They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

— To uznana gałąź sztuki. Właściwie jestem artystą w dziedzinie wyglądu. Znów dotknął palcem wąsów. — Zauważyłem pańskie wąsy — rzekł powoli Baley. — Czy ich noszenie jest popularne na Aurorze? — Nie, nie jest. Mam nadzieję, że będzie. Weźmy pańską, męską twarz… Często wygląd można wzmocnić i poprawić przez właściwe zaprojektowanie brody i wąsów. Wszystko można projektować — na tym polega mój zawód. Oczywiście, można posunąć się za daleko. Na planecie Pallas brody i wąsy są bardzo popularne, ale niestety powszechną praktyką jest farbowanie ich na rozmaite kolory. Każdy włos jest osobno barwiony, co daje dziwaczną mieszaninę. Kolory z czasem się zmieniają, jednak i tak to jest lepsze niż całkowity brak zarostu. Nie ma niczego mniej atrakcyjnego od pustyni na twarzy. To mój własny aforyzm. Używam go podczas rozmów z potencjalnymi klientami i jest bardzo skuteczny. Kobiety mogą obyć się bez włosów na twarzy, Ponieważ nadrabiają ten brak makijażem. Na planecie Smitheus… Cichy głos, szczery uśmiech i sposób, w jaki szeroko otwierał oczy, ani na chwilę nie odrywając ich od twarzy Baleya, miały w sobie coś hipnotycznego. Ziemianin z trudem się wyzwolił spod ich wpływu. — Czy pan jest robotykiem, panie Gremionis? Gospodarz był zdumiony i lekko zmieszany tym, że mu w pół słowa. — Robotykiem? — Tak, robotykiem. — Nie, nie jestem. Używam robotów jak każdy, ale nie wiem co mają w środku. I mało mnie to obchodzi. — Jednak mieszka pan na terenie Instytutu Robotyki. Jak to możliwe? — A dlaczego nie mógłbym tu mieszkać? Głos Gremionisa stał się wyraźnie wrogi. — Jeżeli nie jest pan robotykiem… Gremionis skrzywił się. — Co za głupota! Instytut, kiedy zaprojektowano go kilka lat temu, miał być samowystarczalną jednostką terytorialną. Mamy warsztaty naprawcze pojazdów mechanicznych, serwis robotów osobistych, własnych lekarzy i konstruktorów. Nasz personel mieszka tutaj i skoro mają zapotrzebowanie na projektanta, Santirix Gremionis jest do usług, więc ja też tu mieszkam. Czy mój zawód na to nie pozwala? — Tego nie powiedziałem. Gremionis odwrócił się ze złością, nie ułagodzony tym skwapliwym zaprzeczeniem. Nacisnął guzik i przestudiowawszy wielobarwny prostokąt, zrobił coś, co bardzo przypominało bębnienie palcami. Z sufitu opadła jakaś kula i zawisła w powietrzu, może metr nad ich głowami. Otwarła się, jak obrana pomarańcza, rozpoczynając kolorowy pokaz z towarzyszeniem cichych dźwięków. Obraz z głosem połączono tak zręcznie, że Baley ze zdumieniem odkrył, iż po krótkiej chwili z trudem odróżnia je od siebie. Okna zmatowiały i segmenty stały się jaśniejsze. — Zbyt jasno? — spytał Gremionis. — Nie — odparł Baley po krótkim wahaniu. — To ma być tło; wie pan, wybrałem spokojną kombinację, która ułatwi nam cywilizowaną rozmowę. Czy możemy więc przejść do rzeczy? — Bardzo proszę. — Czy oskarża mnie pan o to, że miałem coś wspólnego z unieruchomieniem robota Jandera? — Badałem okoliczności, w jakich zakończył on życie. — Ale wspomniał pan o mnie w związku z tym wypadkiem, zaledwie przed chwilą pytał, czy jestem robotykiem. Domyłam się, co panu chodzi po głowie. Chce pan, abym przyznał, że wiem coś o robotyce, żeby oskarżyć mnie o skasowanie robota. — Mógł pan powiedzieć „zabicie”. — Zabicie? Nie można zabić robota. W każdym razie nie skasowałem go, ani nie zabiłem, czy jak tam chce pan nazwać, powiedziałem już, nie jestem robotykiem. Nie mam pojęcia o robotyce. Skąd to przyszło panu do głowy… — Muszę zbadać wszystkie powiązania, panie Gremionis. Jander należał do Gladii, kobiety z Solarii, a pan się z nią przyjaźni. Oto powiązanie. — Wiele osób może się z nią przyjaźnić. — Czy zamierza pan twierdzić, że podczas żadnej z wizyt w posiadłości Gladii nie widział pan Jandera? — Nie! Ani razu! — I nie wiedział pan, że miała humanoidalnego robota? — Nie! — Nigdy o nim nie wspominała? — Miała roboty wszędzie. Same zwyczajne roboty. Nic nie mówiła, że ma jakiegoś innego. Baley wzruszył ramionami. — Bardzo dobrze. Nie mam powodu — na razie — podejrzewać, że to nie jest prawda. — Zatem niech pan powie o tym Gladii. Dlatego chciałem się z panem zobaczyć. Aby prosić o to. Nalegać. — Czy Gladia może myśleć inaczej? — Oczywiście. Zatruł pan jej umysł. Przesłuchiwał ją pan na mój temat, a ona założyła… zwątpiła… Chodzi o to, że rozmawiała ze mną dziś rano i pytała, czy miałem z tym coś wspólnego. Mówiłem o tym. — A pan zaprzeczył? — Oczywiście, że zaprzeczyłem, i to kategorycznie, ponieważ istotnie nie miałem z tym nic wspólnego. Jednak moje słowa nie są przekonujące. Chcę, żeby pan jej to powiedział. Chcę, żeby oznajmił jej pan, że pańskim zdaniem nie miałem nic wspólnego z tą całą sprawą. Przecież nie może pan bez żadnych dowodów niszczyć mojej reputacji. Złożę na pana skargę. — Do kogo? — Do Komitetu Obrony Osobistej. Do Legislatury. Dyrektor tego instytutu jest bliskim przyjacielem samego przewodniczącego i już posłałem mu raport w tej sprawie. Rozumie pan, ja nie czekam. Działam. Gremionis potrząsnął głową, co miało wyrażać zdecydowanie, ale łagodne rysy jego twarzy sprawiły, że nie wypadło to zbyt przekonująco. — Słuchaj pan — ciągnął dalej. — Nie jesteśmy na Ziemi. Tutaj chroni się obywateli. Pańska planeta z jej przeludnieniem zmusza ludzi do mieszkania w licznych ulach i mrowiskach. Obijacie się o siebie, dusicie wzajemnie — i nikt się tym nie przejmuje Jedno życie czy milion istnień — to nie ma znaczenia. Baley, starając się, by jego głos nie zdradzał pogardy, rzekł: — Widzę, że czytuje pan powieści historyczne. — Oczywiście, a one dokładnie to opisują. Nie można umieścić miliardów ludzi na jednej planecie i uniknąć czegoś takiego. Na Aurorze życie każdego obywatela jest cenione. Jesteśmy bronieni fizycznie przez nasze roboty, tak że nigdy nie mieliśmy tu napadów, nie mówiąc już o morderstwie. — Oprócz sprawy Jandera. — To nie jest morderstwo; to był tylko robot. A przed wszelkimi innymi przestępstwami, bardziej wyrafinowanymi niż napad, broni nas Legislatura