Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
.. serdeczny - oœwiadczy³a Marcowi, który rozgl¹da³ siê wokó³ i robi³ rejestr szkód. I to wra¿enie silnej emocjonalnej wiêzi z domem przy via Alberto Mario ju¿ jej nie opuœci³o. Niewiele ponad miesi¹c potrzebowali murarze, cieœle i hydraulicy, aby przywróciæ willi dawn¹ œwietnoœæ. Remont by³ prezentem œlubnym od rodziców Marca, matka Chiary zaœ podarowa³a im du¿e bia³e kanapy do salonu oraz stary stó³ z orzecha do jadalni z szeœcioma cudem ocala³ymi jednakowymi krzes³ami. Od Salvatora Fiume, który by³ najlepszym przyjacielem jej ojca, dosta³a obraz olejny: przedstawia³ kobietê, która wyda³a siê Chiarze najszczêœliwsz¹ istot¹ na ziemi. Choæ malarz namalowa³ j¹ w pozie pó³le¿¹cej, pozornie biernej, wyra¿a³a jednak ¿arliwe pragnienie ¿ycia. Kiedy¿ to przesta³am na ni¹ patrzeæ, zazdroszcz¹c jej niemal tego ¿aru, który ju¿ we mnie wygas³? - zastanawia³a siê Chiara, wchodz¹c do salonu i obejmuj¹c wzrokiem obraz, meble, roœliny i œciany, jak gdyby chcia³a nawi¹zaæ z nimi na nowo dawno zerwany uczuciowy kontakt. Zagubi³am siê w swoim domu i w swoim ¿yciu, pomyœla³a i po¿a³owa³a od razu, ¿e ucieka siê do takich banalnych zwrotów. - A wiêc - Marco stan¹³ za ni¹ - jak wygl¹da menu? Co takiego wa¿nego mia³aœ mi do powiedzenia? Chiara odwróci³a siê. Mo¿e powinniœmy usi¹œæ i coœ wypiæ... Mo¿e lepiej by³oby powiedzieæ mu o tym wieczorem, kiedy nie bêdzie ju¿ musia³ wracaæ do biura. Mo¿e... Prze³knê³a œlinê. Podnios³a na niego wzrok. - Marco, bêdê mia³a dziecko. Zrobi³am badania i dziœ rano ginekolog potwierdzi³ moje przypuszczenia - doda³a pospieszenie. Nie mog³a znieœæ wyrazu zniecierpliwienia i niedowierzania w jego oczach. - Jesteœ pewna? - zapyta³ Marco obojêtnym tonem, jak gdyby nie us³ysza³ tego, co mu zakomunikowa³a. - Tak, by³am u ginekologa dziœ rano - powtórzy³a spokojnie. Dlaczego nagle poczu³a w sobie tak¹ pustkê i smutek? Wszystko jednak zniknê³o, kiedy znalaz³a siê w ramionach Marca, obejmuj¹cych j¹ z namiêtn¹ czu³oœci¹. - Och, Marco, tak d³ugo czeka³am... - Kochanie, nic nie mów. Chcia³bym, ¿eby ta chwila trwa³a wiecznie. Przytulona do mê¿a s³ysza³a, jak jego serce bije w szalonym rytmie. - Tak ciê kocham - wyszepta³a. - Ja ciebie te¿. Po dziewiêciu latach wci¹¿ szalejê za tob¹. I... - Co we mnie jest takiego niezwyk³ego? - przerwa³a mu uszczêœliwiona. - Jesteœ jak twoje imiê. Chiara, jasna... Jesteœ œwietlistym promyczkiem, najwspanialszym prezentem, jaki otrzyma³em od losu. A teraz dasz mi dziecko. Chcia³bym, ¿eby to by³a dziewczynka, taka sama jak ty. Dum¹ napawa mnie myœl, ¿e uczestniczy³em w akcie prokreacji, rozumiesz? Nigdy natomiast nie zale¿a³o mi na ojcostwie jako takim i na powielaniu genów. - Dziewczynka prze¿yje powa¿ny wstrz¹s, kiedy zauwa¿y, ¿e kochasz j¹ tylko ze wzglêdu na matkê... - za¿artowa³a wzruszona. - Jeœli zrobi, co do niej nale¿y, i urodzi siê z g³ówk¹ ca³¹ w czarnych loczkach i z niebieskimi oczami takimi jak twoje, bêdê j¹ kocha³ ca³ym sercem. Chiaro, co powiedzia³ ginekolog? Wszystko w porz¹dku? - Chyba tak. Obawia siê tylko, ¿e mogê byæ zbyt przewra¿liwiona