They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

I choć mama Alfredy jest taka miła i gościnna, i pełna uśmiechów — nagle Rozalka zatęskniła za odgłosami awantur w domu Kwietniów, za Klimkiem, któremu zawsze grozi lanie i który nie może oduczyć się tego „baj-czenia". I w ogóle wśród tych smacznych bułeczek, na tym pięknym wybielonym ganku, wśród tych kwiatów —> Rozalce nagle robi się źle i duszno. — Muszę już iść — mówi Rozalka — i prawie biegiem puszcza się do furtki. — Głupia! — słyszy za sobą obojętny głos Alfredy. — Chamka. Nie powiedziała nawet do widzenia! Rozalka idzie do domu z opuszczoną głową. O czymś bardzo, bardzo usilnie myśli, ale o czym, sama nie wie dokładnie. „No, trudno, już jestem taka dziwaczka — myśli — zewsząd muszę uciekać^ Io dlatego. To na pewno dlatego". — Rozalka Olaboga! Rozalka odwraca się. Heniek. 75 — Rozalka, jak będziesz chciała, to przyjdź do nas utro na południe. — E, chyba nie! Nie będę mogła. Nie chcę. — To szkoda. Bo mój ojciec "będzie znowu próbował skrzydeł. Przyjdź, zobaczysz. — Będzie próbował skrzydeł? Znowu? Nie boi się? — Przyjdziesz? — Oczywiście, że przy gonię! Cześć! — Cześć, Rozalka. O Boże, będzie znowu próbował skrzydeł! Rozalka puszcza się pędem do domu. Nowina! Wielka nowina! Nowy lot Ikara! Mamo! Mamo! Ikar Pani Bożkowa idąc z Rostafińskim na spacer, jak to ładnie określał doktor Mączka, zauważyła, że wrota kuźni są przeważnie zamknięte. Rzadko widać było w uchylonych drzwiach płomień na palenisku potrzebny dla rozdmuchiwania miecha. Rzadko stał przed kuźnią jakiś koń cierpliwie podnosząc nogę do podkucia i leniwie, po ludzku spoglądając, jak długo potrwa jeszcze operacja. Zdarzyło się to dwa lub trzy razy. Częściej na wrotach wisiała wielka kłódka, a żelazny skobel przytrzymywał zamek dla większej pewności, że trudno, ale dziś kuźnia nieczynna, a pan kowal zajmuje się zgoła innymi, znaczniejszej doniosłości sprawami. Pani Bożkowa oczywiście nie wiedziała, co to są za sprawy. Choć pracowała w Borze już dobrych kilka miesięcy, prawie cały rok szkolny — żyła osobnym, własnym życiem. A może też była aż nazbyt delikatna, aby pytać i dowiadywać się o innych. Zamieniała z nimi tylko konkretne, potrzebne w danej chwili słowa. Nie umiała też słyszeć głosów, których zawsze pełno dokoła. Miała na nie uszy zamknięte nie dlatego, że nie lubiła ludzi, że jej nie interesowali. Nie, cierpiała nad tym, ale zawsze czuła się trochę na boku. Nie miała zmysłu do plotek, nie chciała ich słuchać. A przecież tak zwana plotka — to najprawdziwsza gazeta, zwłaszcza w takim miasteczku, jak Bór Średni z przyległościami. Kto żyłby tu poza plotką, poza ustną famą, byłby jak ślepiec posuwający się omackiem wśród tłoku, lękający się, że sam wpadnie na kogoś albo ktoś z tłumu go szturchnie i podepcze. Fama — ta potężna gazeta przez nikogo ni' redagowana, a jednak wielosłowna, wielomowna, kwiecista, sążnista, hojna, szczodra, wylewna i ile tam jeszcze znalazłoby się przymiotników — wszystkich ich byłoby za mało .— ta fama właśnie biegła rynkiem wszerz i na ukos, od baru „pod dziewicą" — do sklepu spożywczego, od kiosku z jarzynami i zwiędłymi jabłkami sprzed stu lat — do bab na wtorkowym rynku całych w dostojeństwie i obfitości śmietany, sera i jaj. Przeskakiwała (ta fama właśnie!) przez organistówkę i na skrzydłach leciała prosto do Boru Dolnego, gdzie już truchcikiem, opłotkami dyrdała od płotu do płotu, od zapola na okólnik. Ale to jeszcze nie koniec. Wracając dziarsko — przez kobiety z nabiałem, przez dziewczynę chodzącą ze spawaczem, przez dzieciaka ze szkoły — fama przesadzała olbrzymim susem przestrzeń wprost do stołówki kopalni, do biura geologów i projektantów, do świetlicy, gdzie w dymie, piwie i kawie — pokraczniała, nabierała groteskowych kształtów proszących się tylko, aby je wykpić celnym, najwłaściwszym słowem, nie zawsze nawet znajdującym się w wielotomowym słowniku ojczystego języka. Tak to było z tą famą, I chyba tylko pani Bożkowa, ciągle w Borze czująca się nową mieszkanką, która nie chciałaby za nic okazać się wścibska, natrętna i ciekawska, miała uszy dla niej zamknięte. Ale Rozalka? O, Rozalka była inna. Rozalka od pierwszego dnia nie była ani obca, ani nowa. Rozalka wcisnęła się wszędzie