Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Księżniczka i \M mąż przyjmowali gości. Wreszcie dotarła do części pałacu, w której do niedawna niej bywała w ogóle: do obszernej sali z olbrzymią fontanną pośrocB ku. Piękny, stary harem. Wypolerowana marmurowa posadzlB niebieściła się tak intensywnie, że Nefissa miała wrażenie, iż fl nie kamień, lecz głęboka woda. Bała się wręcz po niej stąpać i poH myślała, że jeśli spojrzy w dół, ujrzy ryby sunące w toni. PoB ścianami stały niskie sofy okryte aksamitnymi i satynowymi ni rzutami, setki mosiężnych lamp zwieszały się z sufitu, wszystkiB zapalone, rzucając refleksy na marmurowe łuki i kolumny. Sklfl pienie zdobiła mozaika z gęstwą detali. Pod sufitem były też zafl słonięte balkoniki, z których - wyobrażała sobie Nefissa - dawnł temu sułtan patrzył ukradkiem na swoje kobiety. Nefissa oglądała osobliwe malowidła na ścianach, pokazu-ł jące nagie kobiety podczas kąpieli w fontannie, niektóre na wet splecione w miłosnych uściskach. Młode i stare, szczupłł i tłuste, zdawały się osnute tą samą smętną melancholią: piekł ne uwięzione, jak ptaki w klatce. Dla dogodzenia jednemB mężczyźnie. Czy były to portrety realnych osób? - zastanaB wiała się Nefissa patrząc na sarnie oczy i zmysłowe kształt™ Czy spoglądała na twarze kobiet, które miały kiedyś imionał marzyły o swobodzie i prawdziwej miłości? W tle każc^B z namalowanych scen był mężczyzna, o skórze ciemniejszB od skóry kobiet, ubrany na niebiesko. Zdawał się w ogóle niB zainteresowany gromadą pięknych ciał. Kto to? Z pewnościB 98 L bo ten byłby nadnaturalnie wielki, w szatach ka-n'6 SUh złotem i otoczony nimfami. Co artysta chciał powie-Sfdodając te osobliwą postać? M fissa odwróciła się od dziwnie niepokojących malowideł żuła że serce bije jej jak szalone. Całe życie czekała na ' P QC jak będzie wyglądał jej angielski porucznik? W jej fan- ? ach był czułym i delikatnym kochankiem. W otoczeniu księżniczki słyszała jednak opowieści kobiet prowadzących wobodne i bujne życie. Słyszała o ich doświadczeniach z obcokrajowcami. Anglicy nie cieszyli się opinią namiętnych kochanków. Czy kochając ją będzie tak nieobecny jak ten dziwny mężczyzna na freskach? Wejdzie, obali ją, zaspokoi swoją potrzebę i powie do widzenia? Kiedy gdzieś z ogrodu dobiegł ponury krzyk pawia, Nefis-sa wystraszyła się. Robiło się późno. Już dwukrotnie w ostatnich miesiącach czekała w tym haremie wśród duchów smutnych, uwięzionych kobiet. Dwa razy nadaremnie. Jej obawa zamieniała się w panikę. Czas się kończył. Nie czas tej nocy, lecz czas jej wolności. Nefissa starała się nie myśleć o mężczyznach, których raiła jej matka: bogatych, na stanowiskach i nie takich znowu nieatrakcyjnych. Jak długo potrafi jeszcze wymyślać powody, by odrzucić tego czy tamtego? Na jak długo starczy cierpliwości Amirze? Kiedyś wreszcie oświadczy: „Pan X jest najodpowiedniejszy dla ciebie, Nefisso, i jest sza-lowanym człowiekiem. Musisz ponownie wyjść za mąż, twoje dzieci potrzebują ojca". Ale ja nie pragnę ponownie wyjść za mąż - chciałaby od- owiedzieć - jeszcze nie teraz, bo skończy się moja wolność nigdy nie będę miała okazji dowiedzieć się, jak smakuje noc cudownej, zakazanej miłości. enssa usłyszała drzwi otwierające się gdzieś za nią, a po- m kroki na marmurowej posadzce, k oruszyły się aksamitne zasłony, jak pod tchnieniem lekkiej i' i nagle pojawił się on. Zdjął czapkę oficerską, jasne sy lśniły w blasku lamp. 99 - Co to za miejsce? - To harem. Zbudowany trzysta lat temu. - Jak w Księdze tysiąca nocyl - roześmiał się. - Jak w Księdze tysiąca i jednej nocy - poprawiła go Nefissa ledwie wierząc, że jest tu obok niego i że w końcu znaleźli się sami we dwoje. - Okrągłe liczby są nieszczęśliwe - dodała dziwiąc się, że znajduje głos i śmiałość do mówienia - toteż Szeherezada po tysięcznej baśni opowiedziała jeszcze jedną. Przypatrywał się jej. - Mój Boże, jesteś piękna. - Bałam się, że nie przyjdziesz. Podszedł bliżej, ale nie dotykał jej. - Nic nie mogło mnie powstrzymać - powiedział cicho. Gdy Nefissa spostrzegła, że obraca w rękach swoją wojsko wą czapkę, jej serce uleciało ku niemu. - Szczerze mówiąc, nie wierzyłem, że spotkamy się w ta kiej sytuacji. Jesteś... gdzieś za barierami, pod strażą. Jak jedna z tych... - wskazał na malowidła. - Ciągle w zasłonach, uwię-1 zioną za drewnianymi okiennicami. - Moja matka bardzo tego pilnuje. Myśli, że stare porządki] były lepsze. - A gdyby się dowiedziała o nas? - Nie mogę o tym nawet myśleć. Miałam siostrę, coś zro-j biła. Nie wiem, co. Miałam wtedy zaledwie czternaście lat, nia rozumiałam, co się dzieje, ale słyszałam, jak ojciec krzyczał, wyzywał ją. Wyrzucił siostrę z domu jak stała, bez jednej wal lizki, a nam nie wolno było nawet wspominać jej imienial Jeszcze i teraz nikt nie mówi o Fatimie. - Co się z nią stało? - Nie wiem. - Boisz się? -Tak. - Nie bój się - dotknął jej, poczuła jego palce na ramieniu.! - Jutro opuszczam Egipt. Wysyłają nas z powrotem do An-J glii. 100 f hvła przyzwyczajona do uwodzicielskich spojrzeń Kferissa vy™ r J J . , • . • • w ich ciemnych oczach pobłyskiwały obietnice i mę- fpTówj Natomiast oczy tego Anglika były jasne bieskie jak morze latem, niewinne i ufne. To podniecało niezwykle- _ Co więc nam pozostało? - spytała. - Ta jedna godzina? - Mamy całą noc. Nie muszę wracać do rana. Zostaniesz ze mną? Podeszła do okna i popatrzyła w głęboki granat nocy, której kwitły białe róże, a słowik śpiewał słodką, smutną pieśń. - Czy znasz opowieść o słowiku i róży? Stał za nią tak blisko, że czuła jego oddech na szyi. - Opowiedz mi