na punkcie ci¹¿y i zachowywaæ siê jak s³aba i chorowita mamusia. Marco spojrza³ na zegarek. - Muszê pêdziæ do biura - oznajmi³. - Chcê wzi¹æ dziesiêæ dni urlopu. Pomyœl tylko, ja i ty w jakimœ romantycznym i niezbyt odleg³ym zak¹tku - postanowi³ w jednej sekundzie. - Ale nic jeszcze nie zjad³eœ - zaprotestowa³a. - Poczekaj, zrobiê ci chocia¿ kanapkê. - To wszystko, co masz mi do powiedzenia na propozycjê spêdzenia razem upojnych chwil? Jest wspania³ym mê¿czyzn¹, pomyœla³a Chiara, zarzucaj¹c mu rêce na szyjê. - Jakie¿ to upojne chwile mo¿e mi zaproponowaæ zestresowany i wyg³odzony m¹¿? - za¿artowa³a. - Masz racjê. Niech bêdzie kanapka. Ale dziœ wieczorem ¿¹dam wykwintnej kolacji i co najmniej szeœciu pomys³ów na zimowe wakacje. Wybierz siê do jakiegoœ biura podró¿y i dowiedz wszystkiego. Moglibyœmy wyjechaæ dwudziestego szóstego albo dwudziestego siódmego grudnia. Co o tym s¹dzisz? - Uwa¿am, ¿e to œwietny pomys³. Po po³udniu muszê tak czy owak wyjœæ z domu. Matka i siostra jeszcze o niczym nie wiedz¹, chcê te¿ powiadomiæ twoj¹ rodzinê. - To twoja wielka chwila - zaœmia³ siê Marco. - Zrobisz triumfalny obchód, by zebraæ gratulacje i dary. Chiara, która sz³a ju¿ w stronê kuchni, obejrza³a siê. To by³ jej rudy i piegowaty ch³opak o szczerym wyrazie twarzy i weso³ym, czu³ym spojrzeniu. Jak wygl¹da³oby jej ¿ycie, gdyby go nie spotka³a? Sama myœl o tym wyda³a siê jej przera¿aj¹ca. Lucia Basile zosta³a wdow¹, kiedy mia³a czterdzieœci dwa lata. Na wychowaniu pozosta³y jej dziesiêcioletnie bliŸniaczki: Chiara i Giovanna. Urodzona w zamo¿nej mieszczañskiej rodzinie, jedyna córka znanego lekarza o œwietnej pozycji zawodowej, lecz ch³odnym usposobieniu, spotka³a ju¿ jako trzydziestolatka ubogiego pisarza, marzyciela i optymistê. Wysz³a za niego za m¹¿, buntuj¹c siê w ten sposób jedyny raz w ¿yciu i dokonuj¹c pierwszego samodzielnego wyboru. Nigdy tego nie ¿a³owa³a, choæ spad³y na ni¹ wszystkie obowi¹zki, w tym i obowi¹zek utrzymania mê¿a, a potem bliŸniaczek. Rozpieszczona jedynaczka musia³a pracowaæ jako guwernantka i pielêgniarka, dorabiaæ nocnymi dy¿urami przy chorych staruszkach i bieganiem od domu do domu z zastrzykami. Nie za³ama³y jej jednak ani fizyczne zmêczenie, ani staroœwiecka postawa rodziców, którzy zerwali wszelkie z ni¹ stosunki. Wystarczy³o, ¿e wróci³a do domu i zobaczy³a swojego Giacoma, jak zrywa siê od sto³u i biegnie, aby j¹ uœciskaæ, a znów odzyskiwa³a energiê i wiarê we w³asne si³y. Nie zdarzy³o siê te¿, by wyrzuca³a sobie, ¿e pope³ni³a "szaleñstwo", jak nazywano w rodzinie jej postêpek. Po dziesiêciu latach bezskutecznego wysy³ania maszynopisów mê¿owi Lucii uda³o siê wreszcie opublikowaæ pierwsz¹ powieœæ. Zd¹¿y³ zaledwie zaprosiæ ¿onê i córki do eleganckiej restauracji na prawdziwego szampana: w dwa miesi¹ce póŸniej zmar³ na zawa³. Œmieræ Giacoma wyda³a siê Lucii straszliwym i niezas³u¿onym nieszczêœciem. Wygl¹da³o na to, ¿e jej umi³owanie ¿ycia skoñczy³o siê wraz z odejœciem ukochanego. Przez jakiœ czas by³a zgorzknia³a i nerwowa, nieufna i przygnêbiona. Wkrótce po mê¿u opuœci³ j¹ ojciec; bardziej siê go ba³a, ni¿ kocha³a