They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Groźny starzec dobrze zna swoje rzemiosło i od tej strony nic się nie da zrobić. Trzeba poszukać innych dróg. Ale kto może mi pomóc? Historycy? Etnografowie? Geologowie? Postanowiłem zacząć od etnologów. Ale i tu oczekiwał mnie zawód. Plemionami zamieszkującymi Himalaje, a tym bardziej małym ludem Szerpów, zajmowało się tylko kilku specjalistów. Jeden z nich niedawno umarł, drugi wyjechał na dłuższą ekspedycję naukową. Pokazałem płytki i przyrząd uczonemu, który zajmował się kulturą chińską, a szczególnie tybetańską. Pokręcił je w rękach, obejrzał przyrząd i bezapelacyjnie orzekł, że jego zdaniem przedmioty te są wyrobami współczesnymi. — A nawet nowoczesnymi, z ostatnich lat! — dodał. — Nie spotykałem jeszcze takich tworzyw sztucznych. Być może jest to produkcja amerykańska. Jakby się zmówił z archeologiem! Zmartwiłem się ogromnie. Ale po namyśle postanowiłem pójść do chemików, by uzyskać ostateczną opinię co do rodzaju tworzyw i wyjaśnić, jak mogły znaleźć się w Himalajach. Postanowiłem zatelefonować do któregoś ze specjalistów. Lecz kiedy przerzucałem strony notatnika, natknąłem się na numer telefonu Sołowiowa. Wyszedłem na korytarz i zadzwoniłem do niego. Byłem bardzo zdenerwowany — aż mi w gardle zaschło. Może dlatego, że zdawałem sobie sprawę z jednej rzeczy: jeśli Sołowiow, człowiek życzliwy, subtelny i mądry, również będzie zdania, że moja sprawa nie zasługuje na uwagę, trzeba będzie wyrzec się dalszych starań. A może denerwowałem się, czując podświadomie, że ten człowiek odegra ważną rolę w moim życiu. Sołowiow nie zawiódł moich oczekiwań. Pamiętał o mnie, a nawet jak gdyby ucieszył się z telefonu i umówił na godzinę piątą. By zrozumieć, z jakim szczerym i głębokim zainteresowaniem odniósł się do mojej opowieści, wystarczy powiedzieć, że rozstaliśmy się dopiero po północy. Rozmawialiśmy długo w obserwatorium, spacerowaliśmy po ulicach, zjedliśmy kolację w restauracji, siedzieliśmy na skwerze, potem byliśmy u niego w domu, w jego gabinecie — i nie mogliśmy się nagadać do syta. Oczywiście, opowiedziałem Sołowiowowi całą historię z wszystkimi szczegółami i bardziej szczerze niż Maszy — dlatego, że dużo przemyślałem na nowo w owych dniach, jak również dlatego, że nie widziałem oznak lęku i niedowierzania, jak to było z Maszą, lecz gorące zainteresowanie, a nawet zachwyt. W ogóle nie wyobrażam sobie, że mógłbym cokolwiek zrobić w tej sprawie, gdyby nie energiczne poparcie Sołowiowa i jego niezmordowane starania. Mieliśmy przecież tylu przeciwników — i trudno się temu dziwić. Przede wszystkim Sołowiow bardzo poważnie ustosunkował się do całej sprawy. Szczegółowo wypytywał mnie o legendę, o świątynię i kotlinę na górze. Z jego pytań zorientowałem się, że potraktował hipotezę Milforda jako tymczasową hipotezę roboczą. W każdym razie nie odrzucił jej bezapelacyjnie. Następnie zaczął badać płytki. Rzuciwszy okiem na talizman Anga, gwizdnął przeciągle. — Niech pan popatrzy na ten rysunek! — powiedział. — Tak, wiem, to schemat Układu Słonecznego — odpowiedziałem. — Nie o to chodzi! — rzekł z ożywieniem. — Podobnie jak Milford, uważam za rzecz niezwykle dziwną, że talizmanem w rodzinie Szerpów stała się właśnie płytka przedstawiająca Układ Słoneczny. Tym bardziej że wykonana jest z jakiegoś osobliwego sztucznego tworzywa! Archeologowie i etnografowie wydali z punktu widzenia swojej nauki całkiem słuszny sąd, ale była to ocena wąska i uproszczona. Mówili tylko jako specjaliści w swoim zakresie. Pan rozumie — rzecz polega nie tylko na tym, że mamy przed sobą rysunek wyryty nie znanym sposobem na niezwykłej płytce. Są tu jeszcze inne zagadkowe szczegóły. Niech pan popatrzy — przecież widać tu nie tylko planety, lecz również ich księżyce. Czy zwrócił pan uwagę na to. że Jowisz ma tu dwanaście księżyców, a Mars tylko jeden? Mówiąc uczciwie, gdybym nawet zauważył, nie przypisywałbym temu większego znaczenia. Ale teraz zacząłem się gorączkowo zastanawiać. — Tak, przecież Mars posiada dwa księżyce! — przypomniałem sobie. — A Jowisz? —• Jowisz istotnie ma dwanaście. Rzecz w tym, że dziesiąty i jedenasty księżyc astronomowie odkryli w roku 1938, dwunasty zaś — jeszcze później, bo w 1951! — Pan pozwoli — rzekłem zdziwiony, widząc jego radość. — Przecież to stanowi jeszcze jeden przekonywający dowód, że płytka jest jak najbardziej współczesnej produkcji! — To dlaczego Mars ma na niej jednego satelitę? Fobos i Deimos znane były już dawno, od 1877 roku. Wzruszyłem ramionami. Nie rozumiałem nic. Kto wie, dlaczego narysowali tylko jeden księżyc? — Może to zwyczajna pomyłka... — Nie przypuszczam. Rysunek jest zrobiony z wielką dokładnością i precyzją. Nasuwa się raczej myśl, że wykonany został w czasach, kiedy Mars nie miał jeszcze drugiego księżyca. — Czy chce pan przez to powiedzieć, że jeszcze go wtedy nie odkryto? — zapytałem