Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Słuchaj uważnie. Dochodzimy do sedna sprawy: jeśli równowaga pomiędzy dwoma światami zostanie zakłócona, harmonia - czyli sam splot - zacznie być niestabilny. Zacznie się strzępić niczym kawałek tkaniny. Rozumiesz? Poderwałem się. - Niestabilny splot oznacza kosmiczny chaos i katastrofę - czy do tego zmierzasz? - W zasadzie tak. - Profesor wstał i znalazł sobie zajęcie w kącie pokoju. - Z tego punktu widzenia, sprawą najwyższej wagi jest przede wszystkim ustalenie, co zakłóca równowagę, a potem przywrócenie jej. W przeciwnym razie... - Jego głos zginął wśród rumoru przerzucanych kartonów. - W przeciwnym razie co? - dopytywałem się. Patrzył przez chwilę przed siebie, po czym powiedział: - Obawiam się bardzo, że bezpowrotnie stracimy tamten świat. - Zdawało mi się, że mówiłeś, iż chodzi tu o coś poważnego. - To jest poważne - odrzekł profesor Nettleton. - Nie przychodzi mi na myśl nic bardziej poważnego, co mogłoby przytrafić się ludzkości. - Przeszedł na drugą stronę pokoju, otworzył szafę i zaczął wpychać rzeczy do wyblakłego brezentowego plecaka. - Co w takim razie z zagładą nuklearną? A co z AIDS? A co z wojnami, zarazami i głodem? - Oczywiście, to są groźne rzeczy - przyznał Nettles, biorąc tubę pasty do zębów. - Ale one nie zagrażają istocie ludzkości jako takiej. - Jeśli o mnie chodzi, to uważam perspektywę rozbicia na garść migocących protonów za nieliche zagrożenie dla mej istoty. Myślę, że znalazłoby się jeszcze kilku, którzy poparliby mnie w tym względzie. Nettles zlekceważył tę uwagę machnięciem szczoteczki do zębów. - Śmierć jest śmiercią, panie Gillies. Towarzyszy ludzkości od chwili narodzin i nie opuści jej po kres czasu. W końcu jest częścią życia. Podobnie jak choroby, zarazy, głód i wojny. Nie różnią się od siebie pod tym względem - są częścią ludzkiej egzystencji. - Iście akademickie rozumowanie. Siedzisz tu sobie w zaciszu własnego kokonu; nie masz zupełnie kontaktu z rzeczywistym światem. Skąd miałbyś cokolwiek wiedzieć... - Pozwól mi skończyć! - warknął, potrząsając szczoteczką do zębów. - Mówisz o rzeczach, o których nic nie wiesz! Mniej niż nic! Głowa mnie bolała, a oczy piekły i łzawiły. Byłem zmęczony, skonfundowany i nie byłem w nastroju do znoszenia cudzych wymyślań. - Przepraszam. Mów dalej, słucham. Profesor ponownie odwrócił się ku szafie i wyciągnął grubą, wełnianą kamizelkę. - Czasami zastanawiam się, po co zawracam sobie tym głowę! - Proszę - odezwałem się pojednawczo. - Naprawdę nie będę przeszkadzał. Profesor milczał przez chwilę, wpatrując się w kamizelkę. - Jakie znaczenie ma japońska waza? - zapytał niespodziewanie. - Przepraszam? - Albo obraz Rembrandta, Lewis? Albo wiersz Tennysona - jakie mają dla nas znacznie? Proszę, odpowiedz mi. Wariat. Ten człowiek był kompletnym czubkiem. - Nie wiem - wzruszyłem ramionami. - Sztuka, piękno - coś w tym rodzaju. Nie potrafię dokładnie powiedzieć. Nettles wydął policzki i parsknął kpiąco, po czym zwinął ubranie i wepchnął do plecaka. - Jeśli nagle zniknęłyby obrazy Rembrandta i wiersze Tennysona, świat byłby z pewnością uboższy. Ale są inne obrazy i wiersze. Prawda? - Jasne. - Ahaaa! Ale co będzie, jeśli zniknie samo piękno? - zapytał. - Co będzie, jeśli piękno - samo pojęcie piękna - przestanie istnieć? - Wydął policzki. - W jednej chwili zostałoby wymazane dziesięć tysięcy lat ludzkiej myśli i rozwoju. Ludzkość utraciłaby jedną ze swych zasadniczych zdolności - umiejętność widzenia, oceniania i tworzenia piękna. Zeszlibyśmy do poziomu zwierząt. - Zgoda - przyznałem. - Bardzo dobrze. - Wyciągnął parę długich, wełnianych skarpet i sprawdził, czy nie mają dziur. - Oprócz przyjemności, piękno rozpala również wyobraźnię, dodaje odwagi i wzbudza nadzieję. Jeśli piękno przestanie istnieć, to my, w bardzo realnym sensie, również przestaniemy istnieć - ponieważ nie będziemy już tymi, którymi byliśmy. - Znam tę teorię - rzuciłem obronnym tonem. - Dobrze. Pójdźmy zatem dalej. - Złożył skarpetki i wsunął je do plecaka, wyciągnął następną parę, zmarszczył brwi i wrzucił ją z powrotem do szafy. - A choć pojęcie piękna jest tak ważne, to tamten świat jest po tysiąckroć ważniejszy. A utrata go będzie miała o wiele bardziej niszczycielskie skutki. Ostre zagranie! Znowu zostałem z tyłu. - Nie bardzo wiem, jak to rozumieć - powiedziałem, przerywając mu. - Bo nie myślisz pan, panie Gillies! - ryknął profesor. Sięgnął do szafy, wyciągnął but na grubej podeszwie i wycelował go we mnie