Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
- Nie, Jarek, oni wygrali przez nas. Tereniu, ja jutro rano mam bardzo wa¿ne spotkanie, dlatego mogê ci powiedzieæ ju¿ tylko jedno: nie kompromituj siê. sierpieñ 1990 - luty 1994 Jaros³aw Kaczyñski, ur. w 1949 w Warszawie. Doktor praw - ukoñczy³ Wydzia³ Prawa Uniwersytetu Warszawskiego. W opozycji od 1976 r. Od czerwca 1989 do 1991 by³ senatorem i redaktorem naczelnym Tygodnika "Solidarnoœæ; od 1991 do 1993 -pose³ na Sejm. Od grudnia 1990 do listopada 1991 minister stanu, szef Kancelarii Prezydenta RP. Obecnie: prezes Porozumienia Centrum (od 1990). Wiktor Kulerski Kulerski: Ja siê do ¿adnej koterii nie nadajê. Nie umiem pielêgnowaæ zwi¹zków personalnych i nie chce mi siê uczyæ: kto, komu, za co i dlaczego. Mam ograniczon¹ iloœæ czasu i energii, dlatego wolê siê anga¿owaæ w sprawê ma³o efektown¹, ale nies³ychanie wa¿n¹, w Fundacjê Edukacji dla Demokracji. Bez z³otego œrodka - Powiedz, czy tak to mia³o byæ? Kiedy? - No, po 4 czerwca 1989. Jeœli mam szczerze ci odpowiedzieæ, ja nigdy nie myœla³em o przysz³oœci. Nie chcia³em myœleæ. Tak ustawi³em siê psychicznie. By³em przekonany bowiem, ¿e moje pokolenie, a byæ mo¿e i nastêpne dokonaj¹ ¿ywota w czasach komunistycznych. - Ja równie¿. Teraz tak¿e unikam zastanawiania siê nad przysz³oœci¹. Byæ mo¿e z nawyku, a byæ mo¿e œwiadomie, poniewa¿ mam dojmuj¹ce przekonanie, ¿e nasze spo³eczeñstwo zosta³o straszliwie wyniszczone i zmienione, z czego my do koñca, chyba, nie zdajemy sobie sprawy. Przerwana zosta³a jego ci¹g³oœæ historyczna. Jest to inny naród, ni¿ by³ przed I rozbiorem Polski czy nawet w czasie zaborów. Tamten skoñczy³ siê w Powstaniu Warszawskim, kiedy zginê³y ostatnie jego zagony. - Gorszy? Nie chcia³bym wartoœciowaæ. Pod pewnymi wzglêdami na pewno znacznie gorszy, pod innymi, daj Bo¿e, lepszy. O czym myœlê? O tym, ¿e przez ostatnie 200 lat przechodziliœmy eksterminacjê selektywn¹. Osobniki okreœlonego typu sz³y do powstañ, do wiêzieñ, na zsy³kê, na emigracjê, do piachu. Jest niemo¿liwoœci¹, ¿eby nie pozostawi³o to g³êbokiego œladu na ka¿dej z populacji. Wiadomo przecie¿, jak zmienili siê Czesi po klêsce pod Bia³¹ Gór¹, kiedy przy ¿yciu osta³ siê tylko jeden szlachecki ród. Myœlê zreszt¹ nie 172 tylko o wp³ywie bezpoœrednim, bardziej o poœrednim. W Polsce odchodzili mê¿czyŸni w wieku reprodukcyjnym, albo nie zostawiaj¹c potomstwa, albo osamotniaj¹c ¿ony i dzieci. ¯ony odgrywa³y wtedy podwójn¹ rolê: matki i ojca, ich córki w dojrza³ym ¿yciu powiela³y postawê matki^ a ch³opcy nie maj¹c wzorca mê¿czyzny w domu i biologicznie odrzucaj¹c - z przyczyn naturalnych - wzorzec kobiety, ¿yli w przed³u¿onym infantylizmie. I trwa³o to tak przez pokolenia. A co z kolei sta³o siê w ostatnich 50. latach? Najpierw hitlerowcy wyr¿nêli, a potem komuniœci w latach 1945-54 dor¿nêli resztki dawnego narodu, dawnego spo³eczeñstwa. Tych co wracali z emigracji i tych co pozostali z AK. Dobijano m³odych ludzi, którzy próbowali przeciwstawiæ siê komunistycznemu podbojowi. Dobijano albo fizycznie, albo psychicznie, daj¹c im w koœæ, przez co uciekali w prywatnoœæ nie chc¹c o niczym wiedzieæ ani o niczym s³yszeæ. Pojawi³ siê przez to element w naszej tradycji