They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Kręgi wystawały na zewnątrz, tworząc zewnętrzny kręgosłup przypominajcy rząd sterczących palców. Miała cztery pary ramion i była największym stworzeniem, jakie Ripley widziała w swym życiu . Była wyższa niż słoń, którego jako dziecko widziała w zoo. Jezu! Królowa kiwała głową w przód i w tył. Kręcąc swą obleśną czaszką, usiłowała zobaczyć co zakłóciło jej spokój. - No, dalej - odezwała się Ripley i odeszła kilka kroków do tyłu. - Wyjdź i rozejrzyj się. - Temperatura rdzenia rośnie. Stopienie stosu za siedem minut - powiedziała Billie. Ciągle trzęsła się cała, ale najgorsze miała za sobą. Zdołała opanować się prawie całkowicie. - Powinniśmy pomyśleć o czymś więcej niż tylko o stopieniu - odezwał sieWilks. - Kiedy rdzeń wypali sobie drogę do zbiornika płynnego paliwa, zobaczymy niezłą eksplozję. - Ludzie, a wszystko szło tak wspaniale - powiedziała Char. Wilks przycisnął kilka klawiszy i westchnął. - Cóż, silnik jeszcze pracuje i koła się kręcą - powiedział. - Oznacza to, że pojazd będzie jechał, aż wybuchnie. Czas opuścić to przyjęcie. Musimy dalej drałować na nogach. - To nas wykończy - stwierdziła Char. - Bierzemy całą amunicję jaką zdołamy udźwignąć i uciekamy. Chyba, że chcecie się tu ugotować. - Nowe odczyty z zewnątrz - powiedziała Billie. Popatrzyła na czujniki ruchu, a potem mocno uderzyła dłonią w konsolę. - Biegną tam jak jakaś ściana, Wilks! Kiedy to mówiła, z tuzin nowych punkcików zapaliło się na ekranie. - Co...? - zdumiała się nagle Char. - Przebiegają obok nas! - Mama zawołała swe dzieci - wyjaśnił Wilks. Billie z trudem nadążała liczyć poruszające się potwory, po chwili zrezygnowała. - Muszą być ich tysiące - powiedziała. - Ripley... Poczuła, jak żołądek podchodzi jej do gardła. - Zrobiła, co musiała - powiedział Wilks i ruszył ku tyłowi ładownika. Billie i Char patrzyły przez kilka sekund przez otwartą osłonę. Śmierdzący podmuch owiewał im twarze. Armia robotnic zbliżała się do nich jak ściana deszczu. Kilka już przebiegło obok pojazdu, śpiesząc na wezwanie królowej. Billie słyszała ich skrzeczące głosy poprzez głośne wycie silników ich pojazdu. - Wyjście teraz na zewnątrz to samobójstwo - powiedziała Char. - A co stanie się, gdy... - Wiemy, że pozostanie na pokładzie to samobójstwo -przerwała Billie. - Może te skurwysyny mają coś w rodzaju autopilota i nawet nas nie zauważą. Bez słowa poszły na tył, do Falka i Wilksa. Dwaj mężczyźni wręczyli im załadowaną broń i dodatkowe magazynki. Wszyscy razem podeszli do włazu. - Oszczędzajcie amunicję - odezwał się Wilks - i strzelajcie, tylko jeżeli do nas podejdą. Trzymajcie się blisko nas. Billie szukała słów, jakiegoś ostatniego zdania, ale nic nie wymyśliła. Wilks otworzył klapę i wyskoczył, przekręcił się w powietrzu i wylądował w płytkiej wodzie. Billie usłyszała chór przeraźliwych ryków, nabrała powietrza i skoczyła. Ripley kontynuowała odwrót; oddalała się od syczącej królowej. Wydawało jej się, że upłynął nieskończenie długi czas, zanim inny dźwięk zdominował głos, który wydawała ogromna bestia. Odgłos nadlatującego Kurtza zabrzmiał jej w uszach jak najsłodsza muzyka. - Opuścimy się tak blisko, jak tylko się da - zatrzeszczał w komunikatorze głos Brewstera - a potem... na święte gówno! - Potem będzie nagroda - powiedziała Ripley. - Otwórzcie komorę i zbliżcie się tutaj. - Dobra - powiedział Brewster - ale jeżeli wiatr znowu... Królowa skupiła teraz swą uwagę na nadlatującym z grzmotem silników statku. Zrobiła krok w tył i wydała wysoki, zawodzący dźwięk. - Ładny statek - odezwała się Ripley. - Miły, ładny stateczek. Rzuciła szybkie spojrzenie na zbliżającego się Kurtza, a potem ponownie popatrzyła na królową. - Czy królowa-suka będzie łaskawa skorzystać z przejażdżki tym pięknym pojazdem? Królowa nie odpowiedziała. - Brewster, bliżej, no, bliżej! Matka obcych zrobiła następny krok w tył, kiwnęła swą wielką głową. Popatrzyła na Ripley, potem na statek. Luk załadowczy Kurtza był teraz dokładnie nad bestią. Właz się otworzył. Trzymając broń wycelowaną w królową, Ripley podniosła lewą rękę w górę. Uchwyt podnośnika zatrzasnął się na opancerzeniu jej ramienia. Podciągnęła się w górę, co wymagało niemałego wysiłku. Czuła jakby ramię miało za chwilę wyrwać się ze stawu. Królowa patrzyła, ale nie wykazywała ochoty pójścia w jej ślady. Ripley nie wierzyła, że potwór boi się statku tej wielkości. Może jest'zdumiony, ale przecież te cholerne monstra nigdy nie bały się niczego. Wczołgała się na łokciach i kolanach do luku, potem wstała i spojrzała w dół na królową. Stwór zasyczał na nią. Wszystkie jego metalicznie połyskujące zęby były wyraźnie widoczne, pomimo słabego oświetlenia. Ripley uśmiechnęła się. - Doskonale, Brewster. Utrzymaj się w tym położeniu przez minutę. Wycelowała w najbliższy kokon i wystrzeliła. Królowa ryknęła, gdy kopuła rozleciała się na kawałki. Ripley trzymała palec na spuście i posyłała śmiercionośne pociski w to, co jeszcze przed chwilą było mrowiskiem. Kawałki jakiegoś połyskującego materiału latały w powietrzu, spadały do wody i tonęły. Zdjęła palec ze spustu. Królowa odwróciła głowę od resztek kopuły i zawarczała wściekle. Patrzyła przy tym na Ripley. "Wie, że to ja zrobiłam - pomyślała Ripley. - Wie, czym jest karabin, chociaż nigdy pewnie go nie widziała". Obserwuje. Ripley skierowała lufę w następny kokon i otworzyła ogień. Ze straszliwym skrzekiem królowa rzuciła się w jej kierunku. Ripley cofnęła się, gdy szponiaste, ogromne łapy zacisnęły się na luku. Potwór chwycił za brzeg włazu. - W górę, teraz w górę - krzyknęła Ripley w komunikator. Kurtz uniósł się powoli. Królowa wgramoliła się do luku, a Ripley pobiegła ku wewnętrznym drzwiom. - Zamknąć właz! Ripley rzuciła ostatnie spojrzenie na potwora i prawie całkowicie już zamkniętą klapę luku. Musi mieć pewność... Ciemny ogon królowej wystrzelił w jej kierunku i dosięgną! ją. Trafił w osłonę głowy, przebił się przez karbonowe włókna i uderzył w czaszkę. Siła uderzenia powaliła Ripley na podłogę. Komora pociemniała. Maleńkie światełka zapaliły się wokół obcego. Ripley potrząsnęła głową i zobaczyła, że królowa odwraca się od niej i zaczyna walić w zamknięty już właz. Po chwili schwytane monstrum wydało dziki ryk. Wiedziało, że straciło wolność. Skrzeczący dźwięk umilkł, gdy Ripley ostatkiem sił wydostała się za drzwi. Świat stał się szary. Wilks, Billie, Adcox i Faik stanęli w kręgu twarzami na zewnątrz. Dziesiątki obcych mijały ich w szalonym pędzie ku swej matce