Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Rozstawiwszy ich w siedmiu stacj ach pocztowych, których ruiny odkrył w górach na wysokości pięciu tysięcy metrów nad poziomem morza, kazał im przebiegać poszczególne odcinki. Podczas gdy młodzi Indianie biegli oddając sobie z rąk do rąk kłębek włókien, członkowie ekspedycji filmowali ich ruchy i mierzyli przebyty czas stoperem. Po sprawdzeniu rezultatów okazało się, że odległość siedemnastu i pół kilometra nie zaprawieni w biegach Indianie przebywali w ciągu 59 minut, co potwierdziło całkowicie relację pamiętnikarzy hiszpańskich. Nie wiadomo dzisiaj, ile mostów wybudowali Inkowie na swoich drogach. Hagen odkrył ruiny czterdziestu dużych i stu mniejszych mostów, niewątpliwie było ich jednak daleko więcej. Największą sławą cieszy się most wiszący, który łączył spadziste brzegi rzeki Apurimac. Zbudowany w roku 1350, przetrwał prawie 540 lat i dopiero w roku 1890 został zniesiony, gdy lamy zastąpiono w Peru transportem kołowym. Na miejscu tego mostu Hiszpanie postawili most ze stalowych przęseł. Już konkwistadorzy hiszpańscy opisują ten wiszący most, ale dopiero od roku 1877, kiedy amerykański podróżnik i dyplomata Ephraim George Sqnier opublikował jego rysunek, stal się on legendarny jako jeden z największych cudów świata. Amerykański archeolog Hiram Bingham, odkrywca zaginionej od wieków warowni Inków Macchu Picchu, wyznał, że rysunek fantastycznego mostu tak go zafrapował, iż postanowi! poświęcić się całkowicie podróżom odkrywczym w Peru. Most nad rzeką Apurimac opisuje w jednej z nowel francuski pisarz Sekretarz z pismem węzłowym „kipu" w rękach 14 - Królestwo złotych icz 210 INKOWjtfe KRÓL WRACA DO STOLICY ¦ 211 Prosper Merimee, ale do jego największego rozsławienia w naszych czasach przyczyniła się znana na całym świecie powieść Thorntona Wildera pod tytułem: „Most San Luis Rey"1. Most miał dziewięćdziesiąt metrów długości i zwisał głębokim łukiem mniej więcej sto metrów nad przepaścią kanionu. Chodnik z desek wyściełany matami spoczywał na dwóch kablach z włókien rośliny maguey, przytroczonych do potężnych wieżyc kamiennych. Kable miały czterdzieści centymetrów średnicy, a więc objętość tułowia ludzkiego, górne liny o daleko mniejszej średnicy, połączone z chodnikiem sznurkową siatką, tworzyły balustradę. Po obu stronach rzeki piętrzyły się nad mostem urwiska, toteż dostęp nie był wcale łatwy. Z północnego brzegu dochodziło się do niego przez stumetrowy tunel, wykuty w skale wapiennej, a na południowym brzegu trzeba było wspinać się po zawrotnie wysokich stopniach wyżłobionych w skale piaskowej. Ruch był możliwy tylko w godzinach przedpołudniowych, gdyż po południu wiały w tych okolicach tak gwałtowne wiatry, że struktura kablowa kołysała się jak hamak i przejście nawet dla górali peruwiańskich połączone było z wielkim niebezpieczeństwem. Konserwacją mostu zajmowała się stała załoga, złożona z pięciuset mieszkańców okolicznych wiosek góralskich. Co dwa lata, w porze posuchy letniej, przeprowadzano gruntowny remont. Uszkodzone liny wymieniano na nowe lub też oddawano do naprawy sąsiednim wioskom, gdzie od dzieciństwa zajmowały się tym kobiety. „Bóg przemawiający" Apurimac budził w Peruwiańczykach pobożną grozę. Na szczycie urwiska przy moście stała kaplica z jego posągiem, opisanym przez pamiętnikarzy hiszpańskich. Była to postać mężczyzny wyciosana z jednego pnia, opasana złotą wstęgą wycyzelowaną misternie w kształt koronki. W lekko rozwartych ustach widniały dwa złote zęby, symbol boskiego krasomówstwa. Podróżnicy, szczęśliwie przekroczywszy rozkołysany most, składali bożkowi w dowód wdzięczności drobne ofiary. Podróż króla Tupaka Yupanki do Cuzco miała charakter uroczystej procesji, pełnej nadzwyczajnego splendoru. Regiony państwa przemierzał bowiem nie człowiek śmiertelny, lecz ziemskie wcielenie słońca, przed którym olśnieni blaskiem poddani tarzali się na ziemi. 'Przekład polski Adama Kaski, „Czytelnik" 1957. Król przywdział najbardziej ceremonialny strój. Na pąsową, powłó-szystą koszulę z jedwabistej wełny, obszytą perłami i złotymi cekinami, kazał sobie nawinąć szeroki pas przetykany złotem i obszyty magicznymi amuletami. Na ramiona zarzucono mu niebieski wzorzysty płaszcz, przypominający krojem dzisiejsze peruwiańskie ponczo, stopy obuto w złocistobiałe sandały o złotej podeszwie. Postać jego skrzyła się i mieniła wielką obfitością klejnotów. Uszy obciążały kolczyki zwisające do samych ramion, na piersi błyszczał złoty dysk inkrustowany szlachetnymi kamieniami oraz naszyjnik ze szmaragdów i topazów, szlifowanych w kształt księżyca w pięćdziesięciu dwóch jego fazach. Kruczą czuprynę z grzywką spowijał wielobarwny zawój zwany „liauta", z którego zwisały czerwone frędzelki. Na czole widniała najwyższa oznaka godności królewskiej, szkarłatna przepaska zwana „borla", za którą zatknięte były dwa barwne pióra świętego ptaka kurakenke