Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Kobiety cię wcześniej raniły, oboje to wiemy. Ale ja ciebie nie zranię. Sprawię, że ból minie. Że będziesz spał jak niemowlę, wiesz, że potrafię. Chcę tylko dać ci szczęście -głos był kojący, łagodny. Tony westchnął. Gdyby tylko... - Trudno mi w to uwierzyć - przeciągał. Od samego początku kusiło go, by rzucić słuchawką. Ale jako naukowiec chciał wysłuchać, co miała do powiedzenia. A jako niepełno-wartościowy mężczyzna miał świadomość, że potrzebuje kuracji i że te telefony mogą okazać się upragnionym lekiem. Przypomniał sobie swoje wcześniejsze postanowienie, że się do niej nie przywiąże, aby - kiedy przyjdzie czas - móc się wycofać bez bólu. - Mimo to spróbuję, jeśli pozwolisz. - Głos tchnął pewnością siebie. Ufała władzy, jaką nad nim roztaczała. - Słucham cię przecież, prawda? Włączam się do tej naszej zabawy. Jeszcze nie odłożyłem słuchawki - powiedział, z wysiłkiem zaprawiając głos sztucznym ciepłem. - To może nie rób już nic więcej, dobrze? Może odłożysz 120 słuchawkę i pójdziesz na górę do sypialni i przełączysz się na drugi aparat? Żeby nam było wygodniej? Pierś Tony'ego przeszyło zimne ukłucie strachu. Walczył ze sobą, żeby postawić następne pytanie tak, jak zrobiłby to profesjonalista. Nie „skąd wiesz?", ale: - A dlaczego myślisz, że mam w sypialni drugi telefon? Pauza, tak krótka, że Tony nie miał pewności, czy mu się to nie wydało. - Zgaduję tylko - odparła. - Rozszyfrowałam cię. Tacy faceci jak ty mają w sypialni telefon. - Strzał w dziesiątkę - przyznał Tony. - No, dobrze. Odłożę teraz słuchawkę i odbiorę rozmowę w sypialni. - Umieścił słuchawkę na widełkach i pośpieszył do gabinetu. Szybko przestawił automatyczną sekretarkę na nagrywanie, podniósł słuchawkę i powiedział: - Halo? Już jestem. - Siedzisz wygodnie? No, to zaczynam. - Znowu ten gardłowy, seksowny śmieszek. - Porządnie się dzisiaj zabawimy. Poczekaj, aż ci opowiem, co dla ciebie zaplanowałam. Och, Anthony - głos przeszedł w szept. - Marzyłam o tobie. Wyobrażałam sobie, jak mnie dotykasz, twoje silne dłonie, dotyk palców na mojej skórze. - Co masz na sobie? - spytał Tony; było to, jak wiedział, standardowe pytanie. - A co byś chciał? Mam trochę garderoby. Tony odparł szaloną pokusę, żeby powiedzieć: „Wędkarskie wodery, sterczącą spódniczkę jak baletnica i sztormiak". Z trudem przełknął ślinę i rzucił: - Coś z jedwabiu. Wiesz, jak bardzo lubię jedwab. Jest taki miły w dotyku. - Wiem, dlatego uwielbiasz moją skórę. Zadaję sobie dużo trudu, by utrzymać się w doskonałej formie. I specjalnie dla ciebie włożyłam komplecik z jedwabiu. Czarne, jedwabne motylki i przezroczystą jedwabną koszulkę, też czarną. Och, uwielbiam czuć jedwab przy skórze. Och, Anthony - jęknęła. - Jedwab muska moje sutki, delikatnie, tak jak robiłyby to twoje palce. Och, moje sutki są twarde jak skała, sterczące, rozpalasz mnie. 121 Wbrew sobie Tony poczuł, że zaczyna się temu przysłuchiwać z zainteresowaniem. Dobra jest w te klocki, nie da się ukryć. Większość kobiet z seks-linii, do których dzwonił, mówi beznamiętnym i znudzonym tonem, ich odpowiedzi są przewidywalne i sztampowe. Nie budziły w nim żadnych emocji, jedynie czysto profesjonalne zainteresowanie. Ale Angelica jest inna. Chociażby dlatego, że to, co mówiła, brzmiało szczerze. Pojękiwała cicho. - Boże, jestem mokra - zaszeptała. - Ale jeszcze nie możesz mnie dotknąć, musisz poczekać. Po prostu połóż się na plecach, grzeczny chłopczyku. Och, uwielbiam cię rozbierać. Wsuwam ci ręce pod koszulę, wodzę palcami po twoim torsie, muskam cię, dotykam, czuję pod palcami twoje sutki. An-thony, jesteś po prostu cudowny - westchnęła. - To miło - powiedział Tony, jej pieszczotliwy głos sprawiał mu przyjemność. - To tylko przygrywka. Teraz siadam na tobie okrakiem i rozpinam ci koszulę. Pochylam się nad tobą, przez warstwę jedwabiu czujesz moje sutki, muskam nimi twoją pierś. Och, Anthony! - wykrzyknęła radośnie. - Przyznaj, ucieszyłeś się na mój widok, prawda? Jest twardy jak skała. Och, nie mogę się doczekać, żeby poczuć go w sobie. Jej słowa zmroziły Tony'ego. Wzwód, który rozpierał mu spodnie, przepadł jak płatek śniegu w kałuży. Wrócili do punktu wyjścia