Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Zamknij się - rzucił Munn. - Uważam, że dzieciak wpadł na właściwy pomysł. Zmienić wartość roboczogodzin, co? Jak możemy to zrobić? Specjalistyczne szkolenie? Wyszkolić Wenusjan, żeby wytwarzali dwa razy więcej w tym samym czasie? Wykwalifikowana praca? - Oni już mają wykwalifikowanych robotników - odparł Underhill. - Gdybyśmy potrafili zmusić ich do szybszej pracy albo zwiększyć wytrzymałość... - Wzbogacona benzedryna - przerwał Thirkell. -- Z dodatkiem kofeiny, zestawu witamin i ryboflawiny... owszem, mógłbym wyprodukować stymulatory. Munn powoli skinął głową. - Pigułki, nie zastrzyki. Jeśli poskutkuje, przez jakiś czas będziemy musieli trzymać to w sekrecie. . - Co u diabła nam z tego przyjdzie, że zmusimy Wenusjan do szybszej pracy? - chciał wiedzieć Bronson. Underhill strzelił palcami. - Nie rozumiesz? Wenusjanie są ultrakonserwatywni. System gospodarczy jest w zastoju. Nie jest przystosowany do zmian. Zrobi się cholerne zamieszanie! Munn oznajmił: - Przede wszystkim będziemy potrzebować reklamy, żeby wzbudzić powszechne zainteresowanie. Trzeba to zademonstrować w praktyce. - Rozejrzał się dookoła i jego wzrok spoczął na Indianinie. - Wygląda na to, czerwonoskóry, ze zostałeś wybrany jednogłośnie. Jesteś najbardziej z nas wytrzymały, sądząc po wynikach testów, które przeszliśmy na Ziemi. - Dobra - powiedział Nawajo. - Co mam robić? - Pracować! - wyjaśnił mu Underhill. - Pracować do upadłego! Zaczęli następnego dnia wczesnym rankiem, na głównym placu Vyring. Munn starannie zbadai teren, zdecydowany dopilnować, żeby nie było żadnych przeszkód, i dowiedział się, że na miejscu na placu ma powstać budynek rekreacyjny. - Prace nie rozpoczną się jeszcze przez kilka tygodni -poinformowała go Jorust. - Dlaczego pytasz? - Chcemy tam wykopać dziurę - odparł Munn - czy to jest legalne? Wenusjanka uśmiechnęła się. - Ależ oczywiście. To własność publiczna, dopóki nie wkroczą przedsiębiorcy budowlani. Ale obawiam się, że demonstracja wspaniałych muskułów nic wam nie da. - Hę? - Nie jestem głupia. Próbujecie zdobyć pracę . Macie nadzieję , że do pniecie swego reklamując własne umiejętności. Ale dlaczego w ten sposób? Dziurę potrafi wykopać każdy. To nie wymaga żadnych kwalifikacji. Munn chrząknął. Jeśli Jorust chciała wyciągać takie wnioski, tym lepiej. - Reklama się opłaca - stwierdził. - Na Ziemi wystarczy uruchomić koparkę, żeby zaraz zebrał się tłum gapiów. Nie mamy koparki, ale... - No cóż, róbcie, co chcecie. W zasadzie nie przekraczacie żadnych praw. Tym niemniej nie możecie podjąć pracy, jeśli nie wstąpicie do jakiegoś tarkomaru. - Czasami sobie myślę, że wasza planeta byłaby o wiele lepsza bez tych tarkomarów - wyznał szczerze Munn. Jorust wzruszyła ramionami. - Mówiąc między nami, ja też często tak myślę. Ale jestem tylko administratorem. Nie mam prawdziwej władzy. Robię to, co mi każą. Gdybym dostała zezwolenie, z radością pożyczyłabym wam pieniądze, których potrzebujecie... - Co? - Munn wytrzeszczył na nią oczy. - Myślałem... Wenusjanka zesztywniała. - Tego mi nie wolno. Tradycje nie zawsze są najmądrzejsze, ale nic nie mogę na to poradzić. Bunt przeciw władzy tarkomarów jest bezsensowny i nie do pomyślenia. Przykro mi. Po tych słowach Munn poczuł się trochę lepiej. Jednak nie wszyscy Wenusjanie byli wrogami. Winę za ich kłopoty ponosiły wszechpotężne tarkomary, zazdrosne o swą władzę i fanatycznie dążące do zachowania status quo. Kiedy wrócił na plac, pozostali już na niego czekali