Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Kobiety zaszeptały miedzy sobą, a kiedy odwróciłem się w ich stronę, wypchnęły już przed siebie Krwawą Twarz o Poranku. - A to kto? - zapytał nagle Mimmunka. Patrzył prosto na mnie. Poszukiwacz Gniazd nic nie odpowiedział. W momencie, kiedy Mimmunka odwrócił od niego wzrok, rzucił się naprzód, mierząc swą bronią w rękę napastnika. Mimmunka szarpnął się wstecz, ale Poszukiwacz Gniazd, odzyskawszy równowagę po pierwszym potężnym zamachu, nie zrezygnował. Ponowił atak, tym razem mierząc w głowę olbrzyma. To, co nastąpiło później działo się tak szybko, że zupełnie straciłem orientacje. Po chwili Poszukiwacz Gniazd leżał na śniegu przy wejściu do szałasu, Mimmunka zaś zniknął. Pozostali mężczyźni rzucili się za nim w pogoń, wykrzykując gardłowymi głosami groźby i wyzwiska. Zanim zdołałem podbiec do Poszukiwacza Gniazd, dwie kobiety pomogły mu wstać na nogi i doprowadziły go do ogniska. Jak idiota zapytałem, czy nic mu się nie stało. - Trochę mnie zadrapał. Już nieraz bywało znacznie gorzej. Kobiety ściągnęły z niego brudną skórzaną koszule, by opatrzyć mu rany i zobaczyłem, że jego szeroka pierś jest pokryta licznymi bliznami. - Młodzi pobiegli za Mimmunka. Chyba ich nie zabije? Poszukiwacz Gniazd potrząsnął głową. . - Na pewno nie. Będzie uciekał, chyba że uda im się go okrążyć. Gdyby to był Ketin albo Wiggikki, to co innego. Zawołałbym ich wtedy z powrotem. - Nie poszedłem z nimi - powiedział ze smutkiem w głosie prawie już dorosły chłopiec. Poszukiwacz Gniazd zachichotał. - I bardzo dobrze. Nawet Mimmunka mógłby stać się groźny, gdyby mu przyszła ochota na twoje kruche mięso, Białe Jabłko. - A jednak powinienem pójść. - Za rok już pójdziesz. Jeden za drugim wrócili trzej młodzi mężczyźni, z minami wściekłymi i dumnymi zarazem. Kiedy 1 usiedli przy ognisku i gdy rany Poszukiwacza Gniazd zostały już opatrzone, zapytałem go, czego on i jego plemię nauczyli ludzi, którzy przyjechali Wielkimi Saniami. -. Wszystkiego, co sami potrafimy - odpowiedział. Leżał na wznak tuż przy ogniu, ale swą starą, szkaradną, okrutnie wyglądającą twarz zwrócił w moją stronę. - Pieśni, zawierających nasze prawa. Jak walczymy i gdzie znajdujemy żywność. Jak budujemy szałasy i co usłyszeliśmy od innych ludzi. Ale ty jesteś przecież jednym z nich - nic ci nie powiedzieli? Odniosłem wrażenie, że nie byłoby rozsądne przyznać się do tego, że nic nie pamiętam. - Chciałem po prostu jeszcze raz usłyszeć to od was - powiedziałem - Najczystsza woda jest u samego źródła. To też jest mądrość. My ich uczyliśmy i oni nas uczyli. - Mógłbyś coś z tego powtórzyć? - Niech to zrobi ktoś inny. Pamiętam wszystko, ale gdy stracę trochę krwi czuje, że jednak jestem już stary. Niech mówią młodzi. Przez dłuższą chwile panowało milczenie. Wreszcie, jąkając się trochę z przejęcia, odezwał się Białe Jabłko: - Świat się zmieni. Śnieg się stopi i nigdy już nie wróci, a dzieci, które się urodzą nie będą wiedziały, f co to jest, i będą się dziwić, gdy będziemy im o nim