They seem to make lots of good flash cms templates that has animation and sound.
Linki

an image

Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.

Panny Ponckie, na szczęście, odwiedziłem, a innych innym razem odwiedzę. Zastanawiałem się jedynie, jak powiadomić Kozę, że opuszczam przed czasem tę jego basztę. Mogłem zatelefonować lub zostawić mu karteczkę na portierni, lecz nie bardzo wypadało wobec jego życzliwego zaproszenia mnie tu. Poczułby się pewnie urażony, że tak nagle, bez uścisków, bez wgarnięcia się w ramiona, bez przyklepania po plecach naszych młodych lat, jakby gdzieś w tych plecach jeszcze się ostały. A nie bardzo chciało mi się iść do niego do domu, zwłaszcza że wiedziałem, że bez wódki by się nie obeszło, jak to, raz na parę lat się widzimy i nie napijemy się? A pamiętasz w gimnazjum, co dzieńśmy się widzieli i jak 534 żeśmy 'pili. Były czasy, choć nie było za co. A pamiętasz Fudalę? O, on ci, bracie, pił. Nie pamiętasz? Teraz gruba ryba. Zawsze wiedział, jak postawić i z kim wypjp. A na takim Zamku, sam rozumiesz. Jeszcze kiedy go odbudowywali, można było coś tam. Ale teraz z samej tylko pensyjki, toś dyrektor a dziad. Powiem ci, że gdyby moja tego sklepiku nie miała, nie wiem, jakby związał koniec z końcem. Nieraz mnie namawia, rzuć w cholerę ten Zamek, stań za ladą. Ale jak bez tego Zamku, Piotruś? Tylu królów na tym Zamku, rozumiesz? A pamiętasz tę Tereskę z trzeciej B? No, z warkoczykami taka? Chodziłem z nią trochę. Nieduziutka, śliczności dziewczyna. Odbił mi ją Biernacki. Na raka umarła. Popatrz, jak nie wierzyć w przeznaczenie. A pamiętasz? Nie, nie chciałem nic pamiętać. Patrząc zresztą na Kozę, odechciewało mi się cokolwiek pamiętać. Bez ciągłego przymuszania się trudno byłoby uwierzyć, że to ten sam płowy, drobny, chudy jak patyczek Koza. Cały czas w rozkroku na krześle, bo brzuch wylewał mu się wielką falą znad paska u spodni, jakby przybór znad brzegu, że miało się ochotę powiedzieć, odepnij się, Koza, nie męcz się tak. A w rozpul-chnionej twarzy jedynie przy najlepszej woli dało się odnaleźć ślady dawnych rysów Kozy. Wyłysiały, wciąż pocierał się po tej łysinie, pocącej mu się jakby od nieustającego naporu tej pamięci. A pamiętasz? Ta pamięć rozsadzak go, szalała w nim. Miało się wrażenie, że cały czas walczy tą pamięcią o jedność tego płowego, drobnego, chudego jak patyczek Kozy i tłustego, łysego dyrektora Zamku. Ty, a pamiętasz? Miałem ochotę mu powiedzieć, przestań Koza, jeśli nie chcesz na siebie, spójrz na mnie, czy nie zdaje ci się, że nasza pamięć drwi z nas? Wobec tej jego pamięci czułem się zwykle bezradny, żeby nie powiedzieć, zawstydzony, a może i upokorzony. Toteż najchętniej wyrzekłbym się wszelkiej pamięci. Odczuwałem tę pamięć nieomal jak winę. 535 Eh, Piotr, Piotr. A pamiętasz po tej szkolnej zabawie? I czegoś ty się tak spił wtedy? I tak została twoją żoną. Eh, była z niej dziewczyna. Też się po cichu w niej kochałem. Wszyscy się kochali. Słońce jakoś dziwnie wolno zachodziło, jakby utkwiło w zakratowanym oknie baszty, wychodzącym akurat na kościół Świętego Jakuba na przeciwległym wzniesieniu, wśród jesiennie poszarzałych ogrodów. Ogarniała mnie coraz dotkliwsza bezwolność, a gęstniejący półmrok pokoju najwyraźniej sprzyjał tej bezwolności. Nie mogłem się nawet zdobyć, żeby wstać z fotela i spakować się, skoro powziąłem już postanowienie, że wyjeżdżam zaraz po zachodzie słońca. Patrzyłem wciąż w to zakratowane okno i miałem wrażenie, że moje myśli przepływają gdzieś obok mnie, ponade mną, po suficie, po ścianach, wsiąkają w półmrok tego pokoju czy też z tego półmroku wyłaniają się poza moją wolą. I zapewne to z tej bezwolności wyobraziłem sobie, że jestem zamurowany w tej baszcie. Nie umiałem sobie tylko wyobrazić powodu, dla którego mnie tu zamurowano. Wydawało mi się nawet, że to zakratowane okno, wychodzące akurat na zachód słońca i na kościół Świętego Jakuba, jest moim ostatnim skrawkiem świata, jaki mi łaskawie zostawiono. Chociaż jednocześnie trudno było mi uwierzyć, że to ten sam zachód słońca i ten sam kościół, w którym braliśmy z Anną ślub