Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Zwróciła się ku niemu. - Z wszystkich informacji, na które natrafiłam, wynika, że rekonstrukcja i naprawa uszkodzonych organów jest niepraktyczna lub wręcz niemożliwa.. Sztuczne narządy są tanie, wydajne i trwałe. Główne centra medyczne, którymi się zajmujemy, od dawna nie finansują badań w tej dziedzinie, od czasu gdy Friend opracował swoje sztuczne organy. - To może być jak pułapka - zasugerował Roarke. - Niektórzy zawsze szukają czegoś lepszego, szybszego, tańszego, bardziej wymyślnego. Ten, kto to odkryje, zyskuje sławę i pieniądze. - Ile zarabiasz rocznie na produktach NewLife? - Musiałbym sprawdzić. Zaczekaj chwilę. - Przesunął się nieco, włączył inne urządzenie i zażądał arkusza rozliczeń. - Brutto czy netto? - Nie wiem. Niech będzie netto. - Trochę ponad trzy miliardy rocznie. - Trzy miliardy? Chryste Panie, ile ty masz pieniędzy? Zerknął na nią rozbawiony. - Całkiem sporo, ale akurat nie zgarniam tych trzech miliardów dla siebie. W firmę trzeba stale inwestować. - Zapomnij, że o to pytałam. Tak mi się wyrwało ze zdenerwowania. - Machnęła ręką i nadal przemierzała pokój niespokojnymi krokami. - Dobrze, na produkcji implantów zarabiasz trzy miliardy rocznie. Kiedy Friend je wynalazł, zyskał wielki rozgłos. Wywiady, nagrody, fundusze i inne takie. Jednym słowem, wielka chwała. Dostał swój kawałek tortu. Więc... Umilkła i zamyśliła się, a Roarke obserwował ją uważnie. Lubił patrzeć, jak tryby w jej głowie zaczynają się kręcić coraz szybciej. Było w tym coś dziwnie podniecającego Postanowił, że kiedy skończą pracę, uwiedzie ją w całkiem odmienny sposób. - A więc ktoś, jakaś grupa, opracowuje nową technikę, nowe podejście do leczenia uszkodzonych narządów. Wynaleźli, albo są tego bliscy, jakąś metodę ich naprawy i przywrócenia im sprawności. Ale skąd je zdobyć. Nie mogą korzystać z własności kliniki. Wszystkie tamtejsze próbki są oznaczone, skatalogowane, mają swoje miejsce. Dawcy i brokerzy nie zgodziliby się, żeby ich organy były wykorzystywane w innym celu, niż przewiduje umowa. Pociągnęłoby to za sobą wielkie problemy i złą prasę. No i pewnie istnieją jakieś rządowe restrykcje. - Zatrzymała się i potrząsnęła głową. - Zabijać, żeby móc eksperymentować? To bardzo naciągana teoria. - Czyżby? - Roarke uniósł kieliszek w jej stronę. - Przypomnij sobie historię. Ci przy władzy stale wynajdują paskudne sposoby wykorzystywania tych, którzy jej nie mają. I aż nazbyt często twierdzą, że robią to dla dobra ogółu. Może to jest grupa wykształconych, inteligentnych ludzi, którzy doszli do wniosku, że wiedzą, co jest dla ludzkości najlepsze. Moim zdaniem, nie ma nic niebezpieczniejszego niż taka grupa. - A Bowers? - To ofiara wojny z chorobami, ofiara walki o długowieczność. Lepsza jakość życia jest dla wielu ważniejsza niż odebranie go kilku jednostkom. - Jeśli o to chodzi, to odpowiedź kryje się w laboratorium -powiedziała wolno Eve. - Muszę się dostać do archiwów Drake'a. - Chyba będę mógł sprowadzić te archiwa tutaj. - Dobry początek. - Wypuściła ze świstem powietrze i usiadła. -Przyjrzyjmy się bliżej Youngowi. - Komputerowy dziwak i odludek. W szkole pewnie był klasowym palantem i kujonem. - Słucham? - Nie znasz slangu z zamierzchłych czasów? Klasyczny komputerowy dziwak. McNab byłby taki sam, gdyby nie jego urok, słabość do kobiet i wyczucie stylu. - A, już wiem, co masz na myśli. W wydziale elektronicznym roi się od takich dziwaków. Noc nad klawiaturą to dla nich największa przyjemność w życiu. Trzydzieści sześć lat, kawaler, mieszka z matką. - Wzorcowy przykład - stwierdził Roarke. - Doskonałe wyniki w nauce, ale brak umiejętności współżycia z ludźmi. Przewodniczący szkolnego kółka komputerowego. - Czyli kółka dziwaków komputerowych. - Zgadza się. W college'u, w Princeton, prowadził towarzystwo miłośników elektroniki i wydawał komputerową gazetkę. Skończył studia w wieku czternastu lat. - Genialny dziwak. - Właśnie. Zainteresował się badaniami medycznymi i znalazł sobie niszę w społeczeństwie. Zatrudniam całe hordy takich typów. Są nieocenieni. Trudzą się radośnie nad coraz to nowymi wynalazkami. Gdyby Mira chciała opracować jego profil, określiłaby go jako społecznie zahamowanego, nieprzeciętnie inteligentnego introwertyka, cierpiącego na fobie seksualne, zarozumialstwo i wrodzoną skłonność do przyjmowania rozkazów od zwierzchników, których w głębi duszy uważa za gorszych od siebie. - Pewnie ma dodatkową słabość do zwierzchników płci żeńskiej. Mieszka z mamusią. Pracuje dla Wo. Zatrudniono go w Drake'u osiem lat temu, kieruje laboratorium badającym ludzkie organy. Nie jest chirurgiem. Jest szczurem laboratoryjnym. - I pewnie ma trudności z nawiązywaniem związków. Lepiej się czuje w towarzystwie maszyn i próbek. - Sprawdźmy, gdzie był, kiedy dokonywano wszystkich morderstw. - W tym celu muszę zajrzeć do jego rejestrów. Musisz chwilę zaczekać — uprzedził Roarke. Zaczął pracować, nagle przerwał i zmarszczył czoło. - No, no. Przywiązuje trochę większą wagę do zabezpieczeń niż nasza doktor Wo. Muszę się przedrzeć przez kilka poziomów. - Zakręcił się na krześle, wysunął spod blatu klawiaturę i zaczął manualnie wydawać komendy komputerowi. - Interesujące. Takie skomplikowane zabezpieczenie dla rejestru rozkładu zajęć? Co my tu mamy? - W skupieniu przyglądał się czemuś na monitorze, co dla Eve wyglądało jak przypadkowa zbieranina znaków. - Sprytny chłopaczek - wymamrotał Roarke. - Zainstalował sobie system odporny na uszkodzenia. Cwaniaczek. - Nie możesz go złamać. - To trochę skomplikowane. Przechyliła głowę