opowiadać. - Kiedy to się stanie? Białe Jabłko wzruszył bezradnie ramionami. - Podobno niebawem. Ale co znaczy "niebawem" dla ludzi z Wielkich Sań? Kto to może wiedzieć? - Być może nie za twego życia - odezwał się Poszukiwacz Gniazd. - A może jeszcze przed moją śmiercią. - Właśnie. Ludzie z Wielkich Sań odsłonili przed nami kurtynę dni. Poprosiłem, by opowiedział o tym dokładniej. - Z szałasu na Wielkich Saniach przynieśli kamień. Gdy go się dotknęło, czuć było życie, zupełnie jakby płonął w nim ogień. Wtedy właśnie została rozdarta kurtyna dni i ujrzeliśmy przed nami świat takim, jaki będzie, gdy zniknie śnieg. Słońce świeciło jasno i wszędzie było mnóstwo roślin. Chodzili między nimi ludzie z naszego plemienia, a wraz z nimi Lenizee, jego żona i dzieci. - A co my musimy robić? - przypomniał mu Poszukiwacz Gniazd. - Nie wolno nam jeść niektórych rodzajów żywności - odparł markotnie Białe Jabłko, po czym nieoczekiwanie się uśmiechnął. - Tego właśnie nie rozumiem. Można jeść wszystko, co można zdobyć, natomiast nie wolno jeść tego, czego nie ma. Jak moglibyśmy jeść coś, czego nie ma? - To, co spotyka się bardzo rzadko, nie może być zjadane. Takie jest nowe prawo. Niektóre ptaki, na przykład... - Poszukiwacz Gniazd umilkł, a ja, spoglądając w kierunku wypełnionego już ciemnością wejścia zauważyłem, że śnieg zdążył już zatrzeć ślady niedawnej potyczki z Mimmunką. Nawet jego krew, do tej pory odcinająca się wyraźnie od białego śniegu, zniknęła pod świeżą puszystą warstwą. - Niektóre ptaki zakładają gniazda pod zwieszającymi się do ziemi gałęziami - wyjaśnił Białe Jabłko. -Kiedy nadejdzie ciepło, nie będą wiedziały, co się dzieje i przez jakiś czas będą znosiły mało jajek. Nie wolno ich jeść. Poszukiwacz Gniazd leżał z zamkniętymi oczami. Po chwili Białe Jabłko nachylił się do mnie i dokończył przyciszonym głosem: - On znajdował kiedyś bardzo dużo tych gniazd i teraz się tym martwi. Ale wtedy można było to robić. Czy prawo może sięgać wstecz? Potrząsnąłem głową. Niespodziewanie odezwał się Poszukiwacz Gniazd - Myślałem, że zginę w obronie kobiet i dzieci. Nie sądziłem, że umrę przy ognisku. Szósty dzień. Przesłuchałem właśnie to, co nagrałem wczoraj - Cim jeszcze się nie obudziła - i doszedłem do wniosku, że nie powinienem urwać tak raptownie mojej relacji. Nie było to jednak zamierzone, po prostu po odejściu człowieka zwanego Mimmunką nic więcej już się nie zdarzyło. Śnieg padał nieustannie. Poszukiwacz Gniazd leżał przy ognisku, oddychając chrapliwie. Resztę wieczoru spędziłem rozmawiając z innymi członkami plemienia i przysłuchując się ich rozmowom, a potem wszyscy poszli spać. Kiedy się obudziłem dziś rano, Poszukiwacz Gniazd już nie żył. Zdaje się, że tylko dla mnie stanowiło to zaskoczenie, inni bowiem wyjaśnili mi, że musiał czuć zbliżającą się śmierć wtedy, gdy mówił o niej poprzedniego wieczoru. Dlatego właśnie wszyscy położyli się spać w tak znakomitych nastrojach - wiedzieli bowiem, że mogą niebawem oczekiwać stypy i przypuszczali, że ja także się z tego powodu cieszę