poprzednio nie znany. Rodzice zaprzestali przekazywaæ wzorzec postawy obywatelskiej i wiedzê o naszej tradycji, przesz³oœci, naszej historii. Mój ojciec na temat swoich doœwiadczeñ wiêziennych i emigracyjnych zacz¹³ ze mn¹ rozmawiaæ dopiero wówczas, kiedy znalaz³em siê w opozycji, a wiêc dopiero w latach 1976-81, a naprawdê mówiæ o sobie zacz¹³, kiedy wyszed³em z podziemia. Ludzie doroœli nie chcieli przekazywaæ swoich bolesnych doœwiadczeñ, bo siê bali, ¿eby z m³odym pokoleniem nie sta³o siê to samo, co z nimi. Bo jakie to by³y doœwiadczenia? Mój dziadek, wydawca "Gazety Grudzi¹dzkiej" i polski pose³ do Parlamentu Rzeszy Niemieckiej, a póŸniej senator II Rzeczypospolitej siedzia³ w trzech wiêzieniach: w Cz³uchowie, Plotzensee i Moabi-cie, gdzie zreszt¹ napisa³ dla ch³opców popularne Dzieje Narodu Polskiego. Mój ojciec, dzia³acz przedwojennego Polskiego Stronnictwa Ludowego i cz³onek Rady Narodowej na UchodŸctwie, siedzia³ w dwóch. Pierwszy raz zosta³ skazany przed wojn¹ - w 1939 r. w II Rzeczypospolitej, drugi raz - po wojnie, w PRL, na dwanaœcie lat wiêzienia, z czego odsiedzia³ siedem. O czym wiêc mieli mi prawiæ? O wybijaniu siê na niepodleg³oœæ i demokracjê, czy te¿ o tym, co z t¹ niepodleg³oœci¹ i demokracj¹ zrobiliœmy? 173 A mo¿e o cenie, jak¹ siê p³aci za niepokornoœæ i wolnoœæ? Po II wojnie œwiatowej zaczê³a siê zreszt¹ w Polsce formowaæ zupe³nie nowa warstwa spo³eczna, ni to œrednia, ni to inteligencka. - Inteligencja pracuj¹ca. Ta, po¿al siê Bo¿e, w porównaniu z dawn¹ przedwojenn¹, jest æwieræ-œrednia i æwieræ-inteligencka. Jakiœ ersatz, coœ zastêpczego, co mia³o zape³niæ opró¿nione pola po dawnych przedsiêbiorcach, kupcach, fabrykantach, bankierach oraz po dawnych inteligentach, nauczycielach, lekarzach, adwokatach, derkach rozmaitych szczebli. Zast¹piæ zaœ nie mog³a, bo tamta formowa³a siê przez wieki, a tê kszta³towano w oderwaniu od korzeni i tradycji, na zasadzie wyci¹gania ludzi z ni¿szych warstw spo³ecznych - bo "nie matura, lecz chêæ szczera..." i wychowywano w warunkach systemu komunistycznego, gospodarki pañstwowej, scentralizowanej, nakazowo-rozdzielczej. Niew¹tpliwie wiêc mamy do czynienia z innym spo³eczeñstwem. - Ale jakim? Nie chcê oceniaæ, naprawdê. Nie wiem zreszt¹, jakie przyj¹æ punkty odniesienia, w relacji do czego uznaæ, ¿e jedne cechy s¹ lepsze, a inne gorsze. Prawdopodobnie nasze spo³eczeñstwo jest nies³ychanie splebeizowane, o czym by œwiadczy³y wysokie pozycje takich polityków, jak Tymiñski, Wa³êsa czy Kuroñ - plebejs-kich w zachowaniu, aparycji, w sposobie mówienia, a nie Suchocka, Balcerowicz czy Geremek. Daj Bo¿e, ¿eby nie by³o ono zlum-penproletaryzo wane. - Masz jeszcze w¹tpliwoœci? Nie, w³aœciwie ju¿ nie mam. Choæ na pocz¹tku, kiedy Wa³êsa rzuci³ has³o "wojny na górze" i sformu³owa³ swoj¹ definicjê demokracji, ¿e jest to wojna wszystkich ze wszystkimi - mia³em. £udzi³em siê, ¿e zostan¹ one przez spo³eczeñstwo odrzucone, jako nieprawdziwe, nies³ychanie destrukcyjne i niszcz¹ce w³aœnie demokracjê. I popatrz, w innych spo³eczeñstwach polityk, który oœmieli³by siê coœ takiego powiedzieæ, musia³by odejœæ, by³by w o-góle skoñczony, a u nas - nie. Dlaczego? Dlatego, ¿e w 1989 r. Polacy poczuli siê zagubieni