They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

..  Pewnie, |e dziwne  przerwaBa Ellen z pogardliwym [miechem. ZnalazBa obron. Ranic go, mogBa ukry swój ból.  Ja, szlachetna, wbrew.... Cha, cha! MówiBam ci, |e nie ty pierwszy mnie pocaBowaBe[! 108  Tak, wbrciw wszelkim pozorom  dokoDczyB. Ellen nie mogBa podnie[ oczu do jego twarzy. Serce tBukBo si w niej jak szalone. Wszystko, co cisnBo si na usta, byto faBszywe.  Tak, caBowaBam si przedtem i potem  szydziBa.__ Drwi z miBo[ci.  Drwij, je[li chcesz, ale wierz mi, |e wBo|yBem w ten pocaBunek najlepsze uczucia mojej duszy  odpowiedziaB powa|nie.  Bajki!  krzyknBa Ellen i w krzyku jej byB wstyd, ból i nienawi[.  Na Boga! Ty jednak musisz by gorsza ni| my[laBem__ wymówiB z trudem.  Wol by gorsza... A teraz szlachetny Isbelu, na koD i jazda! Z tym powiedzeniem wróciBa jej w pewnej mierze pewno[ siebie. SpojrzaBa spod oka na Isbela. MieniB si na twarzy. ZlkBa si, |e usByszy co[ wicej.  Pikny karosz.  Tak  odpowiedziaBa bezmy[lnie.  Lubisz go ?  Ko...cham.  W takim razie mog ci go podarowa. Bdzie mu lepiej ni| u mnie. Ja bym go zajezdziB, bo czekaj mnie ci|kie jazdy.  Ty... mnie... go... darujesz  szepnBa martwiejc.  Tak. To mój koD. OdwróciB si i zagwizdaB. Pik poderwaB Beb, parsknB i zaczB kBusowa przy[pieszajc biegu. Ellen nigdy w |yciu nie widziaBa takiej rado[ci u konia na widok ukochanego pana. Isbel poBo|yB pieszczotliwie rk na karku zwierzcia. ZwróciB si ponownie do Ellen.  WybraBem z tabunu mego ojca. Ojciec ma sporo piknych koni. Nadali[my si dla siebie. Moja siostra Ann du|o na nim jezdziBa... Przedwczoraj skradli go nam z pastwiska. WyprawiBem si po [ladach i oto jestem. KoBo waszego rancza przepadBy. PojezdziBem troch i odnalazBy si.  Skradli... z pastwiska... wytropiBe[ tutaj?  powtarzaBa martwym gBosem. MogBo si zdawa, |e skamieniaBa.  Aatwo go byBo wytropi. {aBuj, |e nie zatarli [ladów, bo by[ nie miaBa przykro[ci. 109  O mnie ci chodzi?  zapytaBa tym samym martwym gBosem. Ten ton wyprowadziB go z równowagi. Nie zrozumiaB jej. GrubiaDsko podbiB jej brod, |eby zajrze w pochylon twarz.  Tak, o ciebie  zgrzytnB chrapliwie.  Czy nie masz rozumu, nie widzisz?... Czy ci si zdaje, |e mo|esz ze mn gra w ciuciubabk?  No, udajesz, |e nie wiesz... nie rozumiesz... Stary fortel, |eby otumani porzdnego czBowieka. Ellen nie odpowiedziaBa, ale oczy jej mówiBy, |e jest nadal oszoBomiona. Isbel wpadB we w[ciekBo[.  Wiesz, |e twój ojciec jest koniokradem!  ryknB. Pozornie Ellen przyjBa t straszn wiadomo[ bez wra|enia. ByBa przygotowana na nowy, okropny cios. StaBo si. Nie zdradziBa si ani twarz, ani poruszeniem. StaBa z zaci[nitymi rkami, silna dum i nienawi[ci, podczas gdy w niej [wiat waliB si w gruzy. W rozognionych oczach Isbela czytaBa pogard, jak czBowiek prawego serca darzy nicponiów. PochwyciBa prawd w jednym mgnieniu. ZBudzenia i nadzieje zginBy nagB [mierci. W sekund rozwizaBa sto zagadek.  Córko Jortha, wiesz, |e twój ojciec nale|y do bandy Tasaka, do zBodziei bydBa!  grzmiaB Isbel.  Ano, wiem  odpowiedziaBa niedbale i wyzywajco z teksaskim akcentem.  Wiesz, |e Daggs ma poprowadzi jego szajk przeciwko Isbelom.  Wiem