Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Tym, którzy znają Memphis, moje miasto wyda się niepoko- jąco znajome. Lecz po chwili nieoczekiwanie jeszcze bardziej niepokojąco obce. Radzę więc, żeby uważali je za Luxor, a nie Memphis. Za wyłączną własność Jamesa Jonesa, który bierze też za to na siebie pełną od- powiedzialność". Krótkie wyjaśnienie w sprawie epilogu. Na stronie 609 są trzy gwiazdki. Do tego miejsca doprowadził Jones rozdział 31. Na podstawie jego własnych myśli i wypowiedzi odtworzyłem i spisałem szczegółowo zamierzenia, jakie miał w związku z braku- jącymi rozdziałami. Nie włączyłem tam nic, czego sobie wyraźnie nie życzył. Ostatni, wydzielony fragment epi- logu to własne słowa Autora, spisane z nagrania mag- netofonowego dokonanego zaledwie kilka dni przed jego śmiercią. Willie Morris Bridgehampton, Long bland 28 maja 1977 Wstęp Autora Pracę nad Gwizdem rozpocząłem w roku 1968, ale początki tej książki są znacznie wcześniejsze. Jej pomysł przyszedł mi do głowy już w roku 1947, kiedy po raz pierwszy pisałem do Maxwella Perkinsa o moich boha- terach, Wardenie i Prewitcie, i o książce, którą chcę napisać o II wojnie światowej. Przystępując do pisania Stąd do wieczności, nie mającej jeszcze podówczas tytułu, zamierzałem opisać losy moich postaci począwszy od służby w czasach pokojowych, przez Guadalcanal i No- wą Georgię do powrotu ich, rannych, do Stanów. A więc w czasie odpowiadającym moim własnym wojskowym doświadczeniom. Jednakże na długo przed dotarciem do połowy dzieła zdałem sobie sprawę z niewykonalności tak ambitnego zamierzenia. Nie pozwalały na to zarówno wymogi powieściowej dramaturgii, jak i same rozmiary takiej książki. I wówczas przyszedł mi do głowy pomysł trylogii. Jej częścią miała być, nie mająca jeszcze tytułu i nie obmyślona, powieść Gwizd. Tak więc, kiedy w jakieś jedenaście lat później zabrałem się do pisania Cienkiej czerwonej linii, plan trylogii był już gotowy. Gwizd został pomyślany jako jej trzecia część. Którą oczywiście być powinien. Od samego początku 13 chciałem, aby każda z powieści tej trylogii stanowiła samodzielną całość. W takim sensie, w jakim nie są nimi, na przykład, trzy powieści Johna Dos Passosa, tworzące jego piękną trylogię USA. 42 równoleżnik, Rok 1919 i Ciężkie pieniądze nie są samodzielnymi powieś- ciami. USA to jedna długa powieść, a nie trylogia. Zamierzałem napisać trzecią część zaraz po ukoń- czeniu Cienkiej czerwonej linii. Na przeszkodzie stanęły mi jednak inne utwory, inne powieści. Ilekroć od- kładałem na bok jej pisanie, to pomysł powieści bardziej dojrzewał. Dlatego za każdym razem, gdy do niej wracałem, musiałem zaczynać od nowa. To eksperymen- towanie ze stylami i narracją prowadzoną z różnych punktów widzenia miało wpływ na sam proces pisania. Na jeden z problemów związanych z pisaniem trylogii natknąłem się w roku 1959, zaraz po rozpoczęciu pracy nad Cienką czerwoną linią. Pierwotnie - najpierw w po- wieści, potem w trylogii - główne postacie, takie jak sierżant sztabowy Warden, szeregowy Prewitt czy pluto- nowy Stark, miały występować we wszystkich częściach. Niestety, dramaturgiczna struktura, a nawet powiem więcej: duch pierwszej powieści wymagały, żeby Prewitt zginął. Gdyby bowiem nie zginął, osłabiłoby to przesłanie tej książki. Po wyjaśnieniu wątpliwości i napisaniu słowa "ko- niec" w Stąd do wieczności, której dałem jedyne zakoń- czenie, jakie ta powieść mieć mogła, straciłem Prewitta. Dziś takie zmartwienie wygląda niepoważnie. Ale wtedy było inaczej. Dla Prewitta od samego początku przeznaczyłem ważną rolę w części drugiej i trzeciej. Nie mogłem go z głupia frant wskrzesić, wykorzystać żywego pod tym samym nazwiskiem. ) Z kłopotu tego wybawiła mnie zmiana nazwisk bohaterów. Wszystkich. Ale zmieniłem je w taki sposób, by zostawić ukryty klucz, widoczne podobieństwa do 14 nazwisk pierwotnych postaci, będące punktem odniesie- nia. Dziś wygląda to na proste rozwiązanie, ale wtedy tak nie było