daje się mu w pysk - wesoło odpowiedział posterunkowy Bjork. - Tak, ale ja chciałem spytać, jeżeli on popełnił jakieś przestępstwo - wyjaśnił Kalle. - Zatrzymuje się go, oczywiście. - Ale jeżeli się tylko podejrzewa, a dowodów nie ma? - nie dawał za wygraną Kalle. - Śledzi się go do skutku. - Posterunkowy Bjork uśmiechnął się szeroko. - Aha, tylko nie spartol czego w moim zawodzie - powiedział życzliwie. „Na pewno nie spartolę” - pomyślał Kalle urażony. Nikt nie brał go na serio. - No, to bywaj, Kalle, muszę zajrzeć na dworzec. Zastąp mnie tu przez ten czas! - I z tymi słowy posterunkowy Bjork się oddalił. Śledzić go, powiedział. Ale nie można przecież śledzić człowieka, który wciąż siedzi w ogrodzie, jakby sam siebie śledził. Przecież wujek Einar z miejsca się prawie nie rusza. Albo leży, albo siedzi, albo chodzi po ogrodzie piekarza, jak zwierzę zamknięte w klatce, i chce, żeby Eva-Lotta, Kalle i Anders zabawiali go i pomagali w zabijaniu czasu. Właśnie tak - w zabijaniu czasu, byle jakoś przeszedł