They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Istota była silna, silniejsza niż jakikolwiek człowiek w Faerunie, lecz Abdel również nie był ułomkiem. Zabójca puścił prawe ramię Abdela, pozwalając, by spadło na ziemię z mokrym plaskiem. Awatar zamachnął się na Abdela, przejeżdżając zimnymi, ostrymi pazurami po zranionej już piersi najemnika. Abdel nie czuł już żadnego bólu. Pociągnął mocno za rękę Zabójcy, szarpiąc ją do siebie. Abdel upadł, zauważył zdumioną, urażoną minę Zabójcy, i przerzucił awatara nad sobą. Stwór rozłożył się na nierównym terenie, podnosząc się spiesznie. Abdel chwycił wciąż podrygującą rękę, która krwawiła na ziemię Myth Rhynn, i z radością poczuł jej ciepło. Przycisnął urwany koniec do poszarpanego kikuta ramienia. Przepłynęła przez niego fala przyjemnego mrowienia i ręka przyrosła z powrotem. W chwili gdy Zabójca wstał i znów ruszał na niego, Abdel mógł korzystać z prawej ręki, jakby nigdy nie została oderwana od ciała. Przeszukał ziemię w poszukiwaniu miecza, jednak Zabójca zbliżał się zbyt szybko. Nie zastanowiwszy się nawet wcześniej nad tym, co robi, wbił dłoń w szeroką, pokrytą szpikulcami pierś bestii. Ręka Abdela zanurzyła się w ciele Zabójcy aż do łokcia i stwór wrzasnął ze wściekłości. Abdel wiedział na jakimś poziomie, który był albo za, albo jeszcze nie na granicy świadomości, że jeśli obróci lekko nadgarstek... właśnie tam! Zacisnął dłoń wokół czegoś ciepłego oraz miękkiego i pociągnął. Zabójca znów wrzasnął, gdy ręka Abdela wyszarpnęła się z jego piersi. Abdel trzymał kawałek różowego ciała. Na jego końcu znajdowała się dłoń. Dłoń z pięcioma palcami, bez pazurów, bez szpikulców, bez chityny. Za ręką Abdela wyleciała zielona krew. Trzymał ludzką rękę. – Ona jest moja! – wrzasnął Zabójca. Abdel puścił rękę i zignorował jej poruszające się po omacku palce. Chwycił oburącz Zabójcę za boki głowy i przekręcił. – Ona jest niczyja! – warknął prosto w wybałuszone, niedowierzające oczy Zabójcy. – Ona wychodzi! – Nie! – wrzasnął stwór, po czym starał się znów krzyknąć, lecz dźwięk został przerwany przez zamknięte gardło. Abdel napinał się z całą swą znaczną siłą, by obrócić głowę istoty w dół i na bok. Zabójca odpowiedział, chwytając głowę Abdela wielką, zniekształconą dłonią. Uścisk był miażdżący i szczęki Abdela zacisnęły się tak mocno, że zaczęły mu pękać zęby – każdy łamał się po kolei z iskrą bólu gorszego niż przy amputacji. Krew sączyła mu się ze skóry na głowie. Czaszka pękła ostro na skroni i wzrok zabarwiły mu błyski niebiesko-fioletowego światła. Rozległ się głośny, zgrzytliwy trzask i Abdel pomyślał, że nie żyje, jednak to Zabójca stał się bezwładny. Nagły ciężar pociągnął Abdela ku ziemi, na niego. Ludzka ręka wciąż wystawała mu z piersi, na ślepo szukając czegokolwiek. Dłoń odnalazła zmoczoną we krwi kolczugę Abdela i trzymała się jej. Najemnik nie robił nic, by wydostać się z uścisku tej ludzkiej ręki. Zaczął rozszarpywać pozbawioną życia głowę Zabójcy i kolejny elfi mag musiał się odwrócić i zwymiotować z powodu rozlegającego się przy tym odgłosu. Rozerwał stworowi głowę jakby obierał pomarańczę. Pod chityną, śluzem, krwią i drgającym ciałem awatara znajdowała się ludzka twarz, twarz dziewczyny. Wciągnęła wypełniający całe płuca oddech. – Imoen – powiedział Abdel z oczyma pełnymi łez. – Abdel – wydyszała Imoen. Jej oczy nie były w stanie się skupić, rozpoznała jednak jego głos. – Abdelu... gdzie jesteśmy? Abdel uśmiechnął się słabo i zamierzał odpowiedzieć, kiedy Ellesime wrzasnęła – Drzewo! Abdel odwrócił się, lecz nie widział jej. Wzrok wypełniło mu gorące żółte światło, palące mu oczy. Jęknął i coś napięło mu się w piersi, a głowa eksplodowała bólem. – Och nie, Abdelu! – wrzasnęła Imoen. – Nie! Abdel poczuł, jak coś ciągnie go do dołu, lecz nie był w stanie stwierdzić, gdzie go trzyma. Nie była to jego noga – to mogło złapać go wokół pasa. Osunął się na ziemię i poczuł pył wypełniający mu nozdrza. Ramiona napięły mu się i poczuł jak rosną. Fala szału zdmuchnęła jego umysł