Upokorzenie smakuje tak samo w ustach każdego człowieka.
Pełno w nim było rześkich porannych pasażerów mówiących po skańsku. Konduktor pozdrowił babcię jak starą znajomą i powiedział: — No, toście prawie w domu, na Pogórzu, pani Bengtsson? — Nie było za wesoło w tym Sztokholmie — odpowiedziała babcia uśmiechając się serdecznie. Dziwne, że babcia w Skanii od razu zaczęła mówić bardziej po skańsku niż przedtem. A tam w Sztokholmie tatuś nagle zaczął akcentować po skańsku, jak tylko babcia w drzwiach stanęła. Pelle z szacunkiem spojrzał na babcię i pomyślał, że musi ona chyba być bardzo ważną osobą, jeżeli sam konduktor ją zna. Teraz, gdy tak siedziała spoglądając przez okno na mijany krajobraz, wydała mu się łagodna i miła i wcale już 3* 35 nie czuł się wobec niej obco. Stanął przy niej, położył rękę na jej ramieniu i też wyglądał oknem. Obok Kaja wytknęła swą od rana zmierzwioną czuprynę. — Byłeś tu kiedy, Pelle? — spytała. — Tak, ale jak byłem bardzo mały, nic nie pamiętam. A ty? — Prawie całą Skanię objeździłam dokoła w zeszłym roku — powiedziała. — Chyba nie sama? — zdziwił się Pelle. — Chyba razem z mamą i tatą. Kaja poczerwieniała. — Ciocia i wujek Nasslund byli ze mną. Odwróciła się, poszła w drugi koniec wagonu i wyglądała oknem, stojąc do nich tyłem. Pelle pytająco spoglądał na jej plecy. Babcia wzięła go za rękę i przyciągnęła do siebie. — Tatuś i mamusia Kai umarli, kiedy była mała — powiedziała mu na ucho. — Potem była u swojej prawdziwej ciotki, ale i ona umarła w zeszłym roku. Teraz Kaja nie ma na świecie nikogo. Myślałam właśnie, że zajmiemy się nią, ty, ja i Folke. Pelle nie wiedział, co ma odpowiedzieć. Ale lekko uścisnął rękę babci, zanim ją puścił. Okropne. Nie mieć mamy i taty. A jednak ona może się śmiać i bywa wesoła. Choć w tej chwili nie wyglądała na wesołą. Wtuliła twarz w ciepły kołnierz futrzany, zupełnie jak wtedy w domu, kiedy stała w drzwiach. 38 Żal mu jej było, ale nie wiedział, co zrobić, żeby ją rozweselić. Spojrzał na babcię. Kiwnęła głową zachęcająco. Podszedł więc do Kai, pociągnął ją za ramię i powiedział: — Lubisz samochody? Chcesz mój niebieski samochodzik? Jak chcesz, to dostaniesz. Chyba będę się mógł czasem nim pobawić? — Oczywiście — odpowiedziała. — Dziękuję bardzo. Ale tak cicho to powiedziała. Właściwie tylko wymamrotała. Zupełnie to jej jednak nie rozweseliło. Może myślała, że mały niebieski samochodzik to nic nadzwyczajnego? — Wolisz pewnie wóz strażacki? — powiedział i spuścił głowę. Bo wóz strażacki był bardzo ładny i prawie nowy. Wtedy uśmiechnęła się jednak i powiedziała: — Dziękuję, ale, wiesz, uważam, że ten niebieski jest ładniejszy. — Więc będzie twój — przyrzekł zadowolony. Pociąg zatrzymał się na stacji. Do wagonu weszła mała staruszka. Niosła kosz. W kącie wagonu siedziała już inna staruszka. Znały się i zaczęły natychmiast rozmawiać. Ta druga była trochę głucha, mówiły więc bardzo głośno i wszyscy w wagonie mogli słyszeć, co mówią. Ta z koszem usiadła naprzeciw tamtej. — Jadę z małymi do Franzine Assarsson — powiedziała. 37 — Z małymi? Można zobaczyć? Nowo przybyła staruszka uchyliła wieko kosza. Wyjrzały dwa malutkie kociaki. Miauczały i usiłowały wygramolić się z więzienia. Kaja momentalnie była przy nich. Uklękła na zakurzonej podłodze i z zachwytem przyglądała się pełzającym maleństwom. Teraz już na pewno nie była smutna. — Pelle, chodź, zobacz! — zawołała. Pospieszył dzielić z nią zachwyt nad małymi stworzonkami. — Lubisz kociaki? — spytał. — Najbardziej ze wszystkiego w świecie — odpowiedziała. — A wy nie macie kota? — spytała właścicielka. — Nie — odrzekła Kaja — ale jak urosnę, to będę mieć, na pewno. — Przecież nie jest to żadna sztuka — mieć. Dopiero pozbyć się stworzenia — bywa gorzej, tyle panience powiem. Obie staruszki roześmiały się i zaczęły rozmawiać o kimś, o jakiejś Dagny, która sprawiła sobie lodówkę, i że to z pewnością jest coś, o co trzeba się postarać, jak się jest bogatym. A Kaja i Pelle bawili się kociętami, póki staruszka nie zamknęła wieka i nie wysiadła. Wtedy Kaja zapytała babcię, czy u niej są jakieś zwierzęta. — Pewnie że są — odpowiedziała babcia. — 38 Choć nie tak wiele. Zobaczysz, jak przyjedziemy. — Ogromnie się cieszę — powiedziała Kaja. — Ja też lubię zwierzęta — dodał Pelle. — Miłe, oczywiście, nie takie, co gryzą. — Ja mam tylko miłe zwierzęta — zapewniła babcia. — Teraz jak wyjrzycie oknem, to możecie już zobaczyć Soderasen. Na lewo od toru wznosiły się rozległe, pokryte lasem wzgórza. — Ładne drzewa. Czy to buki? — spytała Kaja. — Są tam różne drzewa. Na razie najwięcej buków. Buków, jodeł i dębów