Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
W konsekwencji wierni szukający Boga znajdują nakazy hierarchów Kościoła; bardzo trudne do wykonania, a często niewykonalne — gdyż sprzeczne z naturą ludzką (np. celibat). Kościelne nakazy prawne najczęściej nie mają nic wspólnego z prawem Bożym. Są za to obwarowane wieloma sankcjami (np. dla rozwodników) i karami grzechów ciężkich — śmiertelnych. Spowiadałem osobiście, a także rozmawiałem z wieloma bardzo wartościowymi, wierzącymi ludźmi, o wrażliwych sumieniach. Ci wspaniali katolicy, będąc ciągle w konflikcie z własnym sumieniem, ulegają czemuś co mogę nazwać auto-deprawacją. Chcą oni wierzyć nauce Kościoła i wypełniać ją, ale ponieważ przekracza to ich możliwości — wybierają dwie drogi: albo trwają do końca życia w wyrzutach sumienia popełniając „grzechy kościelne", albo też wybierają wyjście pod hasłem — skoro i tak nie mogę, to nie będę się wysilał. Niestety, w tym drugim przypadku prawo ludzkie — kościelne eliminuje się na równi z prawem Boskim. Obie te drogi są zabójcze dla jednostek i dla całych społeczności. Mamy w tym miejscu jedną z prób odpowiedzi na pytanie — dlaczego w krajach katolickich, np. w Polsce ludzie wierzący postępują wbrew zasadom swojej wiary? Pan Jezus, jak zwykle przewidział taki obrót sprawy i przestrzegał sobie współczesnych, a także nas wszystkich słowami: „strzeżcie się kwasu faryzeuszów i saduceuszów"8 i w innym miejscu — „czyńcie więc i zachowujcie wszystko, co wam polecą (przyp. — o ile przekazują naukę otrzymaną od Boga), lecz uczynków ich nie naśladujcie. Mówią bowiem, ale sami nie czynią. Wiążą ciężary wielkie i nie do uniesienia i kładą je ludziom na ramiona, lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą. Wszystkie swe uczynki spełniają w tym celu, żeby się ludziom pokazać..."9. Te i inne słowa Jezusa odnoszące się do kapłanów i uczonych w piśmie — śmiało odnieść możemy dzisiaj do papieża, biskupów i wszystkich hierarchów Kościoła Rzymsko-Katolickiego, strzegących depozytu własnych nakazów i zakazów, a przede wszystkim własnych interesów. Książęta Kościoła — jak sami siebie nazywają — sądzą, że utrzymywanie człowieka w ciągłym konflikcie z własnym sumieniem ma go związać z Kościołem i uczynić z niego pokorną owieczkę. Takie właśnie owieczki najłatwiej jest omamić, uzależnić i wykorzystać finansowo. Nie należy bynajmniej winą za taki stan rzeczy obarczać szeregowych kapłanów, którzy sami są w pewnym sensie ofiarami, będąc bezwolnymi narzędziami w rękach swoich, wyższych rangą przełożonych. Ogromne szkody Chrystusowej Owczarni przysparza dziś zamknięty krąg wzajemnych powiązań — nie do rozwiązania na obecnym etapie, bez gruntownych zmian. 8Patrz Ew. Mt. 16, 11. 9Patrz Ew. Mt 23, 3-5 oraz 23, 13-36. Pierwszym ogniwem są sami księża, których sumienia i charaktery wypaczane są przez błędy systemu, jaki ich kształtuje. Mając na ogół świadomość głoszenia fałszu i obłudy, trudno jest im zaangażować się w to, co robią. Nie są oni w związku z tym autorytetami dla ludzi wierzących, a zwłaszcza dla młodzieży. Zamiast świadczyć swoim życiem o Bogu kombinują, jak bezkarnie łamać śluby złożone w czasie święceń — organizując sobie na boku drugie życie. Angażują się w politykę i wyciskają z ludzi, ile się da. Tymczasem ludzie naprawdę potrzebują autorytetu i przykładu ze strony kapłana. Jednak to, co głoszą księża, przechodzi nad głowami wierzących w Kościołach — gdyż księża nie żyją tak, jak mówią. Zaklęty, szatański krąg się zamyka, a jego rezultatem jest brak pozytywnego oddziaływania Kościoła Katolickiego na społeczeństwo. Mówienie o przytłaczającej większości ludzi wierzących w Polsce jest nonsensem, ponieważ w naszym kraju wytworzył się już zwyczaj, tradycja — uczestnictwa w niedzielnej i świątecznej Mszy Świętej, Chrztu, I-szej Komunii, Bierzmowania czy też ślubu kościelnego — która ma niewiele wspólnego z prawdziwym przeżywaniem tych Sakramentów i samej wiary. Zwyczajowy Chrzest dziecka — wiąże je statystycznie z Kościołem, aż do pogrzebu. Tymczasem ludzie w trakcie swego życia często tracą wiarę albo nigdy do niej nie dochodzą i to głównie z winy Kościoła, który szczyci się milionami „katolików z metryki". Widocznymi skutkami oddziaływania Kościoła na polski naród są: szerzący się coraz bardziej indyferentyzm religijny, ateizm, postawy wrogie Religii Katolickiej, gwałtowny spadek powołań w seminariach duchownych (notowany ostatnio na całym świecie), ciągły spadek uczestnictwa wiernych w nabożeństwach; wzrost przestępczości pod każdą postacią itp. Najbardziej katolicki kraj na świecie, jakim jest Polska, ma jedną z najgorszych opinii. Polscy katolicy rozwodzą się i zdradzają na potęgę, piją ponad miarę, okradają sklepy na zachodzie; przemycają narkotyki, kradzione samochody i cokolwiek się da. Wierni z kraju papieża, przyjeżdżający na pielgrzymki do Watykanu — ogołocili największy tamtejszy sklep kradnąc: krzyżyki, medali-ki, święte obrazki i inne dewocjonalia! Pielgrzymi z Polski, po niedzielnej audiencji u papieża, zapełniają największe rzymskie tar-gowiska handlując przeważnie wódką i papierosami. Znany jest fakt emigracji setek, rdzennie polskich, katolickich rodzin i osób prywat- nych do Izraela; gdzie po przyznaniu się do Judaizmu — otrzymywały one mieszkania i dobrze płatną pracę. Jeśliby zrobić sondaż w polskich więzieniach, okazałoby się, iż ogromna większość skazanych morderców, złodziei, aferzystów — to wierzący, a nawet praktykujący katolicy. Niedawno opinię publiczną Pabianic poruszyło okrutne morderstwo popełnione na starszym mężczyźnie. Zbrodniarzami okazali się dwaj nieletni chłopcy — gorliwi ministranci jednej z miejscowych parafii. Takie i podobne przykłady można by mnożyć w nieskończoność. To nie są ani wyjątki potwierdzające regułę, ani też sporadyczne wybryki, ale wyraźny objaw ciężkiej choroby „katolickiego społeczeństwa". Chory jest cały organizm Kościoła, a więc także my — jego członki. Autokratywne rządy Kościoła Katolickiego zbierają wielkie żniwo w postaci wypaczonych, zdeprawowanych sumień pokoleń Polaków, którzy „dzięki" nauce swoich pasterzy wykształcili w sobie mentalność i postawy religijne, mające jednak niewiele wspólnego z mentalnością i postawami ludzi prawdziwie wierzących