They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Faktycznie występowali oni w imieniu wszystkich Żydów polskich. Spotkanie odbyło się na przedmieściu Warszawy, gdzieś na dalekim Gro-chowie. Dom był częściowo zburzony. Było charakterystyczne, że na spotkanie przybyli obaj przywódcy razem, mimo oczywistych różnic dzielących socjalistów bundowskich i syjonistów. Choćby w kwestii państwa żydowskiego i osadnictwa w przedwojennej Palestynie. Wspólna obecność oznaczała, że materiał, jaki mi chcą powierzyć, nie ma charakteru politycznego, a chodzi o kwestie nadrzędne, ogólnożydowskie. Zagrożony był bowiem cały naród żydowski. Przedwojenne spory polityczne stawały się odległą abstrakcją. Obaj moi rozmówcy żyli poza gettem, ale pozostawali w stałym kontakcie z dzielnicą żydowską. Mieli swoje sposoby, aby tam wchodzić i wychodzić. Sam się zresztą miałem przekonać, że nie było to bardzo trudne. Przebywając w getcie, byli po prostu sobą. Nie różnili się od innych mieszkańców. Po stronie aryjskiej zmuszeni byli zmieniać się tak dokładnie, aby nie wzbudzać podejrzeń. Inaczej się ubierali, inaczej zachowywali. Stawali się kimś innym. Byli jakby aktorami grającymi wzajemnie wykluczające się role. Zmuszeni stale uważać, aby nie pomylić tekstów, gestów czy odruchowych zachowań. Pomyłka mogła kosztować życie. W przypadku działacza Bundu sprawa wydawała się łatwiejsza. Miał wygląd typowego polskiego szlachcica, z jasnymi oczami, czerstwą twarzą i su-miastym wąsem. Liczył około sześćdziesięciu lat. Był dystyngowany i elegancki. Przed wojną był podobno adwokatem specjalizującym się w trudnych sprawach kryminalnych. Teraz, po stronie aryjskiej, był właścicielem dużego sklepu z artykułami chemicznymi i budowlanymi. Wszyscy tytułowali go tu "panem inżynierem". Otaczali szacunkiem, zabiegali o jego towarzystwo, za- 244 praszali do domów. W getcie światowy "pan inżynier" stawał się wystraszonym, zaszczutym Żydem. Takim jak tysiące jego nieszczęsnych rodaków prześladowanych i mordowanych przez hitlerowskich oprawców. Drugi miał niewiele ponad czterdzieści lat. Miał typowo semickie rysy twarzy, które sprawiały pewnie o wiele większe kłopoty z kamuflażem poza gettem. Sprawiał wrażenie roztrzęsionego, z trudem trzymającego nerwy na wodzy. Pierwsza myśl, z której zdałem sobie sprawę, to beznadziejność. Przejmująca beznadziejność ich sytuacji. Dla nas, Polaków, to była wojna i okupacja. Dla nich, Żydów - koniec świata. Zapadł na nich wyrok śmierci tylko dlatego, że... byli. A miało ich nie być. Nie bali się śmierci. Mieli bolesną świadomość, że nie ma dla nich nadziei zwycięstwa. Tej nadziei, która potrafi osłodzić oczekiwanie śmierci. Syjonista od tego właśnie zaczął. - Wy, Polacy, macie szczęście. Wielu z was cierpi, wielu ginie, naród jednak trwa. Po wojnie znów będzie Polska. Miasta zostaną odbudowane, a rany się zabliźnią. Z morza łez, bólu i upokorzenia dźwignie się ten kraj, który i dla nas był ojczyzną. Tylko nas, Żydów, już tu nie będzie. Zniknie cały nasz naród. Hitler przegra swoją wojnę przeciwko ludzkości, dobru i sprawiedliwości, ale nas - zwycięży. "Zwycięży" to nie jest nawet dobre słowo. On nas po prostu wymorduje. Siedziałem w jakimś połamanym fotelu, którego jedną nogę zastępowały dwie, ułożone na sobie, cegły. Bałem się poruszyć, aby nie spaść na ziemię. Zresztą-nie wiem. Może skamieniałem od tego, co słyszałem. Jedynym źródłem światła była lampa naftowa na stole. W jej słabym świetle postacie moich rozmówców rzucały na ściany przedziwne, surrealistyczne cienie. Przez głowę przebiegła mi myśl, że świadomość tego, co dzieje się z Żydami, nie pozwalała im siedzieć. W pewnej chwili syjonista załamał się. Zaczął płakać. - Po co ja to mówię? Po co ja żyję? Powinienem iść do Niemców i powiedzieć, kim jestem. Jak wymordują wszystkich Żydów, nie będą potrzebni ani bundowcy, ani syjoniści, ani rabini. Po co ja to panu mówię? Przecież nikt z zewnątrz tego nie zrozumie. Nawet... ja tego nie rozumiem! Starszy starał się go uspokoić. - Czasu mamy niewiele, a spraw do omówienia dużo. Mówmy o konkretach i nie odbiegajmy od tematu... Nastąpiła cisza. Syjonista starał się opanować. - Przepraszam... - wyjąkał. -Rozumiem, co pan czuje... O ile potrafię, będę się starał pomóc. Nie umiem ocenić swoich możliwości. Jadę do Londynu z misją od Podziemia. Zapewne będę miał sposobność raportowania przedstawicielom władz alianckich - starałem się zachować spokój. - Naprawdę?! - krzyknął z nadzieją w głosie syjonista. - Pan myśli, że go dopuszczą do Churchilla czy Roosevelta? 245 -Nie wiem... Jeżeli nawet nie, to będę pewnie rozmawiał z kimś blisko nich. Będę oficjalnie przedstawiony przez nasz rząd w Londynie. Jadę w oficjalnej misji. W jej ramach chcę przekazać wasz apel do świata. Zrobię to uczciwie. Co chcecie mi, panowie, powiedzieć? Co chcecie, abym powiedział w imieniu Żydów? Pierwszy odezwał się przywódca Bundu. - Chcemy, aby rząd polski w Londynie i rządy alianckie zrozumiały, że jesteśmy bezradni wobec tego, co z nami robią Niemcy. Zagłada jest faktem. Nie możemy się obronić sami. Nikt w Polsce też nam nie jest w stanie pomóc. Polskie Podziemie jest w stanie uratować nielicznych. Nie uratuje mas. Zagłady nie powstrzyma. Niemcom nie chodzi o to, aby zrobić z nas niewolników, jak z Polaków czy innych podbitych narodów. Im chodzi o zgładzenie wszystkich Żydów. Na tym polega różnica! -1... tego świat nie rozumie. Nie można tego wytłumaczyć! Oni tam, w Londynie, Waszyngtonie czy Nowym Jorku, pewnie uważają, że Żydzi przesadzają, histeryzują- nerwowo włączył się syjonista. Skinąłem głową w milczeniu. - Zginiemy wszyscy - kontynuował bundowiec. - Może uratują się nieliczni. Generalnie jednak trzy miliony polskich Żydów skazanych jest na zagładę. Do tego również inni, zwożeni z całej Europy. Ani polskie, ani tym bardziej żydowskie Podziemie nie jest w stanie temu zapobiec. Cała odpowiedzialność spoczywa na potężnych aliantach. Niech żaden przedstawiciel w Lidze Narodów nie śmie się tłumaczyć, że nie wiedział, co tu się dzieje! Rzeczywista pomoc Żydom może nadejść tylko z zewnątrz! To miałem przekazać wolnemu światu