They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

– Toż i jutro można będzie – panie Półkowniku – rzekł Adolf pokornie – Widzisz pan Dóbr. – tak mu to przykro – cały drży, słyszysz pan głos jego? – Tfu! – plunął Półkownik i odszedł rzucić się na kanapę, a Adolf wziąwszy pod rękę starca ku drzwiom go prowadził – Obłąkany obrócił się raz jeszcze, drżąc rzucił wzrok na Półkownika i na ucho szepnął Adolfowi smutnie i przenikającym głosem – Tu jej nie ma!! MATYLDA. – Tak więc Adolfie, Półkownik rozgościł się tu ze wszystkiem. Mówiła Nazajutrz Matylda, która przybyła dowiedzieć się o zdrowiu starego, a rozmawiała z młodym. – Łatwo też pojąć, odpowiedział Adolf smutnie, jaka ztąd boleść dla mnie. Ten człowiek nieczuły i zimny dziś by może, dla tem łatwiejszego zagarnięcia spadku, rad brata widzieć w grobie – nie ma on najmniejszych dla niego względów. O nas, to i mówić już nie ma czego – nas chce wypędzić jak najprędzej. Gdzież się z bratem podziejem? co poczniem oba bez krewnych i majątku? – Pierwszy raz na świat wyszedłszy, w progu życia z nędzą się przyjdzie spotkać? Matylda wepchnęła, kiwnęła głową i wzięła Adolfa i za rękę. – Mój drogi Adolfie, alboż nie macie przyjaciół? Czyż myślisz, że wszyscy obcy ludzie podobni są Półkownikowi? któryby dla ocalenia dwóch rodzin z nędzy, pół fajki nie odstąpił? I chociażby ci przyszło ztąd się oddalić, czyż nie znajdziesz przytułku? – A któżby chciał próżnym obarczyć się ciężarem, z którego żadnej nie miał by korzyści? – Nadto złe masz o ludziach wyobrażenie – To się nie godzi! Ty i brat twój, oddalając się ztąd, udacie się prosto do niego ojca. Nie odstąpię od tego – tak być musi. Pokrewieństwo i ścisłe stosunki nasze, usprawiedliwiaćw oczach twoich ofiarę, której byś Łojąc się upokorzenia, od kogo innego me przyjął. Znasz mego ojca i wiesz, ze nieraz życzył sobie, abyś został przy; nim dopomagał mu w interessach, zawsze cię wstrzymywały obowiązki ojca – lecz teraz jeśli gwałtem o – derwą cię od niego – cóż ci przeszkodzi? Adolf milczał i w myśli rozważał każde jej słowo – a po chwili z gorzkim odpowiedział uśmiechem. – Nie – to być nie może! Był czas kiedy Adolf uważany jako człowiek waszej rodziny, mógł rościć prawa do waszego serca dziś, od wszystkich odrzucony, sierota bez imienia, mógłżeby dla ocalenia siebie, wnieść w wasz dom nieoddzielne od siebie upokorzenia i słuchać jakby was obwiniano o zbytnią powolność, o niepojętą litość nad bezimiennym tułaczem. Dziś ja, muszę uciec tam, gdzie nigdy imię moję, słuch o mnie nie doszedł – a jeśli Bóg poszczęści staraniom, wrócę kiedyś może w te strony, obejrzeć ze łzą w oku miejsca, gdziem miał ojca, matkę i rodzinę gdzie wszystkich razem postradałem!! – Możesz wszystko postradać – odpowiedziała Matylda – ale we mnie zawsze będziesz miał przyjaciela. Chętnie przyjmę upokorzenia, jeśliby jakie ciebie spadały, podzielę je i rada będę z mojej ofiary, bom przyrzekła cię kochać! – Kochać! podchwycił Adolf porywając się z kanapy – kochać Matyldo? ach! czemuż nie mam teraz imienia i majątku, abym ci je razem z sercem mógł oddać! – Masz serce, czyż to nie dosyć? – Serce! tak! serce! – odpowiedział smutnie chłopiec – dla nas ono jest wszystkiem, ale co świat powie? Ludzie sobie tylko pobłażają, drugim nie przebaczą! Smiałażbyś oddać rękę temu, który nie ma imienia, który wstydzić się musi urodzenia swego i odbierając ci twoje nazwisko, nie wiedziałby jakie ci w zamian ma nadać! Ty – którą szczęście wypieściło od kolebki, której każdy krok na świecie, tysiąc oklasków sprowadzał – śmiałażbyś jednemu sercu poświęcić... – Wszystko! – odpowiedziała Matylda z pozorną obojętnością – Ty jeszcze nie znasz kobiety Adolfie, ona poświęca imie, spokojność, majątek – honor nawet i cnotę dla jednego serca. – Lecz któżby przyjął tak wielkie ofiary? Smiałżebym ja uniesiony własnem szczęściem pociągać cię w przepaść za sobą. Wyszlibyśmy na świat słuchać upokarzających dla nas obojga uwag. Jedni mówiliby, żem cię wziął dla majątku, drudzy śmieli by ci się w oczy, z twego wyboru, I Matylda, piękna, wolna, bogata, szczęśliwa, musiałaby to znosić – i jabym słuchając tego, nie miał sobie całe życie wyrzucać, żem jest tych cierpień przyczyną? – Wiesz! dawno wiesz Matyldo, że cię kocham, jak Aniołowie Boga kochają, ale połączyć los mój z twoim, byłoby to na złe użyć twojej miłości, i zrobić ją narzędziem twego nieszczęścia! – Dziwno mi doprawdy, żem tak długo i tak cierpliwie, mogła słuchać tak dziwnej przemowy, odpowiedziała Matylda wstając z kanapy – Nie chcesz mnie? odrzucasz? nic kochasz? Miałażbym się narzucać? miałażbym ci świat za – wiązać? – Daj Boże, abyś znalazł taką, która cię uszczęśliwić potrafi – ja nie znajdę już drugiego Adolfa i szukać nawet nie będę! Oboje milczeli – Adolf blady, smutny, drżał cały, patrzał po oknach sali, ukradkiem wzrok na nią rzucał i wzdychał – ona łzy ocierała – oboje milczeli