Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Kobieta powiedziała coś po walijsku. Tom uśmiechnął się. - Przykro mi, jestem Celtem, ale nie z Walii - odparł. Kobieta nie odwzajemniła uśmiechu, lecz powiedziała coś po walijsku. Gordon był zdziwiony, bo chociaż walijskiego używano powszechnie w tych stronach, nie spotkał jeszcze nikogo, kto nie potrafiłby posługiwać się również angielskim. Obudziło to jego podejrzliwość. Kobieta wstała i podeszła do drzwi. - Chyba pani coś upuściła. - powiedział Tom po angielsku, gdy położyła dłoń na klamce. Natychmiast się odwróciła i spojrzała na podłogę. Po chwili podniosła wzrok i popatrzyła Gordonowi w oczy. Nie widać było u niej śladu poczucia winy, że została przyłapana na oszustwie. Wręcz przeciwnie, patrzyła na Toma z poczuciem wyższości. Pomyślał, że wygląda jak chrześcijańska fundamen-talistka pełna pogardy dla istoty gorszego rodzaju, która daje się wykorzystywać jako szatańskie narzędzie. - Przepraszam, pomyliłem się - rzekł. Kobieta wyszła do poczekalni i usiadła pod drzwiami gabinetu Julie. Tom zamyślił się. Oto najświeższy dowód utraty popularności w Felinbach. Przyjął jeszcze jednego pacjenta, tym razem bez przeszkód. Potem Julie weszła do jego gabinetu i powiedziała, że poczekalnia jest pusta. - Było dzisiaj wyjątkowo dużo pacjentów - stwierdziła. Tom opowiedział jej o kobiecie, która udawała, że nie zna angielskiego. - Nie podejrzewałam, że sprawy zajdą tak daleko - powiedziała Julie, krzywiąc się z niesmakiem. - Nie przejmuj się tą starą wiedźmą. Meg Ri-chards urodziła się, żeby psuć krew innym. Jeśli cokolwiek ma złe strony, Meg to dostrzeże i uzna za swój chrześcijański obowiązek oznajmienie o tym całemu światu. Współczucie jest jej równie obce jak poczucie humoru. Tom pokiwał głową. Nie powiedział Julie o kartce od elektryka. Na pewno by się nie zdziwiła reakcją Pryce'a. 67 - Wyglądasz, jakbyś miał zły dzień - powiedziała. - Można tak to ująć - odparł. - Masz problemy? - John Palmer obstaje przy przyznaniu się do winy. Nie chce nikogo widzieć, nawet swojej żony. Julie milczała chwilę, jakby zastanawiała się, jakich słów użyć, by nie urazić Gordona. - Tom - zaczęła - czy dopuszczasz możliwość, że John Palmer jest winny? - Nie - potrząsnął głową Gordon. - Bo nie jest - rzekł z naciskiem, ale po chwili dodał: - Szczerze mówiąc, zastanawiałem się, czy Lucy nie miała nawrotu depresji i nie zabiła Anne-Marie w przypływie przygnębienia. Ale po rozmowie z nią upewniłem się, że nie miała z tym nic wspólnego. - Co ci w takim razie pozostaje? - Szukanie prawdziwego mordercy - coś, nad czym nikt się nawet nie zastanawia, włącznie z policją. - Nikt nie może ci zarzucić, że nie jesteś wiernym przyjacielem - odparła Julie. - Żałuję jednak, przez wzgląd na ciebie samego, że nie zostawisz śledztwa zawodowcom. Nie masz ani czasu, ani przygotowania, żeby na własną rękę prowadzić kryminalne dochodzenie. - To, co do tej pory osiągnęli zawodowcy, nie podoba mi się - powiedział Tom. - Muszę zrobić, co tylko w mojej mocy. - Co planujesz? - spytała Julie. - Zamierzam odwiedzić Johna w więzieniu, jeśli tylko dostanę pozwolenie. Julie pokiwała głową i zmieniła temat. - Jak przebiegło sobotnie spotkanie w szpitalu? - Tak jak można się było spodziewać. Dyrekcja szpitala chce, abyśmy zamarkowali dochodzenie i doszli do wniosku, że był to po prostu fatalny zbieg okoliczności. - Obawiam się, że państwo Griffiths będą innego zdania - powiedziała Julie. - Dyrekcja szpitala zdaje sobie z tego sprawę - rzekł Tom. - Są gotowi zapłacić im sporą sumę. Ale przede wszystkim chcą zminimalizować uszczerbek dla reputacji szpitala. Dlatego oczekują, że ustalimy, iż w grę nie wchodziło ani błędne zarządzanie, ani niekompetencja, a cała sprawa polegała na zwyczajnej pomyłce personelu niskiego szczebla. - Boże, Griffithsowie musieli czuć się strasznie - westchnęła Julie. -Z tego, co słyszałam, Prosser też ciężko to przeżył. Podobno zemdlał, kiedy zobaczył, co jest w trumnie. - Jak to? - zapytał nagle Tom. 68 - Nie rozumiem? Gordon zmarszczył brwi i na długą chwilę pogrążył się w głębokim namyśle. - Kiedy Prosser otworzył trumnę... - zaczął niepewnie- ...nie mógł zobaczyć nic straszniejszego niż plastykowy worek. - Nie rozumiem, do czego zmierzasz - odparła Julie