Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Po drodze zauważył, że w sali nie unosiło się za dużo pary, a potem dostrzegł otwory w ścianach, przy podłodze i pod sufitem. - Czyj to pomysł? Nicka? - Nie - odpowiedziała June. - I nie jest też właścicielem, choć czasem tak się zachowuje. Pomysł był Edmunda, a miasto ją zbudowało i utrzymuje. Ta konstrukcja wyżej na wzgórzu to miejsce, gdzie budujemy większą, bardziej wyszukaną. Musimy się pozbyć tych belek i położyć jakieś płytki, ludzie ciągle się ślizgają na drewnie. - To bardzo miłe - orzekła Courtney, z powrotem opuszczając się do wody w towarzystwie Mike'a. - Mówiłaś, że czyj to był pomysł? - Mój - oświadczył Edmund, odsuwając na bok płachtę w drzwiach. - Cześć, June, mogę się przyłączyć? - Ależ proszę, Edmundzie, jest tu mnóstwo miejsca. Cała trójka uczniów z szeroko otwartymi oczami przyglądała się, jak burmistrz zanurza się w wodzie. Zdumiało ich, że już na wpół legendarny przywódca tak po prostu dołącza do ludzi w łaźni. Herzer starał się być dyskretny, ale słyszał już o Edmundzie Talbocie tak wiele, że zdawał sobie sprawę, że traktuje go prawie jak bohatera. Ciało kowala było niezwykle włochate, większość ludzi w znacznie większym stopniu hamowała rozwój owłosienia. Było potężnie umięśnione, nie jak u kulturysty, ale u kogoś, kto używał różnorodnych mięśni do ciężkiej pracy fizycznej. Miał też gęstą brodę i wąsy, co również było niezwykłe. Herzer zablokował wzrost włosów na całym ciele i twarzy z wyjątkiem niewielkiego wąsika, a znał bardzo niewielu ludzi, którzy mogli się poszczycić choćby tym. - Jestem zaskoczona, że cię tu widzę - zauważyła June. - Myślisz, że jestem za dobry, żeby obijać się po łaźni? – zachichotał Edmund. - Nie to. Po prostu myślałam, że jesteś zbyt zajęty. - Mam kilka godzin między spotkaniami, a dla odmiany chwilowo nic się nie sypie. Więc pomyślałem, że załapię się na szybką kąpiel. Choć nie mogę zostać długo. - Sir, czy mogę zadać panu pytanie? - odezwał się Herzer. - Pytaj, choć nie obiecuję odpowiedzieć. - Edmund zanurzył się w wodzie i zamknął oczy. - A przy okazji, jeszcze się nie spotkaliśmy. - Jestem Herzer Herrick, a to Mike Boehlke i Courtney Deadwiler, sir. - Herrick? - powtórzył Talbot, otwierając oczy i przyglądając się chłopcu. Herzer poczuł się, jakby był poddany szczegółowemu badaniu, ale tylko kiwnął głową. - Trochę o tobie słyszałem. Przepraszam, jednak się już spotkaliśmy, prawda? Dziękuję, za pomoc Daneh i Rachel na szlaku. - Ja... tak, sir - wyjąkał w odpowiedzi Herzer. - Hmmm... - zamruczał Edmund i Herzer zauważył, że jego wymijająca odpowiedź została zauważona. - Jakie to pytanie? - Ehm... czy to rzymska łaźnia? Pomyślałem też o tym, że pan tu jest. Mówiło się, że rzymscy senatorowie kąpali się w publicznych łaźniach, ponieważ dowodzili tym samym, że nie uważali się za lepszych od innych ludzi. - Studiowałeś historię. - Edmund znów przyjrzał się chłopcu. - Bardziej się nią bawiłem, sir - odpowiedział Herzer. - Przeważnie historia wojskowości, ale Rzymianie stanowili na tyle znaczący czynnik w przedindustrialnej myśli wojskowej, że miało sens zwrócić na nich większą uwagę niż na przykład na Egipcjan. - To odmiana rzymskiej łaźni - wyjaśnił Edmund po dłuższej przerwie. - Również niektóre aspekty japońskiej. Rzymianie oskrobywali ciała kawałkami wygiętego metalu, a potem wchodzili do pary. Później kąpali się czy pływali w chłodniejszej wodzie w frigidarium. Kiedy zbudujemy nowe łaźnie, prawdopodobnie będzie tam i pokój z parą oraz sauna. Ale gorące kąpiele to również japoński pomysł. A ponieważ woleje od pary, pomyślałem, że pójdziemy w tym kierunku. - Miło byłoby mieć łagodniejsze mydło - cierpko zauważyła June. - Pracujemy nad tym. Jak tylko ktoś wymyśli przemysłowy sposób produkcji mydła, kupimy go. A na razie uczniowie wytwarzają mydło ługowe i nic więcej. - Ponieważ w ten sposób ktoś zacznie w końcu robić lepsze, sir? - ostrożnie zapytał Herzer. - Trafiłeś w sedno - odpowiedział Talbot, kiwając głową i wynurzając się z wody. - Miasto utrzyma ludzi w miarę zdrowych i żywych. Jak długo będą pracować i jak długo będziemy w stanie im pomagać. Ale gdyby to tylko ode mnie zależało, do jedzenia byłby tylko kleik, i to dość rzadki. - Żeby ludzie wymyślili sposoby na zdobycie lepszego jedzenia? - zasugerowała Courtney. - Cóż, w tej chwili nie ma nic wiele lepszego niż to, co już dostają - przyznał Edmund, wycierając się pobieżnie. - Ale będzie. A nie chcę, żeby ktokolwiek na trwałe uzależnił się od miasta. W demokracji prowadzi to do chleba i igrzysk, a ostatecznie do despotyzmu. A despotyzm do pracy niewolnej. Nie pozwolę nawet na początki czegoś takiego, jak długo pozostanę burmistrzem. - Skłonił się im i wyszedł z sali. - Jej - powiedziała Courtney. - Jest głęboki - stwierdziła June ze skinięciem. - Właściwie, termin, nad którym się zastanawiałam było „charyzmatyczny" - dodała Courtney. - Och, to też. - June roześmiała się. - Bardzo charyzmatyczny. To jedyna rzecz, na którą nikt nigdy nie odkrył genu. * * * Kiedy Edmund wrócił do domu, była już prawie północ, ale wchodząc do głównej sali, zobaczył siedzącą przy ogniu i wpatrującą się w niego w zamyśleniu Daneh. - Długo się nie kładziesz, zauważył, podchodząc do drugiego fotela i siadając obok niej przed ogniem. - A szczerze mówiąc, powinnaś spać, ile tylko możesz. - Mam dużo do przemyślenia. - Daneh wstała i schyliła się, żeby pogrzebać w ogniu