They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Chce pani mieszkanie - przecie| pod goBym niebem nie bdzie pani spa z dziemi. Drugi znów to samo zagaduje - nu, ja tu blisko pani zaprowadz. Pomog wszystko zaBadowa, zaBatwi. Ja tu wiem wszystko! Powoli robi si wrzawa jak na targowisku i zacie[nia si krg mskich postaci wokóB mnie. Dzieci pBacz. Nie wiem, jak pozby si natrtów, a wzrasta we mnie obawa, i| lada chwila ten i ów, korzystajc z ciemno[ci, chwyci worek, a inni równie| rzuc si jak gBodne wilki gromad i w mgnieniu oka rozdrapi wszystko. Ja jedna nie zdoBam nic zrobi w takim wypadku. A| nazbyt dobrze zapamitaBam sBowa oficera w Taszkencie. ZebraBam si na odwag, zacisnBam rce w kuBak i na caBe gardBo wydarBam si, gro|c stojcym wokóB. - Precz std, bo oczy wszystkim wydrapi! Cofnli si nieco w tyB, ale zaczli mnie prowokowa - uj, wariatka, samoszedszy108, dumaj! Dalej stali jak wro[nici i nie rozchodzili si, trwajc uparcie na miejscu. Dr|aBam febrycznie ze zdenerwowania. Przez caBy dzieD dzisiejszy wszystko zda si waliBo si na nas od [witu i wida trwa bdzie do póznej nocy. Nieoczekiwanie zjawiB si przy mnie |oBnierz polski. OdwoBawszy mnie nieco na bok, powiedziaB cicho: - PrzyszedBem z polecenia ks. kapitana. Czy to pani dzieci? - Nie moje - odpowiedziaBam. Ich matka stoi przy pocigu i rozpacza, bo ma ich troje, oto te dzieci. Ja przyjechaBam, aby jej pomóc w drodze. - Prosz si uspokoi. Teraz jest kontrola wBadz sowieckich, gdy tylko skoDcz, przyjd po was junacy109, którzy wsadz wszystko do pocigu. 108 Sumasszedszaja (ros.) - zwariowana 109 Junacy - niepeBnoletni chBopcy, z których sformowano szkoB kadetów przy Armii Polskiej na Wschodzie dowodzonej przez gen. W. Andersa 223 StanBam ju| spokojnie, a krg otaczajcych dalej nie odstpowaB. Pilnie te| rzucaBam wzrokiem na przesuwajce si z latarkami postacie kontrolujcych wzdBu| dBugiego sznura wagonów, oczekujc niecierpliwie koDca tej formalno[ci. PrzyszedB od pocigu Józik. PosBaBam go po matk. WróciBa caBkiem zaBamana. Na nic nie zdaBy si jej zabiegi i przewóz baga|y na dworzec. Niepotrzebny koszt 500 rbl. SzepnBam jej do ucha sBowa pociechy. UspokoiBa si zaraz, a |oBnierz znów zbli|yB si do nas z rozkazem: - Sta spokojnie na miejscu, zaraz was wsadzimy. Obserwatorzy, wokoBo nas stojcy, wida co[ ju| zmiarkowali i uparcie stali, czekajc koDca, bacznie obserwujc wszystko. Ciemno byBo zupeBnie, tylko nikBe [wiateBka gwiazd migotaBy na niebie i Mleczna Droga jak wstga jasna odcinaBa si na sklepieniu nieba. Nagle z jednego z wagonów wyskoczyli mBodzi chBopcy, jak huragan dopadli naszych rzeczy, chwycili je w mgnieniu oka. Ja te| wziBam walizk i pdem pu[ciBam si za tymi, co ju| sadzili skokami do pocigu. Ale obserwatorzy, co stali wokoBo i czekali na okazj, te| chwycili niektóre worki i pdzili za nami cigle mamroczc: - Psze pani, mnie paczk konserw - pani, mnie chleb, - psze pani, mnie 2 chleby