Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Jeszcze inne wpadły w głęboką depresję i straciły pewność siebie. Starają się, jeśli tylko się da, unikać zbliżenia seksualnego — stąd też powstał znany syndrom: „Dzisiaj–nie–kochanie, boli–mnie–głowa”, co po odkodowaniu znaczy po prostu: „Seks z tobą nie sprawia mi żadnej przyjemności, ponieważ nie okazujesz, że ci na mnie zależy, a ja staram ci się to uzmysłowić”. W rezultacie mężczyźni pozostający w takich związkach są znacznie bardziej podatni na wdzięki i awanse innych kobiet… a w wielu przypadkach sami szukają partnerki, która nie jest przygnębiona, zdenerwowana i nie czuje się przegrana, czyli szukają kobiety, której wdziękowi trudno się oprzeć. Dlaczego niektóre kobiety przyciągają mężczyzn jak magnes, a inne nie? Pisząc tę książkę, rozmawiałem i korespondowałem z dziesiątkami kobiet, które mają powodzenie u mężczyzn. To wcale nie znaczy, że mają setki kochanków. Często za sukces w tej dziedzinie uważają posiadanie tylko dwóch lub trzech partnerów od momentu rozpoczęcia aktywnego życia płciowego. Warunkiem takiej oceny tych związków było osiągnięcie w nich rozkoszy i zaspokojenia. Dlatego właśnie warto nauczyć się, jak być kobietą, której nie sposób się oprzeć: dzięki temu bowiem możesz mieć takie życie erotyczne, jakie ci odpowiada, niezależnie od tego czy to jest seks dwa razy dziennie w trójkącie z dwoma przystojniakami mającymi razem tyle lat co ty, czy też namiętny akt raz w miesiącu z mężczyzną, z którym chcesz być do końca swoich dni. Za dużo kobiet żyje w związkach, w których ich potrzeby seksualne nie są zsynchronizowane z potrzebami partnera. Posłuchajmy, przykładowo, 33–letniej Jeanne, nauczycielki ze szkoły podstawowej w Cedar Rapids w stanie Iowa: „Chyba od zawsze byłam typem romantyczki. Moja wizja seksu to całowanie się, pieszczoty i tak dalej całymi godzinami. Pominąwszy wszystko, moje ciało potrzebuje długiej i delikatnej gry miłosnej, zanim przygotuje się do odbycia stosunku. Jeff natomiast lubi szybki i ostry seks. Na przykład, leżymy w łóżku i czytamy lub oglądamy telewizję, a on nagle chwyta mnie między nogami. Nie wiem, jak to się dzieje, ale już za chwilę klęczę z twarzą wciśniętą w poduszkę, z koszulą nocną zarzuconą na głowę, a on wsuwa się we mnie od tyłu. Jemu potrzeba ledwie kilku minut do uzyskania orgazmu. Bywa że jeszcze mniej. A ja chciałabym, aby przynajmniej raz na jakiś czas nie spieszył się tak i naprawdę mnie rozbudził. Wiem, że mnie kocha, ale kiedy uprawiamy seks, traktuje mnie jak… jak dodatek do sceny z filmu porno”. Czy taki seks może jej dać zaspokojenie? „Mowy o tym nie ma. Gdybym się regularnie nie masturbowała, chyba byłabym już psychicznie chora. Kupiłam sobie wielki wibrator, który trzymam ukryty pod łóżkiem i kiedy Jeff zasypia, wyjmuję go, wsuwam w siebie i czasami leżę tak godzinami, udając, że jakiś mężczyzna kocha się ze mną”. Czy spróbowała porozmawiać o tym z Jeffem? „Nigdy nie zdobyłam się na odwagę. Jestem tchórzem, nie ma co. Jeff wyobraża sobie, że jest w łóżku rewelacyjny. Często obejmuje mnie przy przyjaciołach i mówi im, że nasze małżeństwo jest wspaniałe. Jemu jest z tym dobrze. Byłby chyba zdruzgotany, gdybym powiedziała mu, że jest do niczego”. Jeff jest typowym przedstawicielem dużej grupy mężczyzn, którzy podchodzą do seksu jak do czynności, która dotyczy tylko ich i nigdy nie liczą się z potrzebami i uczuciami partnerki. W rozmowie z kilkoma z nich starałem się wytłumaczyć im, że nie robią wszystkiego, co leży w ich mocy, aby zapewnić żonie uzyskanie zaspokojenia seksualnego. Mężczyźni ci niezmiennie okazywali zdumienie. „Ona nigdy się nie skarżyła” — protestowali. Jednak z ich reakcji wyraźnie wynikało, że wcześniej po prostu nie brali tego pod uwagę. Nie przypuszczali, że ich żona może mieć inny rytm seksualny lub inne preferencje albo uczucia, które też trzeba uszanować. Częściowo problem ten wynika stąd, że współczesne poradniki seksualne i filmy wideo stały się odważniejsze, bardziej szczere i jednoznaczne, ale ich autorzy jakby zapomnieli o tym, iż seks to nie tylko rekreacja, to także sposób wyrażania przez dwoje ludzi bliskości fizycznej i uczuciowej. Tak ujęła to 22–letnia Donna, pomoc dentystyczna z Cleveland w stanie Ohio: „Lubię brać penis Marty’ego do ust i trzymać go w nich, delikatnie ssąc. Zamykam oczy i opuszkami palców głaszczę jego uda, brzuch i pośladki, bawię się jego jądrami. To może trwać od pięciu do dziesięciu minut. I w ten sposób tak się w siebie wtapiamy. Nie wiem, czy jestem dobra w seksie oralnym, czy nie — to jest bez znaczenia. Czasami później się kochamy, a czasami Marty już się nie może powstrzymać i ma wytrysk w moich ustach. Ale nigdy się nie spieszymy. Nie robimy niczego po to, aby coś komuś udowodnić. Po prostu staramy się być jak najbliżej siebie”. Współczesne poradniki i filmy edukacyjne bardzo dużo miejsca poświęcają na omówienie różnych pozycji, budowy anatomicznej ciała, fizjologii orgazmu i warunków zajścia (lub nie) w ciążę. Omawiają fantazje i odmiany seksu: mokrego, z krępowaniem partnera i w trójkącie. Otwarcie (i słusznie) poruszają temat AIDS i związanych z nim zagrożeń. A jednak wydaje się, że całkiem zapominają o uczuciach