They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

- Znikające monety, jakieś przedmioty w rękawie i tego typu rzeczy. Czasem przepowiada nam przyszłość. Silar jest zbyt grzeczna, by protestować, a ja jestem najmłodsza, więc nie powinnam się za często odzywać. Wszystko to jest potwornie nudne, zwłaszcza kiedy wpada w trans nad tą swoją idiotyczną kryształową kulą. Czy Layla sądzi, że zdoła mi pomóc? - Jeśli ktokolwiek zdoła, ona na pewno - zapewnił ją Silk. - Jednak winien ci jestem ostrzeżenie, że jej rady mogą być bardzo dosłowne. Królowa Layla to praktyczna duszyczka, nie uznająca przenośni. - Nic nie szkodzi - królowa Porenn zachichotała złośliwie. - W końcu jestem już dorosła. - Naturalnie - przyznał Silk. - Chciałem cię tylko uprzedzić. - Naśmiewasz się ze mnie, Kheldarze? - spytała. - Czy ośmieliłbym się, wasza wysokość? - Silk był uosobieniem niewinności. - Chyba tak. - Idziesz, Porenn? - zawołała czekająca niedaleko Islena. - Natychmiast, wasza wysokość - odpowiedziała królowa Drasni. Co za nudziara, zamigotały jednocześnie jej palce. Cierpliwości, wasza wysokość, odpowiedział gestami Silk. Królowa Porenn wyszła potulnie za dumną królową Chereku i milczącą królową Algarii. Silk śledził ją spojrzeniem, a na twarzy miał wyraz tej samej gorzkiej ironii. - Oni już wychodzą - delikatnie zwrócił mu uwagę Garion. wskazując drzwi na końcu sali, za którymi znikali królowie Alornów. - Zgadza się - przyznał Silk i poprowadził ich za władcami. Garion trzymał się z tyłu, gdy cała grupa podążała pełnymi przeciągów korytarzami w stronę hallu króla Eldriga. Oschły głos w mózgu podpowiadał, że jeśli ciocia Pol go zauważy, znajdzie jakiś powód, by chłopca odesłać. Idąc na końcu całej procesji, Garion pochwycił w pewnej chwili ukradkowe poruszenie w głębi któregoś z bocznych korytarzy. Przez moment tylko widział tam człowieka, zwyczajnego na pozór wojownika Chereku w długim, ciemnozielonym płaszczu. Zaraz potem cała grupa minęła ten korytarz. Garion zatrzymał się i obejrzał raz jeszcze, lecz człowiek w zielonym płaszczu zniknął. Ciocia Pol stała ze skrzyżowanymi ramionami u drzwi hallu króla Eldriga. - Gdzie byłeś? - spytała. - Tak tylko patrzyłem - odpowiedział najbardziej niewinnym tonem, na jaki potrafił się zdobyć. - Rozumiem - stwierdziła i spojrzała na Baraka. - Narada potrwa pewnie dość długo i Garion będzie się nudził. Jest może jakieś miejsce, gdzie do kolacji mógłby się czymś zająć? - Ciociu Pol! - zaprotestował Garion. - Może w zbrojowni? - zaproponował Barak. - Niby co miałbym robić w zbrojowni? - chciał wiedzieć Garion. - Wolisz pomywalnie? - spytała znacząco ciocia Pol. - Właściwie, kiedy się lepiej zastanowiłem, to chyba jednak chciałbym obejrzeć zbrojownię. - Tak właśnie myślałam. - Jest na końcu tego korytarza, Garionie - poinformował Barak. - Sala z czerwonymi drzwiami. - Biegnij już, kochanie - powiedziała ciocia. - I nie pokalecz się czymś. Garion powlókł się wolno korytarzem, który wskazał mu Barak. Cierpiał nad niesprawiedliwością całej tej sytuacji. Strażnicy, ustawieni wokół hallu króla Eldriga, uniemożliwiali nawet podsłuchiwanie. Chłopiec westchnął i kontynuował swój samotny marsz do zbrojowni. Wewnętrzna część umysłu pracowała jednak pilnie, analizując pewne kwestie. Uparcie nie chciał uznać pana Wilka i cioci Pol za Belgaratha i Polgarę. Jednak zachowanie królów Alornów wskazywało, że przynajmniej oni w to wierzą. Dochodziła jeszcze kwestia róży. którą ciocia Pol dała królowej Islenie. Pomijając fakt, że róże zimą nie kwitną, skąd ciocia Pol wiedziała, że otrzyma od Isleny bladozielony klejnot? Jak zatem mogła zawczasu przygotować różę? Garion świadomie unikał teorii, że ciocia po prostu stworzyła kwiat na miejscu. Korytarz, którym szedł zatopiony w myślach, był mroczny i tylko kilka pochodni w pierścieniach na ścianach rozjaśniało drogę. Tu i tam odbiegały od niego boczne przejścia - czarne, nie oświetlone tunele, prowadzące gdzieś w ciemność. Dotarł już niemal do zbrojowni, gdy w jednym z nich usłyszał jakiś cichy dźwięk. Nie wiedząc właściwie dlaczego, cofnął się do sąsiedniej niszy i czekał. Człowiek w zielonym płaszczu wyszedł na główny korytarz i rozejrzał się czujnie. Był to zupełnie zwyczajny mężczyzna, z krótką, jasną brodą. Mógłby pewnie chodzić po pałacu bez zwracania czyjejkolwiek uwagi. Jednak zachowanie i ukradkowe skradanie się mężczyzny mówiły wyraźniej niż słowa, że robi coś, czego robić nie powinien. Oddalił się w stronę, z której nadszedł Garion, a chłopiec cofnął się w bezpieczny mrok swej kryjówki. Kiedy po chwili ostrożnie wysunął głowę, człowiek zniknął i trudno było zgadnąć, w które z tych ciemnych bocznych przejść się zagłębił. Wewnętrzny głos szepnął Garionowi, że jeśli spróbuje komuś o tym opowiedzieć, nie uwierzą mu. Jeśli nie chce wyjść na głupca, potrzebuje czegoś więcej niż niejasnego poczucia niepokoju i podejrzeń. Przez jakiś czas powinien tylko mieć oczy otwarte i uważać na człowieka w zielonym płaszczu. Rozdział XIV Następnego ranka padał śnieg. Ciocia Pol, Silk, Barak i pan Wilk znowu udali się na naradę z królami, pozostawiając Gariona pod opieką Durnika